Cisza.
Pierwszy raz odkąd przeszedłem przemianę moje myśli były tylko moje.
Pierwsze wrażenie?
Nareszcie nie muszę słuchać emocji nowicjuszy którzy nie potrafią się odgrodzić. Nie muszę słuchać ich lęków, rozterek, albo miłosnych trójkątów. W końcu spokój mogę myśleć co chce i jak głośno chce nie narażając się że ktoś podsłucha. Jak dziecko głośno w myślach przekląłem Josepha kilka razy. Moja euforia nie trwała dłużej niż 2 minuty. Dopiero wtedy w pełni dotarło do mnie co się wydarzyło. Alfa naprawdę wyrzucił mnie z watahy?
Choć czułem ich zapach nie czułem ich obecności. Pierwszy odruch to wrócić i błagać o przebaczenie. Nie potrafiłem żyć po za watahą. Tylko moja duma nie pozwoliła mi na powrót do środka.
Naprawdę miałem nadzieje że Azero będzie miała ochotę na moje towarzystwo. Musiałem jakoś przyzwyczaić się do sytuacji w jakiej się znalazłem.
Kretyn, przecież ona ma swoje życie. Jest demonem, a demony to nie istoty stadne.
Nie chciałem by zobaczyła jak bardzo jestem zdesperowany. Zmusiłem się aby na pożegnanie odwdzięczyć się uśmiechem i odprowadziłem ją wzrokiem. Dopiero kiedy zniknęła mi z oczu odwróciłem się w stronę hotelu. Nie wiem ile czasu już minęło ale wiedziałem że po 10 minutach Joseph ogłosi polowanie. I tym razem to ja będę zwierzyną łowną. Wziąłem głęboki wdech i z wolna ruszyłem przed siebie.
O wiele za szybko dotarłem pod drzwi własnego domu. Wyostrzyłem zmysły by upewnić się że w środku nikogo nie ma. Dopiero kiedy byłem pewien wszedłem do środka. Wątpiłem że nachodzili by mnie we własnym domu ale trzeba nastawić się na najgorsze. Już zapewne po Vegas poniosła się wieść o samotniku, a taki zawsze jest na celowniku.
Od razu skierowałem się do kuchni i z lodówki wyjąłem browara, a z szafki paczkę chipsów. Dopiero dobrze wyposażony skierowałem się do salonu. Od dłuższego czasu marzyłem o tak spokojnym wieczorze. Ale dziś nie mogłem się skupić. Bez sensu przełączałem kanały, nawet piwo nie miało smaku. To wszystko przez tą ciszę. Musiałem wyjść, iść do ludzi, coś zrobić bo czułem że za chwile zwariuje. Nawet nie wyłączając telewizora wyszedłem z domu.
Niebo było bezchmurne, mimo to nie było widać ani jednej gwiazdy. Pełnia skończyła się jakiś czas temu, dziś naprawdę mi jej brakowało. Zacząłem się włóczyć bez celu, chodząc po najbardziej zatłoczonych ulicach. Gdyby nie mój mało wyjściowy strój odwiedził bym kasyno. Ale nie miałem ochoty wracać do domu by się przebrać, zresztą bar też jest dobrym rozwiązaniem. Przechodząc obok jednego z nich wyczułem już dobrze znajomy mi zapach. Uśmiechnąłem się pod nosem i nim pomyślałem wkroczyłem do środka, od razu odnajdując w tłumie demonice. Siedziała przy stoliku popijając drinka, nie mogąc odpędzić się od adoratorów
- Nie mówiłaś że masz w planach wypad do baru - wypaliłem siadając na przeciwko niej
< Azero?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz