13.12.2018

Od Isleen CD Alana

- Co to? - Zapytał chłopak, a ja szybko podniosłam się z łóżka i schowałam zawartość pudełeczka w szufladzie, do której kluczyk zawsze miałam ze sobą. W tej szufladzie trzymałam różne ważne dla mnie rzeczy, takie jak na przykład srebrny puginał, który był pamiątką po moim ojcu.
- Nic takiego. Porozmawiamy o tym po naszym wolnym. - Ucięłam szybko. Alan spojrzał na mnie mrużąc podejrzliwie oczy. - Proszę. - Dodałam w nadziei, że chłopak zgodzi się to na jakiś czas odłożyć, bo na razie naprawdę nie miałam ochoty się z tym wszystkim użerać i chciałam spędzić miło czas z Alanem. Widziałam, że chciał coś powiedzieć, ale w końcu westchnął ciężko i zgodził się na razie dać sobie z tym spokój. Odetchnęłam z ulgą i przyjrzałam mu się.
- Dlaczego jesteś ubrany? Nie kładziesz się jeszcze spać? - Zapytałam zdziwiona.
- To nic takiego. Szukałem Ortrosa. Nie wiedziałem, że jest z tobą. - Mruknął, przyglądając się ogarowi z dziwną ostrożnością.
- Tak, przyszedł do mnie w nocy i położył się obok mnie. Naprawdę, powinien zrzucić trochę kilo. Myślałam, że stracę czucie w nogach, kiedy mi się na nich uwalił. - Prychnęłam z wyrzutem w stronę psa na sterydach. Ortros przybrał minę pod tytułem "Niczego nie żałuję. Odwal się. Nie jestem taki gruby." po czym zeskoczył z mojego łóżka i wielce obrażony wyszedł z mojego pokoju.
- Cieszę się, że jesteś bezpieczna. - Powiedział co mnie zdziwiło.
- A dlaczego miałabym nie być bezpieczna? Coś się stało? - Zapytałam. Alan wyglądał jakby bił się z własnymi myślami, ale w końcu mi odpowiedział.
- Nie, to nic takiego. Po prostu... Powiedzmy, że przyśnił mi się koszmar... - Mruknął, a ja patrzyłam na niego zadziwiona i zarazem zmartwiona jego stanem psychicznym. To ja z naszej dwójki byłam tą, której koszmary nie dawały w nocy spać, a poza tym nie mogłam sobie wyobrazić by Alana Huntera przestraszył na śmierć jakiś koszmar. Po prostu to było nie do pomyślenia.
- Skoro masz koszmary to zawsze możesz spać ze mną jeśli się boisz, że potwór wyjdzie z szafy, by cię zjeść. - Zażartowałam, chcąc rozładować atmosferę, co najwyraźniej mi się udało, bo już po chwili Alan uniósł figlarnie brew i się zaśmiał. Po chwili chłopak wylądował na moim łóżku, całkowicie się na nim rozkładając.
- Co robisz? - Zapytałam zdziwiona.
- Korzystam z twojej propozycji. Boję się, że zły potwór wyjdzie z szafy i mnie zje, więc chyba nie mam innego wyjścia jak spać z tobą! - Uśmiechnął się do mnie, starając się powstrzymać śmiech. Pokręciłam głową z rozbawieniem i podeszłam do chłopaka, a ten od razu przyciągnął mnie do siebie. Od razu wygodnie ułożyłam się w jego ramionach i wtuliłam się w niego niczym mała dziewczynka. To dziwne, ale Alan był jedyną osobą, przy jakiej czułam się bezpiecznie. Nie myślał, że coś jest ze mną nie tak, tylko mi wierzył. Ba! On był taki sam jak ja!
- Rozbierz się. - Nakazałam.
- Ostro. Nie wiedziałem, że masz zadatki na dominę. - Zachichotał, a ja uderzyłam go w ramię i sama zaczęłam chichotać. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że to naprawdę mogło źle zabrzmieć.
- Nie o to mi chodziło. Po prostu... Pewnie jest ci tak niewygodnie. - Wytłumaczyłam się.
- Mhm, jasne. Przyznaj już po prostu, że chcesz zobaczyć mnie bez koszulki. - Zaśmiał się, a ja po raz kolejny uderzyłam go w ramię, również się śmiejąc.
- Oczywiście, marzę o tym dniami i nocami. - Powiedziałam sarkastycznym tonem, ale mimo wszystko to była trochę prawda. Tak trochę bardzo mocno prawda.

<Alan?> Wybacz, że tak długo mi to zajęło. Następnym razem postaram się odpisywać szybciej i więcej ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz