21.11.2018

Od Alana CD Isleen

Siedziałem bez sensu i jak idiota wpatrywałem się w miejsce gdzie jeszcze przed chwilą siedziała dziewczyna. Los jest nie przewidywalny. Kto mógł by się spodziewać z takiego obrotu sprawy. Kto mógł by się spodziewać że Leen sprawi, że zapragnę zostać w jednym miejscu, że będę czuł się jak w domu. Uśmiechnąłem się do siebie. Może w końcu wszystko zacznie się układać? Może w końcu będę mógł dać sobie spokój z sabatem. Jutrzejszy dzień będzie początkiem nowego życia. I zdecydowanie muszę zaprosić ją na randkę.
Wstałem z kanapy przeciągając się, spojrzałem na zegarek na wyświetlaczu. Było późno, cicho by nie obudzić Leen wstałem i podszedłem do okna. Otworzyłem je i zapaliłem papierosa. Przyglądałem się ludziom, turystom z różnych krańców świata. Roześmianym nastolatkom, którzy zapewne w planach mają wkręcenie się do jakiegoś klubu. I nawet tu można było dostrzec wampiry, czy demony czające się na nieostrożnych.
Mój instynkt łowcy kazał mi wyjść i zapolować. Westchnąłem cicho, dopaliłem papierosa i zamknąłem okno. Następnie cicho skierowałem się do pokoju. Usiadłem na łóżko wykrzesałem z palców ogień i zacząłem swój wieczorny rytuał. Jak zawsze zacząłem kartkować, stary, zniszczony dziennik mojego ojca, z którym nigdy się nie rozstawałem. Spojrzałem na swoją rodzinną fotografię przyklejoną do okładki. Sam już nie wiedziałem czy powinienem dalej ścigać Sabat. Czy właśnie tego by chcieli? Zamknąłem dziennik i schowałem go do kieszeni kurtki. Ściągnąłem koszulkę i walnąłem się do łóżka wpatrując się w sufit.
- Nie wywiązujesz się z umowy Alanie Hunter, potomku Salomona mój synu. - zagrzmiał głos Beleta. Rozejrzałem się dookoła gotowy na spotkanie twarzą w twarz z upadłym. Lecz pokój był pusty. A głos dobiegał jak by zewsząd.
- Nie określiłeś się czasowo - zauważyłem - chcę przypomnieć że nie mamy żadnego spisu z którego mógł bym skorzystać.
- Nie zapominaj że mój ogar nadal jest na moje polecenie. - powiedział nakładając naciska na mój i moje. - chce zobaczyć że wywiązujesz się z umowy
W uszach nadal brzmiało mi ostatnie słów. Jak oblany zimną wodą zerwałem się z łóżka. Było gorąco jak w saunie i wiedziałem że sam wywołałem ten stan. Wyciągnąłem telefon i spojrzałem na zegarek, nie minęło dłużej niż 5 minut. Wiedziałem że już nie zasnę. Po głowie kotłowały mi się pojedyncze słowa: umowa, ogar, polecenia. 
Sięgnąłem po koszulkę i wciągnąłem ją na siebie. Musiałem wyjść na zewnątrz.
- Ortros - szepnąłem, ale ogar się nie poruszył, a byłem pewien że słyszałem jak układa się przy łóżku.
Wyszedłem z pokoju i zacząłem poszukiwania ogara. Te trzy słowa brzmiące w głowie również nie pomagały.
Mój nie pokój rósł z każdym przeszukanym pomieszczeniem. Stanąłem przed drzwiami Leen jedynym pomieszczeniem w którym nie szukałem. Zawahałem się chwile i cicho zapukałem do drzwi. Dziewczyna zapewne spała więc nie czekając na odpowiedź złapałem za klamkę i uchyliłem je lekko.
- Leen? - szepnąłem dziewczyna podskoczyła na łóżku, a Ortros spojrzał swoimi czerwonymi ślepiami w drzwi. - myślałem że śpi... Co to? - spytałem wskazując na kartkę i przedmiot który dziewczyna trzymała w dłoni.
< Leen?> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz