Wymieniliśmy kilka słów. Byłem ciekaw czegoś więcej o tej łowczyni. Azero miała rację ostatnimi czasy zjeżdża się tu coraz więcej łowców. I jeszcze te ostrzeżenie. Patrzyłem za ciemnowłosą która szybkim krokiem oddalała się nie oglądając za siebie. Może to i dobrze. Jednak ciężko było mi w to wszystko uwierzyć.
Jeszcze chwile patrzyłem w ślad za nią starając się zapamiętać jej zapach po czym wsadziłem słuchawki do uszu i ruszyłem w przeciwną stronę.
~Gdzie jesteś? ~ usłyszałem głos Joseph'a. Odciął mnie od watahy jakiś czas temu więc jego głos był tak niespodziewany że aż przystałem ~ musimy pogadać
Przed oczami pojawił mi się obraz jakiejś kawiarni. Nie musiałem tam być by wiedzieć gdzie to jest. Tak działa więź między watahą. Nie wiedząc o co może chodzić ruszyłem w stronę kawiarni.
Wszedłem do kawiarni dziękując losowi że alfa chce się ze mną widzieć w miejscu publicznym.
- Czego? - spytałem siadając na przeciwko swojego alfy
- O to - przesunął w moją stronę złożoną kartkę. Rozłożyłem ją natychmiast i wpatrzyłem się w zdanie napisane na kartce. Dokładnie te samo które sam otrzymałem dziś rano
- Nie rozumiem - wyznałem odkładając kartkę na stół
- Ja również. - przyznał - dostałem to dziś rano. Sądzę że ma to związek z tobą zastanawiam się tylko czy jesteś osobą która mnie ostrzega czy osobą która mi zagraża?
- Nie mam z tym nic wspólnego. Nie wiem kto ci zagraża ani kto cie ostrzega.
Joseph jeszcze chwile lustrował mnie wzrokiem po czym wstał i wyszedł z kawiarni. Westchnąłem i rozejrzałem się po sali. W kawiarni było sporo ludzi ale moją uwagę przykuła czarnowłosa łowczyni której zapach starałem się zapamiętać. Obserwowałem ją chwilę lecz nie byłem jedyną osobą która nie spuszczała z niej wzroku. Przyjrzałem się chłopakowi siedzącemu w kącie sali. Nie miałem wątpliwości że był likanem. Lecz na pewno nie należał do żadnej z trzech watah w Las Vegas. Zastanawiało mnie czy jest samotnikiem czy będziemy mieli kolejną wojnę terytorialną. Kiedy łowczyni ruszyła do wyjścia. Obcy likan również się podniósł. Nie miałem wątpliwości że któreś z nich zginie. Mogłem udać że nic nie widzę ale...
Wstałem i podszedłem do dziewczyny chwytając ja za ramię. Czułem wzrok likana wwiercający mi się w plecy. Nim się zorientowałem zostałem przygwożdżony do ściany. O dziwo dziewczyna była dość silna.
-Êtes-vous anormal?! - Wrzasnęła chyba po francusku lecz właściwie nic nie rozumiałem -Śledziłeś mnie?! - Warknęła
- Co? Nie - odparłem odraz - Natasha? - dopytałem, choć doskonale pamiętałem jej imię
- Tak - przytaknęła i odsunęła się ode mnie
- Słyszałem jak grasz, a teraz spotkałem cie przypadkiem więc pomyślałem że może zaprowadzę cię do mojego znajomego - skłamałem - ma knajpę ostatnio pokłócił się z liderem zespołu który u niego grał może poratowała byś go? - to właściwie nie było kłamstwem. David naprawdę szukał kogoś kto przyciągał by mu tłumy do knajpy.
< Natasha?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz