2.11.2018

Od Sam cd Zhavia

Avi podeszła do mnie a mi serce wręcz na moment stanęło.
-Hej sam, czyżby Lucy cię zniechęciła?- zagadała , również nie kryjąc niechęci do wspomnianej dziewczyny, ale skąd się dowiedziała ,że z nią gadałam, skoro tak się nie lubią to po jaką cholerę Lucy jej wspomniała o naszej rozmowie? - No nawet jeśli jestem Nefilim. Myślisz że co od tak cie zabije. Pomyłka. Tamten złamał pakt. Musiał zginąć.
Złamał pakt. Czy chodziło jej o ten dziwny sojusz o którym wspomniała barmanka?
-Avi- zaczęłam i od razu zamilkłam nie pewna co powiedzieć.
-Serafina- wypowiedziała Avi imię swojej towarzyszki, która podeszła powoli do mnie. Wyczuwałam jej dziwną energię, podobną jednak zupełnie inną od czarownic, i nim zdążyłam się jakoś obronić , przygotować urwał mi się film. Tak nagle. Zapadłam się w zupełną ciemność.
***
Obudzenie okazało się być tak samo gwałtowne jak zapadnięcie w sen. Zerwałam się co spowodowało przeszywający ból głowy. Jęknęłam cicho. Obok mnie była Avi, która bez słowa podała mi jakieś jedzenie.  
-Obudziła się , chodźcie- powiedziała beznamiętnie 
-Trochę źle zaczęłyśmy- przemówiła Serafina siadając obok mnie -Cześć jestem Serafina i sorki za to...-machnęła ręką. -W ramach przeprosin- podała mi kubek z zieloną herbatą, który bez słowa podałam. 
-Kiedy ostatnio się widzieliśmy byłaś bardziej rozmowna- usłyszałam komentarz, za którym podążyłam. Na jednym z foteli siedział Dave, który właśnie wypuścił dym papierosowy z ust, po krytycznym wzroku Avi, demon zgasił papierosa. 
-Czy ktoś prosił byś się odzywał?- spytała słodko Serafina. Jeszcze chwilę się sprzeczali ale ja skupiłam się na Avi która odebrała telefon i wyszła z pokoju. Niestety to przeraziło mnie jeszcze bardziej. Zostawiła mnie z ....nimi wszystkimi. Przerażała mnie ta różnorodność, z reguły gatunki trzymają się od siebie z daleka.
-nie należysz do żadnego sabatu - stwierdziła Serafina zwracając na siebie moją uwagę. - jesteś samotnikiem. Widziałam znamię. - dziewczyna zrobiła pauzę, chyba oczekiwała jakiegoś potwierdzenia z mojej strony, jednak gdy się tego nie doczekała kontynuowała- nie jesteś również z Las Vegas. Czego tu szukasz? 
-Niczego- odparłam zgodnie  z prawdą- mam tutaj...- chwilę się musiałam zastanowić jak nazwać Felixa-  przyjaciela. 
-Masz siostrę, prawda? 
-A jaka jest różnica?- odparłam pytaniem na pytanie. 
-To my zadajemy pytania- warknął jadowicie jeden ze zgromadzonych, prawdopodobnie wampir. 
-Nie duża- odparła Serafina , piorunując spojrzeniem wampira. -ale nie zagrażamy wam, dlatego lepiej będzie jak zaczniesz odpowiadać na pytania. 
-Bo jak nie to zaczniecie. Zagrażać - mruknęłam cicho jednak każdy usłyszał. 
Serafina westchnęła ciężko i wyszła z pokoju. Z przerażeniem , które usilnie próbowałam powstrzymać spojrzałam na zgromadzonych. Już nikt się nie odezwał ale każdy przypatrywał mi się uważnie. Zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu szukając jakiegoś rozwiązania. Mój wzrok padł na drzwi, które z pewnością były wyjściowymi.
-Nie radził bym- powiedział Dave . To mi wystarczyło bym przeniosła wzrok. Po chwili wróciły dziewczyny. Avi oparta o ścianę popijała wodę i przyglądała się uważnie. Podchwyciła mój wzrok, i chyba się ulitowała nade mną. Wszyscy równo wyszli z salonu. To było dziwne. Wyszli jak na jakiś znak którego nie wychwyciłam. 
-no Sam, to czego się dowiedziałaś?
-Nie chce kłopotów, nie możecie mnie po prostu puścić, postaram się nigdy więcej nie wejść wam w drogę- poprosiłam.
-Ale nikt cię przecież tu siłą nie trzyma- odparła wzruszając ramionami.
-Czyli mogę wyjść?- podchwyciłam. 
-Ależ oczywiście, ale zrozum my nie chcemy źle, czasem po prostu musimy robić rzeczy których nie chcemy. Po prostu musimy. 
Z tymi słowami wyrytymi w myślach wyszłam z domu, starałam, się iść normalnie, a nie uciekać. Co chwila się oglądałam za siebie, ale nikt za mną nie szedł. 
***
Czasem po prostu musimy robić rzeczy których nie chcemy. Po prostu musimy. 
Te dwa zdania błądziły mi w myślach przez całą nieprzespaną noc. I cały szalony tydzień. W ciągu tych 7 dni jakoś przywykłam do tego sojuszu i łowców, którzy wcale nie chcą mnie zabić. Obawiałam się ,że większym zagrożeniem są dla mnie czarownicy. 
Dzień minął mi w miarę spokojnie. Po szkole poszłam do cukierni którą pokazał mi parę dni temu Nik. Jedząc najlepszą w-ztkę zastanawiałam się czy Avi i Nik się znają. 
Nagle za oknem pociemniało i zerwał się silny wiatr. W powietrzu było gęsto od iskrzącej mocy. Ktoś wpłynął na pogodę, a to nie wróżyło niczego dobrego. Może ta cukiernia była jakaś przeklęta?
Jak najszybciej opuściłam cukiernię, pełna obaw. I jak tylko przekroczyłam próg zauważyłam mężczyznę ubranego w czarny płaszcz po drugiej stronie ulicy. Przyglądał mi się i to od niego pochodziła ta energia. Przyśpieszyłam kroku i zerknęłam za siebie, mężczyzna znikł a to nie świadczyło nic dobrego. Bez większego zastanowienia szłam przed siebie klucząc w uliczkach próbując zgubić prześladowcę.
I nagle jakaś energia posłała mnie na ceglaną ścianę. Uderzenie zaparło mi dech. Zbierając się z ziemi, dostrzegłam czarownika idącego wolno w moim kierunku.
-Skazaniec - syknął i splunął. Zaczęłam biec ale zatrzymała mnie niewidzialna bariera. Odwróciłam się do prześladowcy, musiałam coś wymyślić. Było jasne ,że mężczyzna ma dużą moc i wiedzę. Nie pokonam go, ale jak go rozproszę...
Mój wzrok spoczął na oknie jednego z mieszkań nad nami. A właściwie na parapet na którym stała doniczka, tuż nad czarownikiem. Wystarczyło się skupić i....
Doniczka spadła i roztrzaskała się na głowie czarownika. Puściłam się biegiem słysząc przekleństwa czarownika. 
Zdyszana , słysząc pogoń wpadłam do jakiegoś klubu. Dopiero po chwili zauważyłam że już tu byłam. Wpadłam na kogoś, nawet nie zauważyłam ,że to tak mi znajoma osoba. Wmieszałam się w tłum. Ale i tak wiedziałam że to nie wiele da. 
I tak jak myślałam już po chwili czarownik mnie odnalazł.
-koniec zabawy- warknął, wycierając kapiącą krew z czoła. 
-Ej kochasiu, ładnie to tak zaczepiać ładne dziewczyny- usłyszałam znajomy głos za sobą który sprawił że odetchnęłam z ulgą. Łowczyni podeszła bliżej, minęła mnie a w ręku coś zalśniło. 

<Avi?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz