Rayan stanął między nami przerywając naszą małą walkę.
- Demonia su*a próbowała cię bronić.
Śmiech Josepha rozległ się po pomieszczeniu, a ja coraz bardziej zaczynałam mieć go dosyć.
- Hej jakbyś nie zauważył szczeniaczku to bez problemu jestem w stanie cię zabić wiec radzę uważać na słowa.
Widziałam gniew w oczach alfy i chyba miał się na mnie ponownie rzucić mimo stojącego miedzy nami Rayana. W sumie to bardziej zastanawiało mnie czy wykurzył się za szczeniaczka, czy że bez problemu mogę go zabić? W sumie nieważne.
- Hej opanujcie się wy dwoje.
Stanowczy głos bruneta zwabił nasze spojrzenia w jego stronę. Widocznie ma dość tej sytuacji, bardziej niż ja.
- Skończmy to w końcu. Joseph po pierwsze nie chce przejąć twojej pozycji, nie nadaje się do tego. Po drugie z Azero spotkaliśmy się przypadkiem i razem odkryliśmy cenne informacje, nie martw się nie przekazuje Felixowi raczej niczego co mogłoby zagrozić watasze.
Oparłam się o bark Rayana.
- Hmm.. Jesteś pewny, że nic wam nie zagraża? - oboje mężczyzn spojrzało w moją stronę po czym o mało co nie wybuchłam śmiechem - Spokojnie, możecie smacznie spać nic wam od nas, demonów, nie grozi.
- No więc jak Joseph? Dalej chcesz nas zabić czy masz inne plany?
Rayan wpatrywał się dłuższa chwile na alfę, gdy nagle z tej ciekawej sytuacji wyrwał mnie ból głowy i głos Felixa. To musi być coś pilnego, może coś o tym sojuszu o którym ostatnio się do wiedzieliśmy? W tym samym momencie gdy chciałam odezwać się by ogłosić wszem i wobec, iż sobie idę, głos zabrał alfa prawdopodobnie ze swoją finalną decyzją.
<Rayan? Wybacz, brak weny i mało czasu>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz