Nie mów tego idioto! - wrzeszczał mój zdrowy rozsądek. Ale bądźmy szczerzy mężczyźni w takiej sytuacji, a zwłaszcza wilkołaki kneblują swój rozsądek i robią choćby tylko na złość wręcz przeciwnie. Więc tak zupełnie nie myśląc o późniejszych konsekwencjach powiedziałem rzecz za którą kiedyś będę smażył się w piekle
- Jeżeli uważasz mnie za zaufaną osobę, mój dom stoi otworem - wypaliłem lekko uśmiechając się do własnych mało przyzwoitych myśli. - przecież to tak poniekąd przeze mnie twój dom zmienił się w ruinę. Druga sprawa to jestem ci coś winien.
- Dziękuje - powiedziała, uśmiechając się uroczo. To właśnie przez ten uśmiech nie można o niej zapomnieć.
- Zamówić ci coś? - spytałem kiedy drink dziewczyny był prawie dopity. I nie czekając na odpowiedz skierowałem się do jednej z kelnerek - słoneczko dla tej pani to samo. Piwo macie w butelkach czy nalewane? - dopytałem choć wiedziałem jaka będzie odpowiedz
- Nalewane - odpowiedziała od razu, potwierdzając moje obawy. Nie lubiłem nalewanego piwa, bary aby zaoszczędzić przybrały technikę naszych europejskich sąsiadów. I jak przystało na chrześcijański naród chrzczą ile wlezie.
- To podaj mi słoneczko dwie martini - dziewczyna sprawnie zajęła się moim zamówieniem. A ja na nowo spojrzałem na swoją towarzyszkę - I czego dowiedziałaś się od Felixa? - dopytałem
- Właściwie niczego - odparła wzruszając ramionami - powiedział to co już sama wiedziałam
- Znaczy? - dociekałem
- Felix ma głęboko gdzieś sojusze i sam nie będzie w żadne się angażował. - powiedziała - Uważa również że będą chcieli osłabić nasze siły więc wszyscy musimy na siebie uważać.
- Łowcy... - zauważyłem, przerywając na chwile gdy kelnerka podeszła aby postawić zamówione drinki. Zawartość jednej szklanki wypiłem na raz. - chyba tylko ich powinnaś się obawiać - dokończyłem myśl odstawiając szklankę.
- Na szczęście nie jest ich tak dużo ja chociaż by wiek temu. - skomentowała biorąc łyk drinka - jeszcze 100 lat, a łowcy będą wymarłym gatunkiem. Będzie można oglądać ich w zoo. Wiem co mowie kochanie.
100 lat to dla nas tyle co nic. To będą piękne czasy, a może w końcu wyjdziemy z cienia i weźmiemy to co od lat powinno należeć do nas. Jednak szczerze w to wątpiłem, nefilim jest jak plaga która nigdy się nie skończy. Musimy mieć tylko nadzieje że za 100 lat nagle nie zaobserwujemy wzrostu ich populacji. Skrzydlate świętoszki kręciły się, kręcą i kręcić się będą po naszym świecie. A to pierwszy krok do ich upadku. Jak to mówią pierwszy stopień do piekła. Przeżyłem tyle żeby wiedzieć że los lubi nas zaskakiwać. Weźmy na przykład II wojnę. Przecież wszyscy przekonani byli że Polska nie wygrzebie się po tym a tu proszę. Przeklęty, uparty naród, tak samo jest z nefilim zbyt uparci by umrzeć. Jeżeli przeżyje choć jeden który będzie pamiętał odrodzą się jak feniksy ale tego już nie powiedziałem na głos. Niech Azero sobie marzy o lepszym świecie, ja nie będę wyprowadzał ją z błędu.
- Wypiłaś? - spytałem wskazując podbródkiem na pusta szklankę. Sam dopiłem zawartość własnej. - szczerze mam ochotę napić się piwa.
- Nie możesz zamówić? - spytała zaskoczona
- Piwo w barach smakuje jak siki - skomentowałem, na co Azero wybuchła śmiechem.
Zdążyłem zapłacić za nasze zamówienia, a ona nadal płakała ze śmiechu
- I czego się śmiejesz - fuknąłem
- Skoro sądzisz że smakuje sikami musiałeś je próbować. Zdecydowanie muszę jeszcze wiele nauczyć się o wilkołakach.
- Choć już - ponagliłem łapiąc ją za rękę - no chyba że chcesz spać na dworze
- Aż tak zdesperowana nie jestem
Mimo to posłusznie poszła za mną. I chyba nie przeszkadzał jej fakt że nadal trzymam jej dłoń. I znów odezwał się ten idiotyczny głosik ostrzegający przed przyszłymi kłopotami.
< Azero?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz