15.08.2018

Od Yin do Rayan'a

- Możemy wysłać kopie, zaraz ci o tym powiem. One to mogą za nas załatwić, a my ich oczami wszystko będziemy mogli widzieć, jedynie nic nie powiemy, ale zadbam, aby wszystko zostało powiedziane. - powiedziałam. Wstałam i nieco się oddaliłam, kucnęłam, aby sprawdzić mapę na nadgarstku. Niuchacze przybyły z kolejnym dowodem. Wysunęłam dłoń, a wilk, znaczy Rayan zjawił się obok mnie.
- Niuchacze? - spytał. Wypowiedziałam pół szeptem kolejne słowa z księgi, a wnet kiwnęli i dalej pobiegły. Wstałam i złapałam chłopaka, aby zaprowadzić go w zaciszne miejscem.
Gdy już byliśmy w takim. Wyjęłam księgę z torby, aby wypowiedzieć zaklęcia dwa bądź trzy. Nasze osoby, zostały dokładnie skopiowane, tak aby nikt nas nie zauważył. Nałożyłam czar na jego i swoją bransoletkę, po czym powiedziałam klonom wszystko, o co mają zapytać. Dałam im notes z pytaniami oraz aby mogli zapisać wyniki.
Otworzyłam portal, tuż pod jego mieszkanie i przeszli przez niego.
- Tak niuchacze, babcia mnie nauczyła ich wzywać. Jednak tym razem wysłałam ich nieco więcej, aby mogli większy obszar przeszukać. - powiedziałam. Chłopak był nieco zdezorientowany tym wszystkim, ale tylko kiwnął głowa. Wynajęliśmy pokój, niedaleko i tam też byliśmy.
- To czas zaczynać. Ukubona ngamehlo ama-clones. - po tych słowach. Widzieliśmy to, co nasze klony.
***
Oboje szliśmy do jego mieszkania, zapytałam kilka razy, po czym jego kobieta nam otworzyła. Wpuściła nas, a łowca się pojawił.
- Gdzie mój brat Jason. - warknęłam.
- Od razu do konkretów. Jason, hmm. Czyżby wilkołak. - uśmiechnął się, już byłam gotowa, aby go zabić.
- Alan. - powiedziałam jego dziewczyna. Ten kiwnął głowa.
- Ściągam go w sprawie zabicia dwóch ludzi, wampira, syreny, oraz dwóch łowców. Gdy spotkałem Felixa dostałem listę, kto jeszcze ma zginąć. - powiedział.
Wyjęłam listę i sprawdziłam na odwrocie. - Alan, będzie ostatni, a przed nim jego dziewczyna. - przeczytałam. Złapałam jego dziewczynę za rękę i poszłam z nią do pokoju. Alan chciał ruszyć, ale dziewczyna ręką mu zabroniła.
- Teraz mów co wiesz. - warknęłam.
- Twój brat, jest goniony przez większe zło, tak samo, jak ty. Wiesz o tym, a mimo to dalej robisz swoje. Jasona, widziałam, jak walczy, wraz z tobą i Rayanem. Ty jednak nie powiedziałaś im, że Jason nie jest synem Asaia. - powiedziała.
- Przejdź do rzeczy, bo zginiesz. - warknęłam.
- Wiem. Z listy zginęły kolejne osoby. Ty i brat spotkacie się tam, gdzie wszystko się zaczęło. Na dachu najwyższego budynku, wtedy gdy nadejdzie pora. Rayan będzie z tobą, jednak stanie po stronie twojego brata i oboje będą starać się ciebie zabić. Wezwałaś stworzenie, którego nie wypędziłaś. Będziesz musiała się z nim zmierzyć, do tego przyda Ci się ten sztylet. - powiedziała, po czym podała starożytny sztylet. Zawinęła go w bandaże. Rzuciłyśmy na nie zaklęcie, po czym mogłam go schować do torby. - Klony dobry pomysł Yin. Ruszaj, Rayan musi jeszcze pomówić z nim, a ty musisz porozmawiać z babcią. Niebawem ponownie się spotkamy. - powiedziała. Po czym mój klon znalazł się przede mną. Nie wiem, w sumie jak.
Złapałam jej rękę, a tuż po tym znalazła się we mnie. Spojrzałam do torby, był sztylet otoczony bariera, tak jakby go nie było.
Wstałam z łóżka i zadzwoniłam, do babci, aby umówić spotkanie.
- Ciekawe jak Rayan sobie radzi.

Rayan?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz