Jako co rano zacząłem swój dzienny rytuał. Wziąłem letni prysznic po czym opróżniłem całą lodówkę. Tak właśnie kończy się pełnia bez okazji pożywienia się. Po roku takiej diety zbankrutował bym chociaż dość dobrze mi się wiodło. Usłyszałem nieśmiałe pukanie do drzwi. Cały się spiąłem oczekując najgorszego. Jednak nie wyczułem obecności żadnego innego wilkołaka. To było absurdalne przecież gdybym miał stracić życie nie pukali by tylko wyważyli drzwi. Przed drzwiami stał śmiertelnik wyraźnie czułam jego zapach. Apetyczną woń krwi i mięsa. Odchrząknąłem, a idąc do drzwi spojrzałem w lustro. Tak jak się spodziewałem moje oczy iskrzyły się żółtym blaskiem. Zamknąłem oczy i wziąłem dwa głębokie wdechy aby się uspokoić. Kiedy na nowo spojrzałem w lustro moje oczy miały już naturalną barwę. Przywołałem na usta uprzejmy uśmiech i otworzyłem drzwi.
- Dzień dobry panie Davis. Polecony do pana mogę prosić o podpis?
Spojrzałem ze zdziwieniem na listonosza. Nie dostaje poleconych listów. Nigdy żaden listonosz nie zapukał do moich drzwi.
- Tak oczywiście - odparłem przypominając że listonosz czeka aż jakoś zareaguje.
Wziąłem od niego długopis i złożyłem podpis w wyznaczonym miejscu odbierając niewielki list. Obejrzałem kopertę ale nie było nadawcy.
- Od kogo to? - spytałem
- Powinno być napisane - zauważył życzliwie mężczyzna
Pokazałem mu kopertę gdzie widniało tylko moje nazwisko i adres. Niepokoił mnie ten list, a zdziwienie listonosza kiedy patrzył na kopertę a następnie na swój zeszyt tylko to podsycało. Nie było wątpliwości że listonosz został zahipnotyzowany aby dostarczyć mi list i o wszystkim zapomnieć. Coś takiego potrafi zrobić wiele istot. Chociaż by czarownicy, wampiry czy nawet demony.
- Dziękuje - powiedziałem tylko odprawiając listonosza. I tak niczego konkretnego bym się nie dowiedział. Wszedłem do środka i z wahaniem otworzyłem list. Miałem tylko nadzieje że nie ma w środku bomby z tojadu czy drobinek srebra. Jeżeli lis wysłał czarownik to wcale nie wykluczone.
List nie wybuch za co byłem wdzięczny losowi. A z koperty wyjąłem białą starannie złożoną kartkę. Na której była krótka informacja.
" Uważaj wilczku ktoś ma cie na celowniku"
Obejrzałem ją z obu stron. A nawet zapaliłem świeczkę nad którą trzymałem list szukając jakiś ukrytych wyrazów. Lecz kartka była pusta tylko te krótkie ostrzeżenie, żadnego podpisu.
Co ty nie powiesz? - mruknąłem do kartki. Że jestem na celowniku wiedziałem już wcześniej. Wolałbym jakieś konkrety. Odłożyłem kartkę, wziąłem słuchawki, Ipoda i wyszedłem z domu pobiegać.
Na ogół pozwalało mi to chwilo zapomnieć o moich problemach ale nie tym razem. Więc z nudnego biegu przerzuciłem się na parkour pokonując przeszkody spotkane na drodze. Było upalnie i jak nigdy zatęskniłem za domem. Za Kalifornią, oceanem, piaskiem. Za falami i surfingiem. Jednak nie mogłem wyjechać jeszcze nie. Podciągnąłem się na gałęzi i usiadłem kilka metrów nad ziemią. Rozkoszując się cieniem jaki dawała rozłożysta korona drzewa. Siedziałem przyglądając się ludziom którzy mnie mijali. Apetycznie pachnieli tak jak ta dziewczyna z gitarą, która wychodziła z budynku. Wyjąłem słuchawki z uszu i śledziłem wzrokiem czarnowłosą. Podeszła do drzewa na którym siedziałem i usiadła pod nim opierając się plecami o pień. Jakie to było łatwe zmienić się i rzucić na nią rozkoszując się posiłkiem. Wtedy poczułem dokładniej jej zapach, był tak pociągający bo w żyłach czarnowłosej płynęła anielska krew. Ten posiłek był by moim ostatnim wiedziałem jak kończyli nowicjusze, którzy jednak postanowili spróbować. Jeżeli nie zabił ich łowca, później i tak kończyli martwi. Łowcy byli toksyczni, a ja wolałem nie ryzykować. Najchętniej w ogóle zszedł bym jej z oczu. Ostatnio miałem wystarczająco problemów nie potrzeba mi jeszcze łowcy strzelającego srebrnymi kulami. Dziewczyna wyjęła gitarę i zaczęła grać jakąś piosenkę. Następnie zaczęła śpiewać. A ja zamiast spieprzać z drzewa siedziałem i słuchałem jej talentu.
Przerwała w połowie słowa i spojrzałam w górę mrużąc oczy.
-Kim jesteś? - Zapytała
Zeskoczyłem z drzewa lądując tuż przed dziewczyną. Zlustrowałem łowczynie wzrokiem szukając jakiejś broni. Lecz wyglądało na to że dziewczyna posiada tylko gitarę. Rozluźniłem się, a nawet udało mi się uśmiechnąć. Łowca bez broni. Stają się co raz bardziej bezczelni.
- Rayan Davis - przedstawiłem się łowczyni - masz talent - pochwaliłem
< Natasha?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz