7.06.2018

Od Rayan'a CD Azero

Ocknąłem się na kanapie. Byłem zdezorientowany rozejrzałem się po pomieszczeniu. Nie byłem ani u siebie w domu ani w pokoju hotelowym u Joseph'a. Lecz doskonale znałem ten salon. Po woli zaczęło do mnie docierać co się stało. Łowca, srebrne kule. Czułem się nawet dobrze to by znaczyło że demomnica wyciągnęła naboje. Za co byłem jej wdzięczny, a ona zapewne będzie to wykorzystywała przeciwko mnie. Zaciągnąłem u niej dług który muszę spłacić jak najszybciej. No właśnie gdzie jest Azero? W mieszkaniu nikogo nie było. Wstałem z łóżka, rany po nabojach już się goiły przez co denerwująco swędziały. Przeszedłem się po salonie znajdując kartkę z informacją od dziewczyny. Zacząłem ją czytać kiedy drzwi się otworzyły.
- No proszę, śpiącą królewna postanowiła się obudzić? - Przywitała mnie demonica, uśmiechając się zalotnie. 
Widziałem się z nią parę godzin temu ale miałem wrażenie że było to tak dawno. Nawet zacząłem za nią tęsknić. Przeklęte demony.
Poszedłem za nią do kuchni i obserwowałem jak rozkłada zakupy. W każdym jej ruchu było tyle gracji. Była zabójcza w każdym znaczeniu tego słowa. I właśnie jej zawdzięczałem życie irytował mnie ten fakt ale nie mogłem zaprzeczać. 
- Zrobiłam zakupy, więc nie będziesz tu głodował jak ostatnio gdy miałam tylko maliny. Tak w ogóle to wyciągnęłam te naboje mam nadzieje, że ci lepiej? - Odkręciła się opierając się o blat za sobą.
- Tak, dzięki Azero.
- No to teraz czekam na wyjaśnienia tej całej sytuacji. Domyśliłam się że to pewnie łowca cie postrzelił, za dużo się ich zebrało w Vegas trzeba by się pozbyć paru. - odparła patrząc mi w oczy. A miała naprawdę ładne oczy. Dlaczego ja po prostu nie jestem homo było by łatwiej. 
- Nie miałem gdzie iść sam nie dał bym rady wyciągnąć naboju z pleców. - wytłumaczyłem się
- A wataha? - dociekała, nie wiedziałem ile jej powiedzieć. Zapewne nic nie powinienem był mówić.
- Długo by mówić - wyznałem tylko
- Mamy go pod dostatkiem - zauważyła uśmiechając się
Chwilę przyglądałem jej się w milczeniu. Nadawała by się do jakiegoś kulinarnego programu. I jestem pewien że nagle wszyscy mężczyźni zainteresowali by się kuchnią.
- Co mam ci powiedzieć. - zacząłem - jak bym poszedł do watahy prędzej by mnie dobili niż pomogli
- Słyszałam że Południowa Wataha jest dość specyficzna - wypaliła - ale nie myślałam że zabijają członków jak są ranni
- Specyficzna - powtórzyłem - to dobre słowo.
Właśnie nakładała spaghetti na talerze. Wyglądało ładnie i tak samo pachniało. Nawet nie wiedziałem że ma talenty kulinarne. Zacząłem jeść uznając że smakuje równie dobrze jak pachnie.
- Zostałem uznany za zdrajce. I cokolwiek bym nie zrobił wyjdzie że przyznaje się do tego.
Nawet nie wiem czemu to powiedziałem. Nie powinienem jej ufać. Ale teraz nie mogę ufać nikomu a ona uratowała mi życie.
< Azero?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz