Zbiłam tak, jak mówiła, to miało pomoc. To miało ja uleczyć, podeszłam do niej szybko. By wyjść z kieszeni sztylet, rozcięłam sobie wierzch dłoni i zaczęłam rysować swoją krwią na jej ciele. Na policzkach, brodzie, czole, dłoniach tam, gdzie się dało. To były różne znaki, różne symbole. Niektóre oznaczały śmierć, inne życie, kolejne kruki i koniec. Był jeszcze jeden, który oznaczał ona, sama nie wiedziała co.
- Raven, zrobiłam tak, jak chciałaś. Musisz żyć. Nie możesz umrzeć. Roth nie da sobie rady bez ciebie, nikt nie da. Mamy jedną z czarownic jest ledwo żywa, jej krew jest czarna tak samo, jak twoja. Co się dzieje? Powiedz co mam zrobić, co mamy zrobić.. Raven nie możesz nas zostawić, jest jeszcze tak wiele.. - urwałam i patrzyłam tępo się na jej ciało, czułam jej ból. Sprawdziłam jej puls, był tak słaby tak ledwo wyczuwalny. Potrzebowała kroplówki, potrzebowała tego wszystkiego, co dostałam od różnych ras.
- Roth, przynieś z mojego pokoju pudełka, są oznaczone. Przynieś je szybko. - próbowałam, by mój głos był spokojny. To nie wyszło zbyt dobrze. Spojrzałam na niego i wrzasnęłam jego imię jeszcze raz. Znowu nie zareagował. Puściłam dłoń Raven i uderzyłam go w policzek. Wówczas zareagował i się ruszył, gdy powtórzyłam. Wróciłam do dziewczyny, zaczęłam powoli wycierać krew. Szukałam punktu, gdzie mogłabym, znaleźć ujście tej krwi. Wiedźma musi wiedzieć, ale nie można jej zostawić samej. Powoli zaczęłam sprawdzać, czy na jej ciele występują jakieś świeże blizny, znaki bądź piętna. Nie znalazłam, jednak krew musiała się skąd brać. Dopóki nie wypróbuje wszystkiego, co mam nie uwierzę w jej śmierć. Ona przeżyje, nawet jeśli będzie wampirem, czy demonem, przeżyje to i będzie żyć.
Roth, nie było go tak długo. Czekałam, chciałam go już poszukać, ale przyszedł z pudelkami. Zabrałam je od niego i zaczęłam wszystko wyjmować, patrzeć i przeglądać. Zatrzymałam się, gdy wstrzyknęłam w szyję Raven strzykawkę z serum.
- Roth idź przesłuchać wiedźmę, dowiedz się wszystkiego, zmuś ja. Nie pozwolę jej umrzeć, zrobię wszystko, by przeżyła. - powiedziałam i wypchnęłam go z pokoju. Zajęłam się nią, pacjentka, która kaszlała czarną krwią. Podawałam jej różne specyfiki, próbowałam podać antyciała w innej krwi. Starałam się, że jak tylko się dało.
Szło beznadziejnie, podłączona kroplówka, a nawet dwie z różnymi substancjami. Była tam krew wampirów, może ona jej może. Może uda jej się przeżyć, na pewno się uda. Nie może się to tak skończyć, nie można tego wszystkiego stracić. Robiłam, co tylko się dało, patrzyłam na jej stan, choć sama powoli moja nadzieja gasła. Próbowałam użyć wszystkiego, sama próbowałam też oddać jej własną krew, cokolwiek byle ja uratować. Chciałam podać jej jeszcze inne substancje, ale wtedy ktoś wszedł i zaczął mnie odciągnąć od niej.
Raven się nie ruszyła, ktoś coś mówił, ale ja nie wierzyłam.
- Ona żyje, jej tętno jest słabe, ale żyje. Zostawcie mnie, pomogę, uratuje ją, jej krew.. - nie dokończyłam. Na dłoniach miałam jej krew, a potem widziałam ciemność.
~Dwa dni później~
Minęły dwa dni od śmierci Raven, od pogrzebu. Zabiłam ją po raz pierwszy, chciałam zabić wiedźmę, jednak leżałam na swoim łóżku i nawet się nie ruszyłam. Wieczorami chodziłam potrenować, przynajmniej się wyżyć i powspominać to, jaka była wspaniała. Nie widziałam Rotha, inni byli tacy przygnębieni. Unikałam ich, wychodziłam na misję, potrzebowałam czegoś do zaakceptowania tego, że nie potrafiłam jej pomóc. Moja pomoc przyniosła odwrotny skutek...
Dziś podeszłam do pokoju, Raven. Stałam przed drzwiami i czekałam, chciałam zapukać, ale się wahałam. Koniec końców zapukałam, a potem weszłam do środka. Na łóżku siedział Roth, jego puste spojrzenie mogło przeszyć cię na wylot. Podeszłam niepewnie, zamykając drzwi. Usiadłam obok niego, choć pewnie samotność dobrze by mu zrobiła, albo też nie. Kilka razy otwierałam usta, by coś powiedzieć, ale żadne słowo nie opuściło mnie..
- Co ona mówiła? Jakie kruki, pióra? Co ona ci powiedziała? Gdybym wcześniej dotarła, może by nie zginęła. Głupia myślałam, że ja uratuje. Tą wiedźmą się z nami bawi, czas ją zabić. Ich wszystkich. - powiedziałam jak w jakimś amoku, złości. Pierwsze pytania były jeszcze z ciekawości, z chęcią rozmowy. Potem jedynie złość, ból i wściekłość.. Narastały i jeszcze bardziej. Wstałam i ruszyłam do drzwi, jakaś dłoń mnie zatrzymała.
Roth?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz