6.06.2018

Od Isleen CD Alana

Obudziłam się jak było jeszcze ciemno w całym domu. Ku mojemu zaskoczeniu, gdy otworzyłam oczy, ujrzałam twarz Alana. Zapiszczałam cicho zaskoczona i zakryłam szybko usta dłonią, by go nie obudzić. Chłopak poruszył się delikatnie, a jego silna ręka znalazła się na moich plecach, przyciskając mnie do jego klatki piersiowej. Czułam jak robię się cała czerwona. Może marudzę, ale jego usta były niepokojąco blisko moich. Mimowolnie zaczęłam rozmyślać czy inna, a raczej normalna dziewczyna, na moim miejscu wykorzystałaby okazję do pocałowania go. Zapewne tak. Ciekawiło mnie jak to by było, ale wiedziałam, że nie powinnam tego robić. W końcu Alan na pewno całował się z wieloma dziewczynami i wiedział jak to się robi w porównaniu do mnie. Poza tym on zasługuje na jakąś normalną dziewczynę, bez różnych chorych odpałów, fobii, stanów lękowych i tym podobnych rzeczy. Już słowo "normalna" dyskwalifikuje mnie z listy kandydatek. W końcu to słowo zupełnie do mnie nie pasuje. "A więc Ginna będzie idealnym materiałem na jego dziewczynę", powiedział jakiś głosik w mojej głowie. Wiedziałam, że ten głosik miał całkowitą rację, ale nie wiedzieć czemu nie mogłam nic poradzić na dziwny smutek, pustkę i wściekłość gdy myślałam o Alanie z inną dziewczyną. Durny umysł. Dlaczego ja się do niego tak szybko przyzwyczaiłam? Przecież nigdy w życiu nikomu tak szybko nie zaufałam i po moich przeżyciach zdecydowałam, że nie zaufam już żadnej osobie bez dokładnego jej poznania, a Alan z niesamowitą skutecznością zburzył mi te jakże ambitne plany.
- Leen? - Usłyszałam jego głos. Spojrzałam mu w oczy. - Dlaczego nie śpisz? Coś się stało? Masz koszmary? - Kiedy usłyszałam jego zmartwiony ton głosu, o mało co się nie rozpuściłam. "Ty się stałeś!", wykrzyknęłam w myślach. Naprawdę nie rozumiałam jak pojawienie się jednej osoby, może wywrócić czyjeś życie do góry nogami. No... Nie wiedziałam dopóki nie poznałam Alana.
- Nic mi nie jest. Chciałam się tylko czegoś napić. - Powiedziałam. W sumie to nie było kłamstwo, chciało mi się pić. Chłopak skinął głową i wypuścił mnie z ramion. Od razu biegiem ruszyłam do kuchni. Czułam dosłownie jak cała twarz mi płonie. Odkręciłam wodę w zlewie i ochlapałam sobie twarz. Dziwne było to, że odkąd zginęła moja rodzina, nie lubiłam, gdy ktoś mnie dotykał i zawsze wzdrygałam się na jakikolwiek kontakt z drugą osobą, a teraz? Rozwaliłam się plackiem na chłopaku i było mi niesamowicie wygodnie. Podeszłam do lodówki i wyciągnęłam z niej mleko, które sobie podgrzałam. Babcia zawsze mówiła, że ciepłe mleko to najlepszy sposób na koszmary. Gdy zaczynałam pić, do kuchni wszedł Alan. Spojrzał na mnie i wyglądało to tak, jakby się rozluźnił, gdy mnie zobaczył.
- Coś się stało? - Zapytałam. Chłopak spuścił wzrok i podrapał się w kark.
- Miałem właśnie o to zapytać. Raczej wody nie pije się tak długo. Myślałem, że coś się stało i przyszedłem sprawdzić. - Upijając łyk ze szklanki, spojrzałam na chłopaka i uniosłam brwi w lekkim rozbawieniu.
- Czyżbyś liczył sekundy? - Powiedziałam, uśmiechając się.
- Leen, to nie jest śmieszne. Zwłaszcza po tym, co się stało dzisiaj. - Powiedział poważnie, spoglądając na moje poranione ręce. Zarumieniłam się i przeniosłam spojrzenie na moje bose stopy. Nie chciałam go martwić.
- Przepraszam. Jutro... Jutro chciałabym pojechać i zobaczyć moje mieszkanie. Nie chcę ci dłużej siedzieć na głowie. - Powiedziałam. - Poza tym ty i Ginna na pewno będziecie zajęci, teraz kiedy już ją uratowałeś. Nie chcę wam przeszkadzać. - Wyrzuciłam z siebie, starając się nieudolnie zamaskować wściekłość i smutek. Dlaczego się tak czuję? Naprawdę miałam ochotę rzucić tą szklanką w ścianę.
- Leen? - Usłyszałam zaniepokojony głos Alana. Spojrzałam na niego. Patrzył na szafkę. Również przeniosłam wzrok w to miejsce, w które wpatrywał się chłopak i aż zamarłam. Trzy szklanki niebezpiecznie lewitowały nad nami. Sapnęłam cicho, a szklanki upadły na podłogę, rozbijając się w drobny mak. Alan od razu do mnie podszedł i zaczął mnie oglądać.
- Nic ci nie jest? Nie skaleczyłaś się? - Wypytywał, przyglądając się mi uważnie. Pokręciłam głową na znak, że wszystko ze mną w porządku. Wyglądało na to, że na szczęście nikogo nie obudziłam. Chyba nie powinnam się denerwować, bo skutki tego nie są za dobre... Mogłam przecież zrobić krzywdę sobie i Alanowi. Jeśli by mi się coś stało, to nie szkodzi, ale gdyby coś się stało Alanowi? Jakby już mało mu się złego przytrafiło z mojej winy.
- Przepraszam. - Szepnęłam, spuszczając wzrok. Czułam łzy, które desperacko chciały się wydostać. Ostatnio zrobiłam się strasznie wrażliwa. W ogóle się zmieniłam. Wszystko się zmieniło. Stałam tak przez chwilę, aż poczułam jak silne ramiona Alana zaczynają mnie oplatać i przyciągają mnie do niego. Wtuliłam się w jego ciepłe ciało i wzięłam głęboki wdech.
- Już dobrze, nic się nie stało. - Szeptał, głaszcząc mnie po włosach. Przez chwilę miałam ochotę go odepchnąć. Dlaczego? Z bardzo prostego powodu. Bałam się, że go stracę. Bałam się, że pewnego dnia wyparuje po prostu tak jak moja cała rodzina. Dlatego właśnie chciałam teraz odejść. I właśnie tak powinno być. On nie powinien się do mnie przyzwyczaić tak bardzo, jak ja do niego. Poza tym miał Ginnę. I Vincenta. Oni mu wystarczą. Oparłam dłonie o jego klatkę piersiową i przełykając łzy, odepchnęłam stanowczo chłopaka od siebie. Starałam się przybrać oschły ton i zrobić się tak obojętna, jak na początku naszej znajomości, jeśli nie bardziej. Prawda była taka, że nikt nie rozumiał mnie tak jak on. Wiedziałam, że mogłabym przyjść do niego z najbardziej zwariowaną rzeczą na świecie, a on by tego nie zignorował i by mi pomógł, ponieważ jest taki jak ja, jest nefilim. Zabawny jest fakt, że przez całe swoje życie szukałam osoby, która powiedziałaby mi, że jestem normalna, że ona też widzi takie rzeczy jak ja i potrafi takie rzeczy jak ja, a gdy już taką osobę znalazłam, to chciałam ją od siebie odsunąć. Cóż za ironia.
- Leen, co się dzieje? - Zapytał. Uniosłam głowę i wbiłam w niego lodowate spojrzenie, a przynajmniej chciałam, żeby takie było. Alan spojrzał na mnie zdziwiony i zaniepokojony, a ja wiedziałam, że moje "lodowate" spojrzenie zmiękło.
- My... My nie powinniśmy więcej ze sobą rozmawiać. - Wykrztusiłam. Alan patrzył na mnie całkowicie niczego nie rozumiejąc. - Tak będzie lepiej. Właściwie to zmieniłam zdanie. Ubiorę się i już mnie nie ma. - Powiedziałam stanowczo i odwróciłam się w stronę wyjścia. Ruszyłam przed siebie, gdy nagle poczułam, jak chłopak łapie mnie za rękę i przyciąga do siebie. Patrzył mi w oczy, a ja nie mogłam oderwać wzroku od jego zaciśniętych w wąską linię ust. Ciekawe jakby to było go pocałować... Nie, stanowczo muszę przestać myśleć o takich głupotach.

< Alan? > Odpisałabym wczoraj, ale mam trochę roboty. Zakończenie szkoły to jakaś masakra, tak samo jak i wybieranie nowej :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz