Mój plan się udał. Młodzi likani okazali się bardzo pomocni. Jeżeli udało mi się z nimi, większa połowa watahy również była by posłuszna. Joseph chyba nadal nie bardzo wiedział co się dzieje. Wpatrywał się we mnie pytającym wzrokiem. Widziałem jak wyraz jego twarzy się zmienia. Czułem jak zmieniają się jego emocje. Teraz tylko musiałem zapłacić za swą dziwną przyjaźń z demonicą. Cholera co ja robię. Nigdy nie miałem myśli samobójczych.
To był jedyny plan który mógł wypalić. Azero będzie miała wolną drogę ucieczki. Żaden wilkołak nie będzie przejmował się demonem kiedy kilka kroków dalej rozgrywają się losy całej watahy. Odszukałem ją wzrokiem była równie zaskoczona co mój alfa. Lecz w porównaniu z alfą znacznie szybciej pojęła co się dzieje.
Uciekaj poprosiłem ją w myślach.
Jak by je usłyszała rozejrzała się dookoła i ruszyła przed siebie. Odetchnąłem z ulgą i na nowo całą uwagę skupiłem na alfie który przyglądał mi się przechylając głowę. Nic dziwnego że nie uważał mnie za żadne zagrożenie. Nie byłem pewien czy dał bym mu radę w pełni sił, a co dopiero kiedy ledwo trzymałem się na nogach. Miałem tylko nadzieje że uda mi się zająć go na tyle by dziewczyna zdołała oddalić się wystarczająco.
- Czyż byś się rozmyślił? - spytał uśmiechając się wrednie. Przyjrzałem się uważnie czekając na atak z jego strony ale Joseph stał odprężony, a w jego oczach nie dostrzegłem żadnych zmian oznaczających nagłą przemianę.
Nie uważał mnie za zagrożenie.
Te spostrzeżenie mnie rozwścieczyło. Ręce zaczęły mi się trząść i czułem swędzenie pod skórą. Wiedziałem że zaraz przyjdzie ból ale wyczekiwałem go z utęsknieniem. Wyraz twarzy alfy zmienił się natychmiastowo kiedy ujrzał w moich oczach złote tęczówki poprzedzające przemianę.
Byłem tak pochłonięty swoim przeciwnikiem że zauważyłem demonice dopiero kiedy była na wyciągnięcie ręki od Josepha.
- To tak dla wyrównania szans - Mruknęła alfie do ucha. Ruszyłem do przodu sam nie wiedząc kogo chciałem chronić. Jednak byłem zbyt wolny. Dziewczyna już wyciągała srebrny sztylet z zadanej rany odrzucając broń w moją stronę.
Moja nieudolna próba ratowania sytuacji została odebrana jako atak więc Joseph nie zastanawiając się więcej rzucił się na mnie. Dalej wszystko toczyło się zbyt szybko. Nie wiedziałem co zrobiła Azero mogłem mieć tylko nadzieje że opuściła już ten budynek. Jej podstę faktycznie wyrównał nasze szanse. W pewnym momencie zacząłem nawet zdobywać przewagę nad swoim alfą. Złapałem go za gardło przyduszając do podłogi. Kiedy przetestował mój chwyt i nie dał rady się z niego uwolnić przestał walczyć i spojrzał mi w oczy. Zobaczyłem w nich strach ale i ulgę. Myślałem że już dawno utracił całe człowieczeństwo. W końcu odczuł coś więcej niż tą nieludzka, dziką wściekłość którą widziałem w nim przez ostatnie 50 lat. Wystarczyło tylko przemienić się i zabić alfę tym samym przejmując jego tytuł. Takie były zasady, jednak nie mogłem tego zrobić. Po tym co przed chwilo zobaczyłem nie mogłem zabić Josepha chociaż był dupkiem był również moim przyjacielem.
- Na co czekasz - warknął wściekły
- Nie jestem tobą, nie zabije cię - wyznałem luzując nie co chwyt - przecież nie musimy tego robić. Jesteśmy przyjaciółmi
Liczyłem na to że teraz zakończymy całą tą farsę. Przecież ja nigdy nie chciałem zajmować jego miejsca. Walka wydawała się zakończona jeszcze bardziej poluzowałem chwyt kiedy Joseph wykorzystał sytuacje. A ja wylądowałem przygwożdżony do podłogi.
- A trzeba było - mruknął alfa, a ja ujrzałem błysk srebrnego sztyletu niebezpiecznie blisko twarzy
Dlaczego jestem takim idiotą?
- Zabijesz mnie srebrem? - dopytałem
- Jestem alfą zabijam kiedy i jak mi się podoba - skomentował.
Zamknąłem oczy przygotowując się na cios. Ostatecznie przecież wiedziałem że tak to się skończy.
Jednak cios nie nadchodził. Otworzyłem oczy patrząc jak Joseph stoi na przeciwko Azero. Demonica zawzięcie atakowała likana.
Jeszcze raz zamknąłem oczy aby na nowo je otworzyć. Jednak obraz się nie zmienił. Westchnąłem patrząc na sztylet wbity 2 cm od mojej głowy.
Teraz znów pozostawał dylemat kogo mam chronić.
Mogłem tak stać minutami jednak nie miałem na to czasu. Ruszyłem i stanąłem między nimi.
- Demonia su.a próbowała cię bronić - roześmiał się Joseph
< Azero >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz