Obserwowałam jak dziesiątki ogarów otaczają starą, rozpadającą się szopę. Przywiodły mnie do kryjówki właściciela ostatniej z setki dusz, które miałam zwrócić Lucyferowi.
Wciąż nie przestawało zadziwiać mnie jak bardzo naiwnie ludzie wierzyli, że zaszycie się w jakiejś dziurze na końcu świata sprawi, że demony zapomną o zawartych paktach. Magiczne rośliny i zaklęcia ochronne stosowane przez takie osoby może i są w stanie powstrzymać piekielne ogary, ale z pewnością nie nefilim. Jak widać bycie w połowie człowiekiem ma swoje zalety.
Spojrzałam na bukiet kwiatów przewiązany niebieską wstążką i podeszłam do drzwi. Zapukałam, a po chwili otworzył mi starszy mężczyzna.
- Wszystkiego najlepszego wujku Mikołaju! - krzyknęłam z entuzjazmem rzucając mu się na szyję.
Zaskoczony mężczyzna cofnął się o kilka kroków, odpychając mnie. Zdążyłam jednak dostać się do jego rozpadającego się mieszkania.
- Kim jesteś?!
- Twoją siostrzenicą, Christine - podałam mu bukiet kwiatów. - Nie pamiętasz mnie?
Mężczyzna potrząsną głową, twierdząc, że nie ma żadnej siostry i cofając się o kolejne kilka kroków, gdy oznajmiłam, iż przybyłam odebrać coś co należy do Lucyfera.
- Kłamiesz! - oskarżył mnie, wciąż starając się zachować pozory spokoju, mimo że jego oczy już dawno zdradziły jak przerażony był.
Strach sparaliżował go na tyle, że nie miał szans zareagować zanim podcięłam mu gardło, a w drzwiach pojawiły się ogary, które przez portal zaciągnęły mężczyznę do piekła. Ja również tam wróciłam.
- Dotrzymałam słowa, teraz twoja kolej - odezwałam się, oddając ojcu jego sztylet.
- Tydzień mija dopiero o północy - zauważył.
- I przed północą nie wrócę do domu. Więc oddaj mi pergamin z paktem zawartym przez Rotha Blackwooda.
Lucyfer zaśmiał się.
- Tu jest twój dom - odparł, jednak wyciągnął przed siebie dłoń, w której wkrótce zmaterializował się zwój pergaminu. - Wpadaj tak często jak tylko chcesz - dodał, podając mi dokument.
Zerknęłam na zegarek na nadgarstku, jednak jego wskazówki zatrzymały się niedługo po moim pojawieniu się tu. No tak, pod ziemią nic nie działa tak jak powinno. Na szczęście do północy nie pozostało dużo czasu i wkrótce przede mną otworzył się portal, który przekroczyłam.
Moim oczom ukazało się znajome miasto. Nie było to jednak Los Angeles, a San Francisco. Poczułam jak coś trąca mnie w nogę, a gdy spojrzałam w dół moim oczom ukazał się Vaar. Podrapałam go za uchem zastanawiając się co mogę zrobić kilkaset kilometrów od domu, nie mając przy sobie pieniędzy ani nawet działającej komórki. Postanowiłam spróbować skontaktować się ze starym znajomym mieszkającym w pobliżu. Ruszyłam więc znanymi mi uliczkami, aż wreszcie stanęłam przed znanym adresem. Zastukałam do znanych drzwi, które zostały otworzone przez nieznaną mi osobę.
- Em... Hej - odezwałam się mimo wszystko. - Zastanawiałam się czy może...
- Will, ktoś do ciebie - nieznajoma przerwała mi, odchodząc od drzwi.
Przez chwilę stałam na klatce schodowej i już miałam sobie iść, kiedy w końcu w drzwiach pojawił się wysoki, ciemnowłosy mężczyzna.
- Co tu robisz? - zdziwił się. - Mówiłaś, że mieszkasz w Los Angeles.
- W skrócie byłam u ojca...
- Co?! - zdziwił się, wpuszczając mnie do środka.
- To skomplikowane - odparłam wymijająco. - Ale jakimś cudem wylądowałam tutaj i nie mam jak wrócić do domu.
- Odwiozę cię - oznajmił po chwili. - Pod warunkiem, że wszystko mi opowiesz.
W odpowiedzi jedynie słabo się uśmiechnęłam, ponieważ powoli zaczynałam odczuwać zmęczenie związane z niemal nieprzerwanym polowaniem na dusze. Zanim wyjechaliśmy, Will pozwolił mi wziąć prysznic i pożyczył mi swoje spodnie dresowe oraz bluzę. Czekało nas prawie 6 godzin podróży, z których to większość przespałam. Zdążyłam też opowiedzieć mu dlaczego tak właściwie wróciłam do piekła. Dzięki temu, że był wampirem i sam należał do nadnaturalnego świata, był moim najlepszym przyjacielem i mogłam powiedzieć mu wszystko. Poprosiłam go też by zatrzymał się na chwilę przed zamkiem Blackwoodów. Wyjęłam sporą kopertę i włożyłam do niej odzyskany od Lucyfera pergamin, wraz z karteczką oznajmiającą, że wszystko jest załatwione. Na kopercie napisałam dużymi literami "RAVEN" i wysiadłam z samochodu Williama, który właśnie zatrzymał się na podjeździe.
Właśnie miałam wsunąć kopertę przez szparę pod drzwiami, kiedy te otworzyły się i stanęła w nich Raven.
<Raven?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz