-Dziękuję. Skoro ty się przedstawiłeś, to mi też wypada, Natasha Watson. - Powiedziałam, patrząc na chłopaka. Szczerze mówiąc, to nie wyglądał na zwyczajnego obywatela tego miasta. Było w nim coś... innego. Wampir? Nie sądzę, na syrenę nie wygląda. Nie przypomina również anioła. W głowie kłębiło mi się coraz więcej myśli. Nie zamierzałam go wypytywać o to, czy jest jakimś nadludzkim stworzeniem.
-Komunikujesz? - Mówił, pstrykając palcami przed moją twarzą.
-Tak, Tak. - Odpowiedziałam wyrwana z krainy myśli.
-Pytałem, co Cię tutaj sprowadza. - Burknął.
-Muzyka. - Spojrzałam na gitarę.
-Rozumiem. - Najwidoczniej chłopak był trochę zdziwiony odpowiedzią, ale kto mu kazał się mnie o to pytać.
-Wiesz... ja już muszę wracać... - Wycofałam się powoli i odeszłam w swoją stronę.
Gdyby nie fakt, że nic mi nie zrobił, najpewniej uznałabym go za pedofila, albo jakiegoś innego psychopatę. W każdym razie udało mi się uciec bez zbędnej szarpaniny. Wstąpiłam na chwilę do mojej ulubionej kawiarni, po kawę, na którą miałam ochotę od samego rana. Po wypiciu sporej dawki kofeiny zapłaciłam za napój i wyszłam z budynku. Ruszyłam dalej, kierując się w stronę mojego domu, ku mojemu zdziwieniu, bardzo szybko udało mi się dotrzeć do celu mojej podróży.
-Enfin à la maison. - Powiedziałam sama do siebie, przypominając sobie lekcję języka francuskiego.
Już miałam chwycić klamkę, gdy nagle poczułam męską rękę na swoim ramieniu. W akcie paniki postanowiłam użyć swojej siły i przycisnęłam faceta do ściany.
-Êtes-vous anormal?! - Wrzasnąłem, a po chwili, zorientowałam się, że moją ofiarą był Rayan. -Śledziłeś mnie?! - Warknęłam na niego.
<Rayan?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz