Poczuliśmy dym, który szybko ukazał się jako ciemna , gęsta masa. Wdzierał się do płuc, nie pozwalając oddychać, i do oczu wywołując łzawienie. Nie byliśmy wstanie przez kilka sekund nic dostrzec.
To nas jednak nie powstrzymywało. Byliśmy szkoleni. Zawsze wiedzieliśmy ,że trzeba polegać na wszystkich zmysłach. Ścisnąłem dłoń Raven.
- Będzie dobrze- szepnąłem i zaniosłem się kaszlem.
Usłyszałem , cichy pomruk. Setki głosów szepczących to samo. Sabat dotarł. Był silny, i bardzo dobrze przygotowany. Wydobyłem miecz, słyszałem że nie tylko ja się otrząsłem. Do moich uszu docierał szmer, brzęk broni i wściekłe wycie.
Poszedłem za głosem wiedźm.
Reszta działa się tak szybko. Unik, atak. Krew. Ból. Krzyk. Jeszcze więcej krwi. Pełno dymu i ognia. I pierwsze ofiary. Nie patrzyłem na nich, unikałem ich wzrokiem. Nie zniósłbym widoku, kogoś bliskiego wśród nich. Liczy się tylko Sabat. Pożałują za wszystkich naszych poległych.
Już ja tego dopilnuje.
Dość szybko zorientowaliśmy się ,że jest nas coraz mniej. A wiedźmy wciąż są ustawione w okrąg. Ich głos przybierał na sile. Nie chciałem się dowiedzieć co próbowały wyczarować. Jedno było pewne. Nie mogą skończyć zaklęcia.
Byłem już coraz bardziej zmęczony. Krew sączyła mi się z ran. Próbowałem znaleźć Raven. bezskutecznie , nie chciałem nawet wziąć pod uwagę ,że mogło jej się coś stać. Napotkałem wzrok Sam. Bez słów zrozumiałem ,że myśli o tym samym. Jak najszybciej znalazłem się obok niej.
-Jaki plan?- spytałem. W końcu była czarownicą, musi wiedzieć co robić.
-Trzeba im przeszkodzić- powiedziała najoczywistszą rzecz na świcie.
-No co ty nie powiesz- nie powstrzymałem syknięcia, i wbiłem miecz w dziwne stworzenie które szykowało się do skoku na dziewczynę.
-Dzięki. Trzeba je rozdzielić- powtórzyła , i wywróciła oczami- mam plan. Zbierz mi wszystkie czarownice i kilka osób do osłaniania.
Bez słowa wykonałem jej polecenie , niepewny co kombinuje. Oby podziałało.
Jakiś czas później wróciłem na wyznaczone miejsce.
Sam przygotowała rzeczy na...rytuał?
Zebrane czarownice (koło 9) utworzyło krąg, a Sam była w jego środku. Złapały się za ręce i zaczęły coś mruczeć. Wspólnie z Alanem, Rayanem, Ethanem i Azero pilnowaliśmy by nic im nie przeszkadzało. Kątem oka widziałem jak Sam klęka na ziemie i przykłada dłonie do gleby. Z zamkniętymi oczami coś szeptała. Chwilkę później ziemia się lekko zatrzęsła. A od Sam zaczęła się rozstępować. Odskoczyłem na bok. Dość szybko utworzyła się przepaść, która z zawrotną prędkością powędrowała do Sabatu. Była już blisko. Czułem zwycięstwo. I wtedy roztrzaskana gleba wyleciała w powietrze. Zasłaniając wiedźmy. Kiedy grudki ziemi opadły , zrozumiałem ,że nic z tego. Przepaść zatrzymała się przed Sabatem. Wkurzona Sam uderzyła pięścią w ziemię, wstała i ruszyła wprost na wiedźmy. Miałem nadzieję, że jej złość nie oślepi. Ruszyłem za nią. I kiedy się tego podjąłem, wiedziałem ,że to koniec.
Jednak takiego obrotu sytuacji się nie spodziewałem.
Droga zdawała się wydłużać. Dźwięki docierać jakby z pod wody. I to dziwne uczucie. Przypominające przejażdżkę rollercoasterem. Zawroty głowy, mroczki przed oczami. I ta ciemność, która mnie pochłaniała. Walczyłem z tym. Jednak nadaremno...
~~~
Czułem się jak na kacu. Lekko uchyliłem oczy. Nade mną rozpościerało się granatowe niebo. Niedługo będzie świtać. Bardziej zdziwiły mnie gałęzie drzew, blisko siebie. Podniosłem się do pozycji siedzącej. Byłem w lesie. I nie tylko ja. Pełno ciał. Nie, nie koniecznie. Właśnie jedno z nich wstało. Spojrzałem za siebie i dostrzegłem te wiedźmy. Nie wiele rozumiejąc podniosłem się. I ruszyłem prosto na nich. Jednak stanąłem jak wryty. Dostrzegłem Raven, przed jedną z czarownic. Z początku nie wiedziałem co widzę. Ale kiedy moja siostra osunęła się na ziemię. Dostrzegłem krew. Było jej coraz więcej. Raven skrzyżowała ze mną wzrok. Zerwałem się do biegu.
Nie mogłem do niej dotrzeć. Te wiedźmy nie dały mi podejść. Miałem wrażenie jakby się mną bawiły. Nie mogłem ich zranić, a one robiły tylko uniki. Co chwila spoglądałem na siostrę. Patrzyłem jak uchodzi z niej życie. Wzrok stawał się coraz bardziej zamglony . Łzy napływały mi do oczu. Tylko nie ona. Nie ona.
Jej smutny uśmiech sprawił ,ze już widziałem tylko ją. Nie czułem już bólu, ani strachu przed Sabatem. Miałem wszystko w dupie. Musiałem tylko znaleźć się przy niej.
Byłem jak w transie. Automatycznie wykonywałem pchnięcia i robiłem uniki.
Kiedy po całej ,,wieczności" dotarłem do Raven, miała nieobecny wzrok utkwiony w jednym punkcie. Padłem na ziemię i wziąłem ją w ramiona.
-Nie, nie, nie- zacząłem powtarzać w kółko. To nie mogła być prawda. To nie mogła być moja siostra. Ona nie mogła umrzeć.
Wszystko już przestało mieć sens. Wtuliłem się w bezwładne ciało siostry. Ból nie do opisania rozdzierał mnie od środka. Nawet oddychanie sprawiało ból. Chciałem by to się skończyło, by jej śmierć okazała się fikcją. Chciałem cofnąć czas i nigdy nie odnaleźć tego cholernego pamiętniki. Ból nie pozwalał zebrać żadnej myśli. Czułem jak z jej ciała uchodzi ciepło. Przytuliłem ją jeszcze mocniej. I w końcu uformowała się ta myśl , która nieustannie krążyła. Raven musi żyć.
Położyłem delikatnie ciało siostry.
-Wróć- szepnąłem odgarniając jej włosy z twarzy. Ułożyłem dłonie w miejscu serca. Nie wiedziałem jak powtórzyć sytuację z Aresem, ale Raven musi żyć. Musi. Żyć. Starałem się skupić. Poczuć jak energia przechodzi na nią. Nie ważne jak bardzo bym się starał nic się nie działo.
Już nie słyszałem odgłosu wojny. Powoli zaczynało świtać, a oczy Raven wciąż były nie obecne.
-Roth- usłyszałem cichy niepewny szept za sobą, i poczułem ciepłą dłoń na ramieniu- to koniec. ona nie żyje.
Podniosłem wzrok na Erikę. Na jej smutne oczy, pełne bólu i... litości?
Całą biała bluzkę miała we krwi.
-Gówno prawda- warknąłem do dziewczyny- Gówno. Ona żyje. Raven musi żyć.
I przeniosłem wzrok na siostrę. Znowu próbowałem użyć mocy. Ale nic się nie działo. Dlaczego nic się nie dzieje. Ból zamieniał się w złość. Musiałem coś rozwalić.
Zacząłem głośno klnąc. Wstałem. Na ziemi było pełno krwi i ciał. Czułem ciężki smród śmierci. Kilka osób wpatrywało się we mnie lub Raven. Jakby na coś liczyli. Ale nigdzie nie było śladu Sabatu. Nie było tych wiedźm które ją zabiły. Przywaliłem w pobliskie drzewo. Drzazgi wbiły mi się w pięść.
-Ona musi żyć- wrzasnąłem na rudowłosą, i wróciłem do siostry.- Raven, musisz żyć. Rozumiesz masz żyć. No już. Spójrz na mnie.
-Roth , tak mi przykro- ale nie docierały do mnie słowa Eriki. . Raven musi żyć. Ale wciąż nic się nie działo.
W końcu się poddałem i na nowo przytuliłem siostrę.
-Roth, musimy coś zrobić- zaczęła znowu Erika klękając obok mnie- zostaw ją- poprosiła i próbowała mi ją zabrać. Co mnie wkurzyło.
-To rób. Idz i rób.- wrzasnąłem na nią - wy wszyscy idźcie , to już koniec.
Zaklepane
OdpowiedzUsuń