13.07.2018

Od Sam cd Zhavia

Drugiego dnia jako że była sobota z samego rana udałam się do sklepu. Za witryną sklepu co chwila widziałam przechodniów jednak nikt nawet nie zerknął w tym kierunku, w sumie nic dziwnego, ludzie nie wierzą w czary ani magię. W spokoju więc posprzątałam sklep i zaczęłam wynosić doniczki z zaplecza aby dostać się do środka. Nagle drzwi się otworzyły i rozbrzmiał dzwoneczek przyczepiony do nich. Odkręciłam się do pierwszego klienta i zauważyłam nikogo innego jak Avi. To było dziwne, wpadła na mnie na mieście i mi pomogła tego samego dnia wpadłyśmy na siebie w klubie w którym pracowała, ok. Zbieg okoliczności. Ale jej przybycie tutaj było zamierzone. Czego więc ode mnie chciała. Wręczyła mi jeden z kubków, na pierwszy rzut oka herbata. Zbliżyłam kubek by wyczuć jej aromat. Zielona herbata i nic po za tym, żadnych innych ziół. Zawsze potrafiłam po wyglądzie, zapachu czy w ostateczności smaku wyczuć cały skład mieszanek ziołowych, czy eliksirów sporządzonych na bazie roślin. Podziękowałam jej i uważnie przyglądałam. Dziewczyna dyskretnie się rozglądała. Może jednak była nefilim tylko nie potrafiła wyczuwać innych gatunków, może szukała dowodów czy aby na pewno jestem czarownicą zanim mnie zabije. Zaprosiłam ją na zaplecze gdzie była kanapa z małym stolikiem. Krytycznie spojrzała na moje roślinki, tak żadna czarownica nie doprowadziłaby swoich roślin do takiego stanu. Może jednak się nie dowie kim jestem.
-Wiesz co? Może wystaw te rośliny przed sklep albo bliżej wyjścia wtedy się unormują i będą rosnąć.- poradziła tak jakbym tego nie wiedziała, złość mnie zalała jednak stłumiłam emocje, nie mogę się wydać.
-dziękuję za propozycję- powiedziałam najbardziej uprzejmie jak się dało. Avi posłała mi uroczy uśmiech i szybko wymówiła się telefonem po czym wyszła ze sklepu. Na odchodne zaprosiła mnie do klubu. Jeszcze chwilę stałam bez ruchu, zastanawiałam się czy nie poinformować Henrietty ale w rezultacie odpuściłam nie chciałam jej dodatkowo denerwować.
Wzięłam głęboki wdech i zaparzyłam sobie herbatę, aby się trochę uspokoić. Po wypiciu wróciłam do wynoszenia doniczek, posprzątałam również zaplecze i podniosłam pierwszą z doniczek. Aloes. Zwiększa cierpliwość, wytrwałość i zdecydowanie dodatkowo ma właściwości bakteriobójcze, regenerujące i przeciwzapalne. Jego liście zawierają w sobie miąższ bogaty w m. in. witaminy, sole mineralne, kwasy organiczne, wielocukry, glikoproteidy oraz stymulatory biogenne. Przeniosłam doniczkę na witrynę sklepową. Aloes potrzebował dużo światła ,a nie wiele wody. Za nim go zaniosłam dotknęłam jednego ze złamanych liści. Zamknęłam oczy i w pełnym skupieniu przeniosłam moc na roślinę, wyobraziłam sobie jak liść się zrasta i regeneruje, a kiedy otworzyłam oczy, nie było śladu po złamaniu. Jednakże nie mogłam uzdrowić wszystkich roślin, to wymagało ode mnie więcej energii niż w przypadku przenoszenia przedmiotów i dodatkowo nie mogłam uzdrowić ich wszystkich na wypadek gdyby Avi miała zamiar tu zawitać rośliny przecież od tak się nie regenerują w przeciągu dnia.
Do końca dnia udało mi się bynajmniej zapewnić im wymagane warunki. Po 21 wyszłam ze sklepu i go zamknęłam, jednak nie udałam się do domu. Poszłam prosto do klubu. Ochroniarz wpuścił mnie nawet na mnie nie patrząc. Podeszłam do baru jednak Avi nie było. Spytałam o nią dziewczyny która była na zastępstwie. Od razu rozpoznałam że jest czarownicą. Okazało się że Avi dzisiaj nie będzie bo wzięła sobie wolne a dziewczyna nie kryła niechęci do niej. Najwidoczniej została zmuszona do zastępowania czarnowłosej.
-A czego chcesz od Zhavi?- spytała
-Nic konkretnego, poznałam ją nie dawno i mnie tutaj zaprosiła. -wyjaśniłam niewinnie pijąc drinka którego podała mi dziewczyna.
-Nie stąd?- dopytała
- Przeprowadziłam się nie dawno- przytaknęłam.
-A więc witaj w Las Vegas w mieście grzechu. Gdzie demonów jest więcej niż mrówek w mrowisku. Jestem Lucy.
-Sam- przedstawiłam się.
-Z jakiego sabatu jesteś?- zagadała podając drinka klientowi.
-Z sabatu w Waszyngtonie- skłamałam, nie chcąc jej zrażać do siebie, przecież musiałam się czegoś dowiedzieć o Avi.
-Masz zamiar zostać tutaj dłużej? Może byś dołączyła do sabatu Esmeraldy?
-Nie sądzę bym została tutaj na tyle długo. A powiedz mi jakim cudem Avi tutaj pracuje?
-Sama się zastanawiam, toć to jasne że się nie nadaje, ale znajomości robią swoje. Pracuję tu dopiero od miesiąca ale tak między nami sądzę że chciała zabić szefa a ten w zamian zaproponował jej pracę- powiedziała ściszając głos- nie wiem tylko dlaczego nefilim chce tu pracować- potwierdziła moje obawy Lucy- mimo że są sojusze radziłabym ci się trzymać od niej z daleka.
-Sojusze- powtórzyłam nic nie rozumiejąc
-Ty naprawdę nic nie wiesz- skomentowała niedowierzająco ale od razu zabrała się do wyjaśnień. To było nie możliwe, nie realne Ale to by wyjaśniało przyjazne stosunki między gatunkami. Posiedziałam jeszcze chwilę po czym wyszłam by wrócić do domu.
Było już grubo po 1 ale ruch uliczny nie zmalał. Wybrałam drogę na skróty i weszłam w jedną z pustych uliczek, w miarę jak się zagłębiałam wyczułam czyjąś obecność, rozmowę, znajomy głos, w tym samym momencie ich zobaczyłam. To była Avi i jakiś niezbyt wysoki, szczupły chłopak, jasne loki na chwilę odsłoniły uszy. To był elf, zanim zdradziłam się ze swoją obecnością w ręku Avi błysnęło ostrze które podcięło gardło elfa. Z przerażeniem patrzyłam na tą scenę ,było już za późno by się wycofać.
Avi się odkręciła a jej wzrok zatrzymał się na mnie.

<Avi?>


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz