4.06.2018

Od Azero CD Rayan

Nie miałam tak dobrego słuchu jak Rayan, ale po rozpoczęciu się walki wiedziałam że coś jest nie tak. Wilkołaki, wampiry i łowcy nie próbowali się po zabijać, a walczyli zgodnie z jakąś watahą. Zgodziłam się z pomysłem Rayana, iż jest to odpowiedni czas żeby stąd spadać. Pognaliśmy szybko i w miarę cicho w stronę powrotną. Gdy byliśmy na zewnątrz dalej słyszeliśmy odgłosy walki i na pewno nie byliśmy tutaj bezpieczni, w każdej chwili mógł nas ktoś zlokalizować.
- Gdzie teraz?
- Nie mam pojęcia, ale wiem jedno. Joseph nie zgodzi się na żadne sojusze, jest przekonany że sam sobie poradzi.
- Podobnie jest z Felixem, nie zgodzi się na sojusze, ale też nie pomoże wam. Ehh... Wybaczyć ale muszę iść poinformować go o tym co się tu stało. Znając nasze szczęście na pewno się jeszcze spotkamy, wiec do zobaczenia przystojniaku.
- Taa do zobaczenia.
Rozstałam się z brunetem i skierowałam się do kasyna. Po kilkunastu minutach znalazłam się w kasynie kierując się do Felixa, gdy ktoś złapał mnie za ramię i przyciągnął do siebie. Znowu jakiś wstawiony śmiertelnik chce się zabawić? Nie no spoko, ale aktualnie nie mam czasu. Odepchnęłam od siebie mężczyznę i po chwili byłam już w gabinecie Felixa.
- Hej, nie uwierzysz czego się dowiedziałam.
- Sądząc po twoich ostatnich wizytach musi być to coś ciekawego Azero?
- No a jak, wampiry, łowcy jak i wataha północna mają sojusz. Chcą przedstawić tobie jak i innym watahą propozycje sojuszu. Niestety nie wiem co się szykuje potem.
- Dobrze, że mnie poinformowałaś możesz iść, mam parę spraw do załatwienia.
Super i nic mi nie powie co planuje? Zawsze zdradzał chociaż część swoich planów mi i jeszcze innemu starszemu ode mnie demonowi. Właśnie może on coś wie. Wyszłam z biura Felixa myśląc jak by tu się dowiedzieć czegoś jeszcze, gdy rozproszył mnie odgłos bijatyki obok. Super jakiś klient się chyba wkurzył. Podeszłam do zgromadzenia z zamiarem powstrzymania tej bójki w kasynie, inaczej Felix się na kimś wyżyje. Był późny wieczór, więc zanim poszłam pomogłam trochę w kasynie i po jakichś dwóch godzinach byłam nareszcie w mieszkaniu. Siedziałam na kanapie oglądając wiadomości i głaskając Carmona, gdy zainteresowała mnie jedna informacja. Liczne niewyjaśnione morderstwa. Ofiary nie tylko pozbawione krwi, ale niektóre rozszarpane. Ten sojusz ma wyludnić miasto czy co? Myślałam co można zrobić gdy usłyszałam pukanie do drzwi. Zazwyczaj nikt mnie nie odwiedza, a umówiona z nikim nie byłam. Podeszłym do drzwi i otworzyłam je, by po chwili spoglądać na ciemnookiego bruneta.
- No witam, co cie sprowadza Rayan? Czyżbyś chciał dokończyć to w klubie czy masz inne plany?

<Rayan?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz