5.08.2018

Od Rayan'a CD Yin

Coraz rzadziej przesiadywałem w hotelu który dotychczas robił za mój dom. Chociaż moje relacje z alfą znacznie się poprawiły oboje z ulgą przyjęliśmy moje postanowienie że mniej będę udzielał się w stadzie. Oczywiście zajmowanie się nowicjuszami nadal pozostało w moich obowiązkach i byłem obecny na każdym zebraniu jednak mieszkałem u siebie, a to co robię i z kim były tylko moją sprawą. 
Właśnie wróciłem ze swojego porannego treningu marząc o prysznicu. Nacisnąłem klamkę. Od dawna przestałem zamykać je na klucz. Przecież zwykły złodziej nie jest dla mnie problemem i zapewne znalazł bym go w przeciągu 2 godzin. A godnego mnie przeciwnika nie zatrzymał by zwykły zamek. Więc odkąd kupiłem swoją posiadłość jest to dom wiecznie otwarty. Wystarczyło że otworzyłem drzwi i od razu wyczułem cudzą obecność. Zaciągnąłem powietrze aby rozpoznać zapach. Nie zdziwił mnie fakt że intruzem okazał się Joseph.
- Skocze tylko pod prysznic - wypaliłem z korytarza. Omijając salon wszedłem na górę. Wziąłem losowo wybrane ubrania z szafy i skierowałem się do łazienki. Ciekawiło mnie czego chciał ode mnie że ruszył swoje alfie cztery litery i pofatygował się aż tu.
Pięć minut później wchodziłem do salonu gdzie na fotelu z nogami na stole siedział Joseph popijając piwo z butelki i przełączając kanały w telewizorze na wyciszonym dźwięku.
- Widzę że się rozgościłeś - zauważyłem siadając
- Czekam na ciebie już 48 minut - mruknął nie przerywając zajęcia.
- Więc co zmusiło cię do tego poświęcenia? - dopytałem biorąc od niego drugą butelkę - mogłeś przecież mnie wezwać
- Wiesz że Asai ma córkę? - spytał nagle odkładając pilot
- A niby skąd miałbym to wiedzieć? - dopytałem
- Przecież go śledziłeś - zauważył alfa podirytowany
- Nie Joseph śledziłem Stanley'a. Interesowałem się Asai tylko dlatego że spotykał się ze Stanley'em. - sprostowałem - Chyba krwiopijca nie jest na tyle głupi by wychwalać się córeńką na lewo i prawo. Z reszto chce ci przypomnieć że przeszkodziłeś mi w śledzeniu ich atakując Azero. - warknąłem
- Cały czas będziesz mi wypominał tą demonice?
- Nie, będę wypominał ci że uznałeś mnie za zdrajce - warknąłem piorunując go wzrokiem
- Nie przyszedłem się kłócić - wyznał Joseph
- Skąd wiesz że Asai ma córkę? - dopytałem po chwili hamując swój narastający gniew.
- Stąd że skontaktowała się ze mną umawiając na spotkanie
Chwile patrzyłem na alfę czekając aż powie że wróciło jego poczucie humoru, a to jakiś nieudolny żart. Jednak nic takiego nie nastąpiło.
Czego może chcieć córka Asai?
- Idziesz sam? - dopytałem
- Podkreśliła że mam przybyć sam - powiedział zamyślony dopijając piwo
- Wiesz że to może być pułapka - powiedziałem
- Wiem dlatego ci to mówię - zaczął - jeżeli nie wrócę wiesz kto za tym stoi. Zostaniesz alfą i pomścisz moją śmierć.
Patrzyłem na niego przez dłuższą chwilę. On doskonale wiedział że może nie wrócić, a mimo wszystko zamierzał iść na spotkanie. Próbowałem zrozumieć co nim kierowało przecież mógł to zbagatelizować.
- Kiedy te spotkanie? - spytałem
- Dziś
***

Jospeh nie chciał powiedzieć nic więcej chociaż starałem się wyciągnąć z niego jakieś informacje. Zostało mi tylko mieć się cały czas na baczności i wychwytywać najdrobniejsze zmiany w nastroju alfy. 
Mój upór i wytrwałość została nagrodzona. Wyczułem nagłe i szybko zmieniające się emocje alfy które starał się maskować. To mi wystarczyło. Skupiłem się i dzięki więzi zacząłem iść w miejsce w którym znajdował się Joseph.
Kiedy się zbliżałem wyczułem zapach Joseph'a co utwierdziło mnie w przekonaniu że dobrze trafiłem. Lecz nie wyczuwałem wampirów. Oprócz owej córki która pachniała... interesująco na pewno nie jak typowy wampir. Co dziwniejsze zapach ten wydawał mi się znajomy. Na placu znajdował się jeszcze Stanley oraz jaguarołak Waleria.
Wyostrzyłem słuch próbując zorientować się w sytuacji.
- ...Bo tej samej nocy, gdy do niego przyszłam, już go nie było. Próbowałam go wyśledzić, ale jego zapach się urwał. - usłyszałem słowa kobiety, a po nich nastała chwila ciszy.
- Był u mnie, wpadł, poinformował, że nadchodzą. - zaczął Stanley. Nie miałem co do tego wątpliwości - Powiedział, gdzie się ukryć, aby nas nie znaleźli. Gdy cienie zniknęły, on był przez nie otoczony. Powiedział, że Yin go znajdzie, w tym jeszcze jeden wilkołak.
Zapewne już wyczuli mój zapach. Nie było sensu się skradać. Nadal nie bardzo rozumiejąc ruszyłem by zrównać się z Joseph'em. Miałem racje jaguarołakiem była Waleria.
- Rayan? - Przeniosłem wzrok na dziewczynę, która wymówiła moje imię. Teraz mogłem przyjrzeć się córce Asai i aż mnie wmurowało.
- Co ty tu robisz? - spytałem zbity z tropu. Przecież to niemożliwe ona nie może być córką... szlak czy ja zawsze muszę ładować się w kłopoty
- Szukam brata Jasona. Może widziałeś go, wiesz, gdzie może być. Bądź kto go gonił? - spytała z nadzieją w głosie
Jason?
Próbowałem przypomnieć sobie jego zapach. Przecież zamieniłem z nim kilka zdań. Nie widziałem go jednak od kilku miesięcy.
- Chyba ci nie pomogę - wyznałem w końcu - nie widziałem go, wybacz.
Jej nadzieja zgasła tak szybko jak się pojawiła. Zrobiło mi się jej szkoda. Nie tylko nie to. Przecież nie mogę niańczyć każdej napotkanej dziewczyny. Nie jestem żadnym pieprzonym rycerzem. Wystarczająco miałem kłopotów kiedy zacząłem pomagać demonicy. Chociaż nie Azero bardziej pomagała mnie. Była jeszcze łowczyni której uratowałem jej życie i w każdym przypadku obrywałem po tyłku.
Czy to nie wystarczy?
Spojrzałem na Yin i wszystko stało się jasne
Siedź cicho błagałem sam siebie.
- Ale mogę ci pomóc - zacząłem - na pewno ktoś coś wie. A największym źródłem informacji w mieście jest Felix lub Madeline. Jeżeli chodzi o tego pierwszego mogę ci pomóc się z nim spotkać.
< Yin?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz