,,Ani mi się wasz w to wtrącać, będę za 10 minut masz być w swoim pokoju"
Wiadomość od siostry sprawiła ,że równo po 2 minutach wybiegłam z domu i w ostatniej chwili wsiadłam do metra z telefonem przy uchu. W jak najszybszym czasie dostałam się do ,,zamku" Blackwoodów, w którym jak mówiła Raven , czekali na mnie bliźniacy i... Erika. Okazało się ,że kiedy tu jechałam rudowłosa znalazła zwłoki. Trup leżał w salonie. I no cóż , nie wyglądał najlepiej. Jak się okazało był to wampir. Całe jego ciało pokrywały znaki, musiały zostać wyryte ostrzem, a trucizna sprawiła ,że rany po czarniały. Na ten widok serce zaczęło mi szaleć, a w głowie mi zawirowało. Widziałam te znaki, znałam je. Oczy zaszły mi łzami.
-musiał tam leżeć dobrych parę godzin- wtrąciła Erika. Przecząco pokręciłam głową.
- Wybacz Sam ale Erika ma racje, ile trupów w swoim życiu widziałaś?- poparł ją Roth, który odkąd przyjechałam dziwnie patrzył na dziewczynę, sprawiał wrażenie jakby jej obecność mu nie była na rękę i najchętniej by się stąd wyrwał, jednak cały czas się przy niej kręcił.
Uklękłam przy nieżywym i lekko dotknęłam jednego ze znaku, jednak szybko cofnęłam rękę, czując w niej przeszywający ból, kiedy spojrzałam na dłoń okazało się ,że na palcach mam...popiół.
-Jest tutaj?- spytałam cicho Roth'a. nie wyczuwałam obecności.
-Nie -odparł wyraźnie podirytowany, w końcu jego dar by nam w tym momencie bardzo pomógł.
-Wiesz co to za znaki?- spytała Raven, odkąd przyjechałam odezwała się pierwszy raz. Skinęłam tylko głową i podpaliłam pęk ziół , który wyjęłam z torby, okadzając ciało. -A więc? I kiedy został zabity? Sam odpowiadaj na pytania!
Jeszcze nigdy nie widziałam jej w takim stanie.
-Niecałą godzinę temu,- odparłam.
-To nie możliwe....
-Możliwe- przerwałam Roth'owi- ma przyśpieszony proces rozkładu. Za kilka godzin to zostanie z niego kupka popiołu- wyjaśniłam najspokojniej jak umiałam. Niestety przeszłość mnie dopadła i porywała w swe objęcia.
-Znaki- wtrąciła podirytowana Raven.
- Po co ktoś nałożył ten czar?-spytał Roth- no i kto?
- To raczej efekt uboczny znaków, dodatkowo ktoś może nie chciał aby został znaleziony, naprawdę nie mam pojęci.
-A więc kto?- syknęła Raven ale nim odpowiedziałam rozdzwonił się jej telefon który odebrała.
-Sabat ofiarny-odparłam ale raczej każdy się tego spodziewał, Raven tylko skinęła na znak ,że usłyszała i gdzieś poszła.
-A co to za znaki?
-nie mam pojęcia...
-Ale widziałaś już je?
-Niestety tak. Nie wiem co oznaczają i co dają. Ale to jakiś rytuał. Znaki nie są do końca czarownic. Muszą pochodzić z pierwszych ksiąg, które demony wręczyły czarownicom.
-A nie wspominałaś przypadkiem że zostały zniszczone.
-Najwidoczniej nie wszystkie, czarownice od wieków ich szukają, a może znalazły inny sposób.
-Gdzie je widziałaś?
-moja matka.....- zaczęłam ale huk drzwi mi przerwał.
-Kazałam ci zostać w domu- usłyszałam przeuroczy głos mojej siostry, jak ona w ogóle mnie tu znalazłam - nie mieszaj się w to , nie wystarczy ci to co się stało z naszą matką? To nie nasz problem, niech łowcy się tym zajmą.
-Sabat ofiarny jest naszym problemem , zresztą widziałaś te znaki, matka musiała je skądś wziąć, ona je znała.
-ona przez nie zginęła....
Zapadła cicha. Chyba pierwszy raz zabrakło mi słów.
-Sam, proszę...
I w tym momencie wróciła Raven
-Azero znalazła kolejnego, zaraz tu będzie- oznajmiła i zdziwiona zerknęła na Henriette, jednak niczego więcej nie powiedziała.
-Musimy im pomóc- powiedziałam cicho. Siostra westchnęła tylko i machnęła z pełną gracją ręką. Zwłoki uniosły się. Buteleczka którą wyjęłam otworzyła się a jej zawartość wyleciała i otoczyła ciało. Henrietta cicho coś mruknęła pod nosem i opuściła dłoń.
-Zabezpieczone- oznajmiła
-To dobrze, zaraz będzie kolejne.
***
W taki sposób minęły nam kolejne godziny co chwila ktoś dochodził i doręczał nowe zwłoki, nie długo nie będzie gdzie ich trzymać. Dotarli już chyba wszyscy. I stała się rzecz najdziwniejsza. sabat Ofiarny się ujawnił i przekazał wiadomość. ,,Będzie jeszcze 20 ofiar, zanim skończą składać ofiary". Czemu to zrobili ,czyżby w coś z nami grali? Raven byłą już na granicy wytrzymałości.Zhavia, Alex i Serafina gdzieś pojechały. A ja wdałam się w cicho dyskusje z siostrą. W końcu i tak wyszło na moim.
-Pojedziemy z Henriettą do domu- oznajmiłam Raven- znaczy tam gdzie kiedyś mieszkałyśmy. Pokręcimy się tam trochę ,poszukamy, może znajdziemy coś co matka próbowała ukryć albo wręcz przeciwnie.
Raven skinęła tylko głową, a kiedy odchodziłam zawołała za mną.
-Niech Nik was tam przeniesie nie mamy czasu. Weście kogo wam trzeba i wróćcie jak najszybciej.
Skinęłam głową, Henrietta szybko sporządziła kadzidło które ochroni nas przed obcą mocą. W tym przypadku Nik'a.
-Możemy podskoczyć do Polski, może znajdziemy coś o sabacie z Łysej Góry- powiedziałam cicho do Henrietty
-Nie bądź nie mądra, sabat z Łysej Góry nigdy nie istniał, w bajki wierzysz?
***
Wzięliśmy ze sobą Azero, Noemi i Gabbi'ego . Chciałam jeszcze zabrać Alana. Ale chyba lepiej będzie jeśli łowcy nie będą się rozdzielać to chyba oni są głównym celem.* Historia czarownic
(napisano: 17.11.2018 /edytowane : 06.12.2018
czas następnego: 13.12.2018)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz