- Dzisiaj wieczorem mam tak z dwie godzinki wolne po dwudziestej. Może być? - zapytałam.
- Ta... No to jak, 40? - Spytał, spoglądając na mnie, jakby chciał mnie przetestować. Chyba właśnie o tym mówił Rayan.
- 80 za godzinę i będę codziennie. - Odpowiedziałam z chytrym uśmiechem na ustach.
- Dobra... - Prychnął, wychodząc do innego pomieszczenia.
- Niezła jesteś. Sporo od niego wyciągnęłaś. - Zaśmiał się Rayan, upewniając się, że David już tego nie słyszy.
- No wiem. A teraz wybacz, muszę skoczyć do domu się przygotować. - Odpowiedziałam, zabierając instrument i wychodząc z lokalu.
~*~
Po piętnastu minutach byłam w domu. Wzięłam szybki prysznic, a następnie ubrałam się w czyste ubrania. Ruszyłam w stronę kuchni, aby wypić jeszcze na szybko kawę. Ogarnięcie się zajęło mi niecałe dwadzieścia minut. Zegarek elektroniczny wskazywał godzinę 19:13, miałam jeszcze sporo czasu, lecz postanowiłam wyjść trochę wcześniej. Wyszłam z mieszkania, zamykając drzwi na klucz, który następnie schowałam do tylnej kieszeni spodni. Powolnym krokiem skierowałam się w stronę baru. W głowie miałam tylko jedno, nuty i słowa piosenek. Nie miałam dużych problemów z pamięcią, ale gdy się stresowałam, potrafiłam zapomnieć, jak się nazywam. Postanowiłam podejść do tego na luzie. Wzięłam głęboki oddech i popchnęłam delikatnie, skrzypiące dni prowadzące do lokalu, w którym dzisiaj miałam zabawiać publikę. Nie było dużych tłumów, pewnie dlatego , iż było jeszcze, po prostu wcześnie. Ruszyłam w stronę biura Davida. Weszłam powoli do środka, spoglądając na faceta, siedzącego za biurkiem.
- Przyszłam trochę wcześniej. - Powiedziałam, podchodząc bliżej biurka.
- To dobrze. Tu masz od razu zapłatę za dzisiaj. Później pewnie bym zapomniał. - Mruknął, podając mi kopertę.
Wyjęłam pieniądze i zaczęłam je dokładnie przeliczać. Równo 80. Nie pomylił się.
- Z matematyki zawsze byłem akurat dobry, - Zaśmiał się na ten widok.
Spojrzałam na zegarek. Godzina 19:48. Czas się przygotować.
- Ja już pójdę. Muszę jeszcze sprawdzić, czy gitara jest nastrojona. - Wzruszyłam ramionami i pośpiesznie wyszłam z gabinetu.
Stanęłam na "scenie" wyjmując gitarę z futerału. Nastroiłam ją i spojrzałam na grupę ludzi, która w bardzo krótkim czasie, przerodziła się w tłum. Minuta. Wzięłam ostatni głęboki wdech i... zaczęło się.
<Rayan?>
(Wybacz, że tak długo. Sprawy rodzinne.)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz