9.07.2018

Od Sam cd ktoś

Z zachwytem spoglądałam przez okno, wiedziałam ,że Las Vegas to wielkie miasto ale to przerosło moje oczekiwania. Wokół było pełno ludzi, jak mrówek w mrowisku, masa neonowych bilbordów, kasyn...
Samochód zatrzymał się przed jednym z wieżowców, a taksówkarz był na tyle miły , że wniósł nam bagaż. Podejrzliwie zerknęłam na Henriette.
-Nie patrz tak na mnie, czasem wystarczy grzecznie poprosić.- fuknęła i poszła za facetem.
-I tak wiem swoje- powiedziałam cicho i również poszłam do środka. Windą pojechaliśmy na siódme piętro i odnalazłyśmy swoje mieszkanie. Henrietta podziękowała i zapłaciła taksówkarzowi ,a ja w tym czasie rozejrzałam się po mieszkaniu pełnym kartonów.
Mieszkanie nie było duże, ale w zupełności nam wystarczy. Dwa pokoje, maleńka kuchnia i łazienka.
-Biorę ten- krzyknęłam do siostry wybierając pokój ze ścianami w głębokim fiolecie , pomieszczenie było na tyle małe ,że mieściło się jedynie łóżko, małe biurko i szafa. Mimo ,że za oknem było widno w pokoju panował półmrok dzięki zasuniętym żaluzjom.
-Sam, trzeba rozpakować kartony- oświadczyła Henrietta chodząc po mieszkaniu.
-Nie sądzę- odkrzyknęłam kładąc się na łóżko, było wygodniejsze niż na to wyglądało.
-Sam...
-Dobra, już dobra- mruknęłam powoli zwlekając się z łóżka i z powrotem przeszłam do przedpokoju.
Wyciągnęłam rękę przed siebie i zamknęłam oczy w skupieniu. O dziwo dość szybko otworzyłam się na świat astralny i poczułam mrowienie na skórze. Ukierunkowałam przepływ mocy i po chwili wyczułam jak przechodzi przeze mnie aby wypełnić moje polecenie.
-Sam!- krzyknęła na mnie Henrietta, która wyszła z kuchni, usłyszałam huk, a kiedy otworzyłam oczy kartony unoszące się w powietrzu , jeden po drugim spadały na podłogę.
-Nie, nie, nie....- powtarzałam cicho na nowo próbując odnaleść połączenie. Na podłogę spadł ostatni karton- Wielkie dzięki- warknęłam.
-Była umowa- oburzyła się Henrietta .
-W takim razie sama sobie to rozpakuj- mruknęłam i skierowałam się do drzwi.
-A ty gdzie?
-Do sklepu- odparłam i trzasnęłam drzwiami.
Po drodze byłyśmy już w sklepie ,a więc sądziłam że nie będę miała problemu ze znalezieniem drogi ale chyba trochę się przeliczyłam. I po kilkudziesięciu minutach błądzenia dotarłam pod sklep.
Wyjęłam pęk kluczy i znalazłam ten odpowiedni jednak po włożeniu do zamka ten nie chciał ustąpić.
-Nawet ty przeciwko mnie?- mruknęłam cicho szarpiąc się z zamkiem.
-Może pomóc- usłyszałam za sobą, podskoczyłam przestraszona, byłam tak skupiona na otwieraniu zamka że nie usłyszałam jak ktoś podchodzi.

<ktoś?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz