4.09.2018

Od Yin do Rayan'a

Podeszłam do chłopaka, po czym przewróciła go na plecy i połączyłam nasze usta w długim pocałunku. Złapałam go, po czym zdjęłam jego i swoją koszulkę. Mógł się opierać, ale nie zrobił tego. Polizałam jego szyję, a tuż potem zaczęłam namiętniej go miziać. Mruczałam. Czułam jego dłonie we włosach, na plecach nawet na pośladkach. W pewnym momencie, gdy było blisko zbliżenia, złapał mnie i położył pod sobą.
- Odpowiedź na pytanie. - powiedział.
- Musimy wypędzić stwora, którego kiedyś tu ściągnęła. - przerwałam, gdyż druga część zdania powiedziałam nieco ciszej. Po czym kontynuowałam. - Gdy to zrobimy, wszyscy będą bezpieczni. Jednakże stwór potrafi przenosić się z ciała do ciała. Trudno go zabić. - powiedziałam. Odwróciłam głowę na bok i zasłoniłam włosami. Poczułam po chwili ciepły dotyk Rayan'a. Ponownie się pocałowaliśmy. Wstał i poszedł wziąć prysznic. Byłam zmęczona, nie chciało mi się wstać. Jedynie ściągnęłam przeszkadzające legginsy oraz stanik, aby założyć chłopaka koszulkę. Weszłam pod kołdrę i zamknęłam oczy, wtulając w poduszkę. Mimo chłodu, Rayan był świetną maskotką do tulenia.
- Rayan. - mruknęłam. Po czym podniosłam się i stanęłam jak wryta. Zobaczyłam brata, a tuż po chwili stwora i kolejną ofiarę. Wpadłam szybko do łazienki, a Rayan stał tylko w ręczniku. Chciał coś powiedzieć, ale mu nie dałam. Wtuliłam się w niego. Po czym jeszcze mocniej go przytuliłam. - Rayan to naprawdę ty? - spytałam gotowa do walki.
- Co jest Yin? - odpowiedział pytaniem na moje pytanie. Wtuliłam się w niego znacznie. Poczułam jego zapach. - Yin. - mruknął.
- Nie nic. Chodź do łóżka zimno mi tak samej. - ziewnęłam. Rayan na chwilę poszedł, a ja powoli zamknęłam oczy. Wrócił, zarzucił sobie moje ręce na szyję, po czym złapał za uda i podniósł. Udał się ze mną na łóżko. Ziewnęłam po raz kolejny. Położył mnie na łóżku. Gdy nieco się podniosłam. Spojrzałam, kto się zjawił. Mruknęłam coś pod nosem, po czym także się położył i przysunął mnie, do siebie tuląc. Schowałam twarz w jego szyi i cicho mruczałam.
Zasnęłam szybciej..
Obudziłam się, a obok mnie Rayan spał. Wstałam i poszłam się czegoś napić, wtedy zobaczyłam brata.
- Jason. - powiedziałam. Chłopak się uśmiechnął. Podeszłam do niego i go mocno przytuliłam.
- Yin. Pamiętasz miejsce, gdzie razem się bawiliśmy. - powiedział.
Nieco się odsunęłam, aby kiwnąć głową. Ten się uśmiechnął ponownie, po czym pogłaskał mnie po głowie.
- Tam był las, do którego nie mogliśmy wchodzić. Tam po raz pierwszy na twoich oczach się przemieniłem, tam po raz pierwszy się zgubiliśmy. Pamiętasz tę oazę, ten mały domek, ten księżyc wydobywający swe światło, oraz źródło co noc się świeciło. - dodał.
- Pamiętam wszystko. - powiedziałam.
- Tam będę ja i tam też będzie ten stwór. Czekamy na ciebie z tymi z listy. Zabijemy ich, jak ty nie przybędziesz. Tak on jest we mnie. Wiesz, jak trzeba go się pozbyć, utrzymuje go, nie pójdzie, dalej. Tylko przyjdź sama, inaczej w Rąbanie będzie. - powiedział. - Kocham cię siostrzyczko. - dodał.
*~*
Gdy ponownie się obudziłam, leżałam w łóżku obok Rayan'a. Zastanawiałam się, czy mam teraz go zostawić, czy może później. Teraz jest idealna pora, aby go załatwić. Rzuciłam na niego czar snu. Wstałam, wzięłam prysznic. Po wykonaniu wszystkich czynności oraz ubraniu się wzięłam torbę i zobaczyłam czy mam sztylet od dziewczyny. Dalej tam był, dotknęłam go dłonią i się uśmiechnęłam. Gotowa przez podeszłam do chłopaka i dałam mu pożegnalnego buziaka, aby po chwili położyć obok niego liścik. Robię to dla niego i innych. Wyjęłam księgę zaklęć, po czym wypowiedziałam zaklęcie lokalizujące. Po paru chwilach znalazłam się przed lasem zguby. Tak nazywała i wciąż nazywa go mama bądź tata. Nie lubili, gdy tam wchodziliśmy. Wyjęłam sztylet, który stał się niewidzialny, poprzez starożytną magie. Wylądował przy pasie, stwór, ani nikt inny nie zobaczy co mam w ręce. Muszę wycelować dokładnie w serce, po czym wypowiedzieć jego imię. Pamiętam je, nigdy go nie zapomniałam.
Powoli wchodziłam do lasu, zauważyłam w ten uśpione osoby. Rzuciłam na nich ochronne, jak i leczące zaklęcia. Ruszyłam dalej, gdy byłam już naprzeciw domku. Uniosłam głowę i zobaczyłam Alana, był załamany. Podeszłam powoli, miał tę bransoletkę, co dałam dziewczynie.
- Co się stało? - spytałam.
- Mają Isleen, oni ją mają. Słyszałem krzyk.. - przerwałam załamany.
- Alan. - zawołałam. Spojrzał na mnie bez wyrazu, jeszcze trochę, a on wygra.
- Isleen żyje. Jest cała i zdrowa. - Wypowiedziałam zaklęcie, a ona wyszła z miejsca tuż obok mnie jakby to były drzwi.
- Alan. To był mój klon, przepraszam, musiałam pomoc Yin. Miałam u niej dług. - powiedziała i zrobiła to, co zawsze robiła. Powiedziała mu coś, przez co niemal zalał się łzami. Wypowiedziałam te same co wcześniej zaklęcia, po czym wręczyłam zaklęcie, które może sama wypowiedzieć. - Gdy zabierzesz, wszystkich z tej listy, wtedy możesz je wypowiedzieć. Idziecie. - powiedziałam.
Złapałam za sztylet, a w ten opadł bandaż. Pojawiły się elementy do wypędzania, wskrzeszania i nie tylko. Kiwnęłam głowa i ruszyłam przed siebie, otworzyłam drzwi. Siedział sobie wygodnie Jason, jednak czułam jego obecność.
- Przyszłaś. W samą porę. - powiedział oschłym i zimnym głosem. Spojrzałam, a wtedy zobaczyłam Rayan'a. To on zaatakował pierwszy. Musiałabym ustawić obu w linii, aby przebić ich serca. Byłam gotowa, jednak wpierw trzeba było unikać ich ciosów, oraz ugryzień. Skopałam ich, a gdy się odpowiednio ułożył, wycelowałam sztyletem, który przeszedł przez obu jednocześnie.
- Wypędzam cię na wieki do czeluści nicości, ty który zwiesz się Klaudiaus Drasperiunix. - wyplułam krew, ale mówiłam dalej. - Tego, co przyzwałam i mianowałam swoim przyjacielem. Wypędzam cię w czeluści, nicości nigdy już nie po wrócisz, twoje imię zostanie zapomniane, wszyscy zapomną o twym istnieniu. Zginiesz. - powiedziałam, a tuż po tym wypowiedziałam pradawne zaklęcie wypędzenia i zapomnienia. Gdy on zniknął. Broń wchłonęłam. A wtedy opadłam z wycieczenia. Nie wiem, co dalej się działo. Słyszałam ich głosy. Były zmieszane. Słyszałam szept babci, rodziców, brata, Isleen, oraz kilku innych. Pamiętałam ich, ale sen.. Tak sen, taki błogi sen. Słyszałam swoje imię, ale wtedy odpłynęłam.

Rayan?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz