16.07.2018

Od Chloris CD ktoś

Gorący wiatr rozwiewał mi włosy. W Vegas czułam się jak na pustyni. Może dlatego że miasto zostało wybudowane na pustyni? To nie najlepsza lokalizacja dla naszego gatunku. Nadal nie rozumiałam tego przyzwyczajenia Madeleine do tego miejsca. Z chęcią przeniosła bym się w inne, gdzie słona bryza potrafi ostudzić rozgrzane ciało.
Oblizałam popękane usta. Smakowały solą, dzięki sztucznemu zbiornikowi w którym właśnie trzymałam nogi. I choć woda była chłodna, upał dawał mi w kość. I odczuwałam te okropne skutki wysuszenia, chociaż cały dzień spędziłam w wodzie. Zamknęłam oczy i wciągnęłam w płuca duszne powietrze pachnące solą.
Słyszałam radosne piski delfinów. Tak bardzo chciałabym do nich dołączyć. Ale potrzeba polowania była silniejsza.
Jak na zawołanie skurczył mi się żołądek z głodu. Nie otwierając oczu wymacałam snickersa który leżał obok mnie. Czekolada rozpuściła się przez co batonik nie smakował najlepiej. Jednak nie pogardziła bym  jeszcze jednym. Miałam już wyciągać stopy z basenu kiedy usłyszałam chlup wody i nim się zorientowałam zostałam całkowicie zmoczona.
- Heron - warknęłam do delfina który z radości zrobił dwa salta w powietrzu i wydał z siebie radosne dźwięki - nie będziemy się bawić
Delfin jeszcze kilkukrotnie zaczepiał mnie ochlapując wodą. Pokazy skończyły się 3 godziny temu, a 10 minut temu skończyliśmy kolejny trening. Temu ssakowi wiecznie było mało. Rozpierała go energia był jak ja zamknięty w czterech ścianach basenu. I jak ja pewnie zginął by uzyskując wolność.
- Ostatnia rybcia - powiedziałam wstając i wyciągając rybę z wiaderka. Delfin podpłynął, a ja rzuciłam jeszcze żywą rybę.
Heron zamiast złapać ją i zjeść zaczął się nią bawić. Tak delfiny jako jedne z niewielu zwierząt potrafią zabijać dla zabawy może dlatego czułam z nimi taką więź może dlatego Madeleine tak wiele ich sprowadzała. Mało kto je rozumie, niewiele osób zdaje sobie sprawę że mają, aż tak różnorodne charaktery. Hipolit nigdy nie zmarnował by jedzenia.
Z uśmiechem na ustach i w mokrych ubraniach odeszłam od zbiornika zabierając puste wiaderko. Odstawiłam je na miejsce uśmiechem witając mijaną syrenę i jej przystojną ofiarę. Przystojny blondyn był tak uprzejmy że podarował mi energię której tak bardzo potrzebowałam by przetrwać noc na tej patelni.
Zatrzymałam taksówkę i choć taksówkarz miał już wyznaczony kurs ani on ani starszy senator nie miał problemu bym się dosiadła. Mężczyźni zabawiali mnie rozmową i dodawali energii komplementami.
Może jednak ta noc nie będzie taka zła?
Spojrzałam na starego senatora. Był bogaty, dobrze ubrany ale nie był najlepszym posiłkiem. Co innego młody taksówkarz. Biedny jak mysz kościelna ale na pewno dobrze smakował. Lecz na dziś szukałam jedzenia z innej pułki. Celowo upuściłam karteczkę z taksówce mając nadzieje że mój młody szofer znajdzie i zadzwoni. Senatora na pewno będzie łatwiej znaleźć. Może odwiedzę go w jego gabinecie?
Uśmiechem pożegnałam panów i skierowałam się w stronę baru w którym nie dziwili się na moje specyficzne zamówienie. Zawsze zamawiałam dużo i do każdego zamówienia domawiałam sól.
Przyglądałam się każdej mijanej osobie szukając tej odpowiedniej. Patrzyłam właśnie na skąpo ubraną pannę pracującą w najstarszym zawodzie świata, kiedy coś we mnie wpadło. Uderzenie zwaliło mnie z nóg.
- Uważaj troche  - fuknęłam do osoby która zapewne jak ja zapatrzyła się na piękną dziewczynę
< Ktoś?> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz