10.07.2018

Od Roth'a Cd Zhavia

Nie rozumiałem co się dzieję. Magia, czary tak to wszystko istnieje ale jak mogłem wylądować w książce!? Nie podobało też mi się to ,że książka robiła z nami co chciała a raczej fabuła owej książki. Jak ja nie lubię książek.
Zhavia niby wyjaśniła, ale było widać ,że coś zataja. Ale co? I jakie mroczne sekrety o nas miała na myśli? No i jeszcze ta dziewczyna. Znów ją dostrzegłem, skręciła właśnie w jeden z korytarzy ,a kiedy poszedłem za nią, jej już nie było.  Przede mną rozpościerał się pusty, ciemny korytarz. Z rozmyślań wyrwał mnie służący z rozdwojonym językiem, który prosił mnie do jadalni. Kiedy zjawiłem się w wielkiej jadalni, dostrzegłem dziewczynę, natomiast nigdzie nie było Zhavi. Miałem zapytać typka z rozdwojonym językiem gdzie jest ale się powstrzymałem, nie wiedziałem jak mam się zachowywać by nie wpakować nas w większe kłopoty. Podszedłem więc i usiadłem obok dziewczyny. Była niewiele starsza ode mnie, czarne włosy opadały jej falami na ramiona. Miała ciemną karnację i oczy w głębokim brązie. Wyglądała lepiej, jednak wciąż słabo, sprawiała wrażenie jakby ledwo utrzymywała się na krześle. Wydawała się mi też młodsza niż kiedy ostatnio ją widziałem. Ilekroć na nią spojrzałem ta wydawała mi się znajoma jednak nie potrafiłem wskazać skąd. Nie potrafiłem nawet przypomnieć sobie jej imienia, a staroświeckie ubranie które miała na sobie wcale nie pomagało.
-Jak masz na imię - spytałem, dziewczyna uparcie patrzyła na swoje dłonie ,które kurczowo ściskała na kolanach.
-Susan- odparła cicho.
-Susan- powtórzyłem, imię również znajome, miałem je w zakamarkach umysłu, musiałem je tylko znaleść.- Czy my się znamy?- spytałem uważnie się jej przyglądając.
-Nie, panie.
-Ile masz lat?- zadałem kolejne pytanie próbując ją sobie przypomnieć.
-Umarłam jak miałam 19-odparła krótko. Umarła?
-Jak umarłaś?
- Zostałam powieszona za zbrodnie.- znów krótka, zdawkowa odpowiedz.
-Jaką zbrodnię?
-Najgorszą z możliwych- i na tym zakończyła, próbowałem dopytać o co chodziło ale ona uznała temat za zakończony a więc zadałem inne pytanie. 
-Dlaczego tu jesteś? Dlaczego przyprowadzili cię skutą?
-Panie, przecież wiesz...
-A więc powiedz jak ty to widzisz.
-Po śmierci trafiłam do dziewiątego, najniższego kręgu świata potępionych dusz- ,,miejsca najokrutniejszych a zarazem najwymyślniejszych tortur" dokończyłem w myślach, to były wierzenia majów, czy dziewczyna pochodzi z tak starych czasów, czy po prostu wyznaje stare religie?- Po jakimś czasie udało mi się z niego uciec, byłam ścigana przez Ahpuch'a za tą ucieczkę i kradzież, błąkałam się po różnych wymiarach i światach...
Ahpuch diabeł majów, niepodzielny pan i władca tego dziewiątego kręgu, myśli zaczęły krążyć z zawrotną prędkością, wszystko układało się w całość, przeskakiwało na swoje miejsce jak kawałki puzzli. Zrozumiałem skąd znam Susan. Odchyliłem się na krześle, gwałtownie wzdychając, mój wzrok napotkał Zhavię, która nawet nie wiem kiedy się pojawiła.
-Aż twoi ludzie, Panie, mnie odnalezli i sprowadzili do ciebie abyś mnie mu wydał- dokończyła. Nie, nie nie, to nie może być prawda. Dlaczego ona się tu pojawiła, czy to te mroczne sekrety miała na myśli Zhavia? Musiałem stąd wyjść, tego było za wiele, wspomnienia mnie dopadły.
,,Zrozpaczona, zakrwawiona kobieta, w jasnej podartej sukni, której mało co nie rozjechałem, podczas pierwszej przejażdżki motorem, dopiero co skończyłem go naprawiać. Płakała, prosiła o pomoc, błagała bym mu jej nie wydawał, bym jej pomógł. Była taka realna, rzeczywista, dopiero po kilku minutach uspakajania jej i wezwania karetki zrozumiałem ,że ona nie należy do świata żywych. Spanikowałem i wsiadłem na motor, pojechałem, przed siebie, bez celu byle jak najdalej od tych zjaw. Ale ona mnie odnalazła, związała się ze mną, byłem jedyną osoba która ją widziała, a ona potrzebowała pomocy, niechętnie ale po kilku godzinach rozmowy, a raczej nieudolnej próby pozbycia się jej zgodziłem się jej pomóc. Nie wiedziałem przed kim ucieka, nie wymawiała jego imienia, była tak przerażona że nie była wstanie. Ale to nie miało dla mnie większego znaczenia, musiałem jej pomóc, dni mijały. Ona się uspokoiła, ukryłem ją przed innymi duchami, przed ogarami. Nie wiem jak to zrobiłem ale w moim pobliżu była dla nich nie widoczna. Było więc jasne ,że nie odstępowała mnie na krok, ale mi to nie przeszkadzało, polubiłem jej towarzystwo, uczyła mnie jak rozróżniać martwych od żywych, że nie muszę się ich bać. Zwierzałem jej się ze wszystkiego. Ale nie doceniłem potęgi jej prześladowcy, może gdybym od początku wiedział z kim walczę, wszystko potoczyło by się inaczej. W Las Vegas pojawił się demon, potężniejszy od wszystkiego z czym mieliśmy do czynienia. Zmuszał ludzi do samobójstwa. Raven spędzała całe dnie nad książkami aż zidentyfikowała demona, był nim Ahpuch, władca dziewiątego kręgu. Chwilę po tym zjawił się u mnie, w domu. Raven była wtedy w szkole. Przedstawił swoje żądania, chciał abym wydał mu Susan, zagroził że nie przestanie zabijać do puki jej nie dostanie. Oczywiście porwałem się z motyką na słońce i rozpocząłem ,,odsyłanie". Demon opętał wtedy ciotkę, miałem wybór, ratować ciotkę albo nie żyjąca." Nigdy nie wspomniałem Raven o nieżyjącej, której pomagałem kilka miesięcy, której stworzyłem iluzję bezpieczeństwa tylko po to by ją wydać, demonowi przed którym uciekała.
Nie miałem pojęcia jak znalazłem się u siebie w domu, ale mało mnie to obchodziło koszmar się skończył
-Raven- krzyknąłem chcąc jej opowiedzieć szaloną historię z książką. Ale kiedy się odkręciłem zauważyłem Zhavię z oczami zasuniętymi mgłą i płacząca Susan.
-Wydaj mi ja chłopcze, tak będzie łatwiej- usłyszałem chrapliwy głos za sobą, nie musiałem się odkręcać by wiedzieć z kim rozmawiam.
-Nie dostaniesz jej- odparłem co uświadomiłem sobie dopiero kiedy skończyłem mówić, wiedziałem że demon się roześmieje za nim to zrobił.
-Przecież doskonale wiesz jakie są zasady, równowaga musi istnieć między dwoma światami.
-Nie pozwolę ci jej zabrać- moje własne słowa dochodziły do mnie z oddali, nie miałem nad nimi żadnej kontroli.
-I tak zabiorę ze sobą jedną duszę, wybieraj.
W ręku Zhavi nie wiadomo skąd pojawił się sztylet, dziewczyna uniosła ostrze i zbliżyła je nie bezpiecznie blisko szyi.
-Zhavia- krzyknąłem i w ułamku sekundy znalazłem się obok niej i wyszarpnąłem jej z ręki sztylet.
-Znalazłem cię- usłyszałem jeszcze słowa demona i krzyk Susan. Kiedy spojrzałem w ich kierunku, ich już nie było, jedynie na podłodze leżał złoty łańcuszek który miała na szyi Susan, podszedłem do niego a kiedy go podniosłem zauważyłem że na łańcuszku wisi mały, zdobny kluczyk. Jak przeniosłem wzrok z klucza, dostrzegłem że znajdujemy się w długim korytarzu pełnym pozamykanych drzwi.

<Zhavia?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz