Choć mam kilku znajomych wśród czarownic nigdy nie byłem świadkiem ich czarów. Zawsze miałem świadomość że magia istnieje, że jest czymś namacalnym. To jednak zobaczenie tego na własne oczy, poczucie jak magia kłębi i ociera ci się o skórę to coś zgoła innego. To wszystko było ekscytujące.
Patrzyłem oniemiały na prace Yin. Podszedłem powoli, z wahaniem do własnego klona. Miałem wrażenie jak bym patrzył w lustro 3D. Był dopracowany w najdrobniejszych szczegółach. Nie miałem się naprawdę do czego przyczepić. Klon wyglądał jak ja, nosił mój zapach, a nawet zachowywał się identycznie.
Dlaczego nie urodziłem się czarownikiem?
Yin złączyła nas z klonami jakimś czarem dzięki czemu miałem całkowitą kontrolę na sobowtórem.
***
Droga do mieszkania łowcy nie była długa. A dzięki klonom nie obawiałem się spotkania. Zostałem uprzedzony że łowca nie mieszka sam, ale w chwili kiedy drzwi się otworzyły, a w progu stanęła ładna ciemnowłosa Nefilim byłem zaskoczony. Dziewczyna przechyliła delikatnie głowę na bok uważnie nas obserwując. Nie miała żadnej broni na pewno wyczuła kim jesteśmy mimo to nie wyczuwałem jej strachu. Ciemnowłosa uśmiechnęła się i cofnęła krok do tyłu wpuszczając nas do mieszkania. Yin przekroczyła próg pierwsza. Ja chwile się wahałem. Wiedziałem że nie mogą mi nic zrobić. Ale instynkt był silniejszy. Więc kiedy zmusiłem się do zrobienia tego kroku Alan stanął obok swej towarzyszki piorunując nas wzrokiem. Jednak nie wydawał się zaskoczony rzekł bym że wyczekiwał tej wizyty.
- Gdzie mój brat Jason. - warknęła Yin
- Od razu do konkretów. Jason, hmm. Czyżby wilkołak. - uśmiechnął się zadziornie
- Alan. - upomniała go jego dziewczyna, chwile patrzyli sobie prosto w oczy. Po czym chłopak westchnął ciężko. Oparł się o ścianę splatając ręce na piersi
- Ściągam go w sprawie zabicia dwóch ludzi, wampira, syreny, oraz dwóch łowców. Gdy spotkałem Felixa dostałem listę, kto jeszcze ma zginąć. - powiedział
Yin wyjęła listę którą dostała od Felixa. Spojrzałem jej przez ramię na ostatniej pozycji widniało nazwisko Alana. Yin schowała kartkę tak szybko jak ją wyjęła. Bez słowa złapała ciemnowłosą za łokieć i pociągnęła ją w głąb domu. Sama łowczyni nie bardzo się opierała. Za to wyczuwałem emocje targające Alanem. Czułem że będą kłopoty w głowie zacząłem układać plan wtedy łowczyni machnęła na chłopaka a ten na powrót oparł się o ścianę. Jednak nadal wyczuwałem jego złość.
- Nic jej nie zrobi - uspokoiłem chociaż sam odczuwałem niemały niepokój.
- Wiem - odparł Alan i pierwszy raz spojrzał na mnie - jesteście tylko projekcją, magiczną sztuczką.
Zaskoczony wpatrzyłem się w łowce, klony były doskonałe. Nie rozumiałem jakim cudem wyczuł podstęp. Musiał chyba wyczytać z mojej twarzy nieme pytanie i szok bo parsknął śmiechem.
- Znam się na istotach posługujących się magią. - wytłumaczył - wyczuwam ją na kilometr.
Czekałem aż powie coś więcej ale milczał wpatrzony w drzwi za którymi zniknęły dziewczyny.
- Twoje nazwisko jest na liście - za uwarzyłem. Łowca znów przeniósł na mnie wzrok
- Isleen też jest na liście - odparł. Wyczułem jego złość, bezradność i ból. Nie miałem wątpliwości że Isleen to ciemnowłosa łowczyni.
- Co wiesz o tej liście? - dopytałem ostrożnie
- Nie wiele - wyznał z końcu. - Właściwie to nic. Tylko tyle że są tam nazwiska zarówno zwykłych śmiertelników, łowców jaki i istot ciemności. Znajdują się tam wszystkie gatunki. Zupełnie nic ich nie łączy. Ginął w kolejności w której są zapisani jednak nie ma żadnego schematu. Nie można się na to przygotować, nigdy nie wiemy kiedy zaatakują znowu. A wszystkie ofiary umierają w ten sam sposób.
- Co ich zabija? - dopytałem
- Jestem łowcą widziałem już wiele ciał pozostawionych przez różne gatunki. - zaczął Alan - wygląda to jak rytuał. A jak mowa o rytualne na myśl nasuwa mi się Sabat Ofiarny. Są nieuchwytni moja rodzina poluje na nich od lat.
- A co ma wspólnego z tym wszystkim Jason? - spytałem
- Pozbycie się sabatu leży w moim interesie jak i w interesie wszystkich. Od paru miesięcy na oku mam również Jasona nie wiem jeszcze ile ma z tym wszystkim wspólnego ale miesza się w sprawy sabatu. Jak już mówiłem podejrzewam go o kilka zabójstw... - przerwał nagle kiedy drzwi się otworzyły a ze środka wyszła Isleen.
- Gdzie Yin? - spytałem kiedy jej nie za uwarzyłem
- Wróciła do siebie - wyjaśniła dziewczyna
- Sabat jest niebezpieczny. Nawet jeżeli Jason jest niewinny wszyscy łowcy mają go na celowniku - powiedział Alan - jeżeli go spotkam nie będę zadawał pytań.
- On na pewno nie ma nic wspólnego z sabatem. Yin również jest na liście
- Do jakiej watahy należy? - spytał wiedziałem że to podchwytliwe pytanie
- Do żadnej
- Nikt nie będzie za niego ręczył. Sabat mógł nakarmić go bajeczkami może nie być już tą osobą którą znaliście. Może bez wahania wydać na śmierć swoją siostrę. Tu masz mój numer - podał mi kartkę - skontaktuj się
Wiedziałem że to koniec rozmowy skierowałem się do drzwi i opuściłem mieszkanie. Teraz musiałem tylko wrócić do siebie ale nie bardzo wiedziałem jak. Więc ruszyłem do hotelu.
Cała ta sytuacja jest bardzo dziwna. Nie chciało mi się wierzyć że Jason mógł dogadać się z Sabatem. Dowiadujemy się co raz więcej rzeczy lecz to wcale nie przybliża nas do rozwikłania zagadki. Każda odpowiedz stawia tylko kolejne pytania.
Kiedy dotarłem do hotelu Yin siedziała na jednym z łóżek. A ja oczami klona patrzyłem na siebie. Wyglądałem jak bym był w transie. Moje oczy zaszły całkowicie mgłą.
- Czego się dowiedziałaś? - spytałem hybrydy
< Yin?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz