6.12.2018

Od Alana CD Zhavi'a

Osobiście nigdy nie rozmawiałem z Zhavi'ą wiedziałem oczywiście że należy do łowców Las Vegas, wiedziałem jak wygląda. Lecz na tym moja wiedza o dziewczynie się kończyła. Była jak jedna wielka zagadka. Więc kiedy zobaczyłem ją w sali treningowej było oczywiste że spróbuje poznać dziewczynę. Są chwilę że lepiej jest nie wiedzieć ale za dużo niewiadomych w tym fachu prowadzi do śmierci.
Kiedy rzuciła mi kij złapałem go nie mal odruchowo. Czy chciałem z nią trenować? Miałem ogromnie dużo roboty, no i obiecałem Leen że spędzę dziś z nią trochę czasu. Nie chciałem by uznała że mam ją gdzieś. I tak zbyt często kłócimy się o coś co jeszcze się nie wydarzyło.
Musiałem przyznać Zhavi'a potrafiła o siebie zadbać. Walka z dziewczyną przypominała mi nasze treningi z Ginną. Nigdy nie przyznałem się do tego nawet przed samym sobą ale brakowało mi jej. Lecz nigdy nie chciałem cofnąć czasu. Gdybym miał wybierać jeszcze raz, dokonał bym tego samego wyboru. Straciłem poczucie czasu, zatracając się w parowaniem ciosów. Kiedy wyczułem obecność istoty ciemności. Ciężko miałem zlokalizować czym była istota. Właśnie tą dezorientację wykorzystała dziewczyna powalając mnie na ziemię. Po czym wstała i podbiegła do dziewczyny... istoty którą musiałem wyczuć. Zhavi'a objęła hybrydę wilkołaka częściowo wymienioną i wyprowadziła ją z sali.
Chwilka... Naprawdę nie wiedziałem co o tym myśleć. Słyszałem o hybrydach, nawet kilka widziałem, ale żeby jedna hybryda od tak chodziła po terenie łowcy. I żeby łowca traktował ową hybrydę jak młodszą siostrę. No ludzie czy nie powinno być tak że Zhavi'a podchodzi zabijając hybrydę? Najwidoczniej tu w Vegas mają inne zwyczaje niż my w Chicago. Lekko zdezorientowany patrzyłem w ślad za łowczynią i hybrydą. Dopiero kiedy zniknęły za drzwiami dotarło do mnie że nadal siedzę na podłodze i wpatruje się w drzwi. Podniosłem się otrzepując ubrania. Chyba należą mi się wyjaśnienia.
Ruszyłem przed siebie w poszukiwaniu Zhavi i znalazłem ją chwilę później w korytarzu. Korytarz nie był jakoś bardzo przestrzenny więc ustałem na środku by nie mogła mnie wyminąć. Już otwierałem usta by się odezwać kiedy dziewczyna spiorunowała mnie wzrokiem i popchnęła mnie przechodząc obok. Dziewczyna była serio dziwna.
Po raz drugi tego dnia patrzyłem za dziewczyną nie wiedząc co myśleć.
Wyjąłem z kieszeni paczkę fajek zapalając jedną od płomyka z palca wskazującego. Zaciągając się dymem ruszyłem w stronę biblioteki. Przyszedłem tu przecież w celu znalezienia czegoś o naszym drogim bożku... Geras'ie przypominałem sobie imię greckiego boga. Sięgnąłem kilka ksiąg w których mogłem coś znaleźć i położyłem tomy na zakurzonym stoliku. Ja wiem że w tym domu nikt nie mieszka, spotykamy się tu tylko w kryzysowych sytuacjach ale naprawdę nie mógł by ktoś tu posprzątać? Na przykład Pan Wspaniały Roth?
- Al? - usłyszałem za plecami, odkręciłem się na krześle. Patrząc prosto na Raven naprawdę dawno jej nie widziałem.
- Trochę się nie widzieliśmy - przywitałem się na powrót wracając do ksiąg.
- Czego szukasz? - spytała przysiadając na stoliku
- A ty nie masz lepszych zajęć? - spytałem, patrząc jej prosto w oczy - na przykład wysłuchiwanie Roth'a albo może zajęciem się hybrydą która od tak łazi ci po domu? - starałem się naprawdę starałem się by to mnie obeszło. A jednak czułem się urażony że nie udało mi się tego ukryć. Skoro jestem tu z nimi, narażam życie na równo z nimi to czemu do cholery nic mi nie mówią.
- Byłeś w Chicago - zaczęła - nie było kiedy pogadać
- Wróciłem trzy tygodnie temu a ty mówisz mi że nie było kiedy pogadać. - fuknąłem, zamykając księgę na której i tak nie mogłem się skupić. Wzbijając tumany kurzu od którego kręciło się w nosie.
- Idę do Zhavi i Serafiny
- Serafiny? - dopytałem
- Tak hybryda ma swoje imię. - wypaliła Raven wstając - choć postaramy ci się wszystko wyjaśnić.
Rzuciłem ostatnie spojrzenie na księgi i ruszyłem z Raven. Ciemnowłosa jak na gospodynie przystało doskonale wiedziała gdzie ma iść. Lecz nie odezwała się ani słowem. Stanęła przed drzwiami i otworzyła je pewnym ruchem. Pokój wyglądał jak po przejściu huraganu. Albo jak miejsce gdzie ktoś pałał się magią która wymknęła mu się spod kontroli. Ten bałagan nie wyglądał jak bałagan zrobiony przez niekontrolującego się wilkołaka. A w kącie tego wszystkiego siedziała Serafina. W milczeniu patrzyłem jak łowczyni przytula spanikowaną hybrydę.
- Dobra powie mi ktoś o co tu chodzi? - spytałem wreszcie wyjmując następnego papierosa.

< Zhavia? > 
          

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz