6.07.2018

Od Isleen CD Alana

Belet. Imię to zahuczało w mojej głowie i osiadło na jej dnie niczym ciężki kamień. Jak to "Belet też nie będzie czekał wiecznie"?! Czyżby anielski przodek Alana odezwał się do niego i powiedział w końcu, czego chce? Jeśli tak to dlaczego Alan nic mi nie powiedział? Zaczęłam wszystko składać w całość. No tak, ten zwój musiał być od Beleta!
On znowu mi czegoś nie mówi. Przytuliłam się do niego i odetchnęłam głośno. Nie będę go o to wypytywać. Poczekam aż sam przyjdzie z tym do mnie. Mam nadzieję, że w tym czasie chłopak nie doprowadzi do jakiejś katastrofy.
- Dobra, będę się zbierał. Zajrzę do ciebie od razu, jak od nich wyjdę. - Powiedział i pogłaskał mnie go głowie.
- W porządku. Ja jeszcze trochę tu ogarnę. Poza tym chyba będę musiała poszukać nowej pracy. Do starej raczej już nie wrócę i jeszcze muszę pojechać do sklepu i kupić kilka rzeczy. W końcu niektóre rzeczy w domu zostały całkowicie zniszczone, a ja ich potrzebuję. - Odsunęłam się delikatnie od chłopaka i spojrzałam w głąb mieszkania.
- Okay, w razie, gdyby coś się działo, możesz dzwonić. - Alan wskazał na swoją komórkę, którą teraz trzymał w ręku. Skinęłam głową i uśmiechnęłam się do niego delikatnie, co odwzajemnił. Alan podszedł do mnie, dał mi całusa w czoło i wyszedł z mieszkania. Weszłam do salonu i zaczęłam się rozglądać. To właśnie salon i łazienka były najbardziej zniszczone. W innych pomieszczeniach panował tylko kompletny nieporządek, jakby ktoś czegoś szukał, a niektóre były nietknięte. Spojrzałam na połamane resztki leżące w rogu pokoju. To jedyne czego nie chciałam sprzątać razem z Alanem. Mój teleskop. Podeszłam do tego miejsca i uklęknęłam. Po chwili poczułam jak po moich policzkach zaczynają spływać łzy. Byłam naprawdę do niego przywiązana. Gdy wszystko było nie tak, któregoś dnia w szkole nauczyciel pokazał nam teleskop. Już wcześniej uwielbiałam oglądać rozgwieżdżone niebo, a więc urządzenie to było dla mnie czymś niesamowitym. Na moje urodziny, jedna z opiekunek, która miała kompletnego świra na punkcie moim, znalezienia mi domu oraz zrobienia ze mnie normalnego dziecka, kupiła mi teleskop, bo stwierdziła, że to mi pomoże w powrocie do "normalności". Miałam wtedy ochotę roześmiać się jej w twarz i powiedzieć "ale ja nigdy nie będę normalna", lecz tego nie zrobiłam i przyjęłam teleskop. Od tamtej pory, gdy w nocy budziły mnie koszmary, wstawałam i wyglądałam przez teleskop, a ten pomagał mi się uspokoić. Gdy kładłam się do łóżka, już nic złego mi się nie śniło, a czasem nawet śniło mi się nocne niebo usłane gwiazdami. I teleskop działa na mnie tak aż po dzień dzisiejszy, ale teraz został zniszczony. Co, jeśli koszmary powrócą? Jak je pokonam tym razem? Co prawda to prawda, teraz mam Alana, dla którego chyba jestem "normalna". Starając się powstrzymać spływające mi po policzkach łzy, poszłam po worek na śmieci i włożyłam do niego połamany na wiele części teleskop. Prawda była taka, że jestem cholerne sentymentalną osobą i tyczy się to i ludzi i przedmiotów.
Po tym, jak zrobiłam porządek z teleskopem, zajęłam się dokładniejszym sprzątaniem jeszcze kilku pomieszczeń i przebrałam się w swoje ciuchy, bo źle zaczęłam się czuć w ubraniach Ginny. Wyciągnęłam swoje ciemno-szare legginsy oraz mój ukochany bordowy sweter z wycięciami na ramionach i pobiegłam się przebrać. Gdy skończyłam wszystko porządkować, wzięłam laptop, który na szczęście uniknął zniszczenia, i zaczęłam szukać jakichś ofert pracy. Te najbardziej interesujące zapisałam sobie i w końcu odłożyłam laptopa. Poszłam do pokoju i położyłam się na swoim łóżku. Miałam nadzieję, że Alan niebawem wróci. Męczyła mnie ta sprawa z Beletem, a poza tym zastanawiałam się nad czymś jeszcze. Może chłopak mógłby zamieszkać ze mną? Szczerze mówiąc bałam się trochę teraz przebywać sama w mieszkaniu i nie wiedziałam, co zrobię, jeśli znów zaczną nawiedzać mnie koszmary. Poza tym zastanawiało mnie czy Alan nie czuje się w tamtym mieszkaniu niekomfortowo. W końcu to tam pokłócił się z rodziną. Moje mieszkanie jest spore i miałby swój własny pokój. Postanowiłam, że zapytam go o to, jak wróci od Blackwood'ów. Zamknęłam oczy i po jakimś czasie przysnęłam.

~*~

Gdy się obudziłam, za oknem zaczynało się już ściemniać. Wstałam mozolnie z łóżka i popełzłam do kuchni, by zrobić sobie kawę. Poza tym zajrzałam do lodówki i zaczęłam w niej grzebać w poszukiwaniu jedzenia. W końcu zdecydowałam się na słodką bułkę z marmoladą. Z kawą i bułką usiadłam przy wyspie kuchennej i zaczęłam konsumować swoją kolację.
Gdy kończyłam pożerać bułkę, w mieszkaniu rozległ się odgłos dzwonka do drzwi. Podniosłam się i podeszłam do drzwi, aby wyjrzeć przez wizjer. Gdy zobaczyłam stojącego pod drzwiami Alana, automatycznie się uśmiechnęłam i otworzyłam drzwi.
- Wybacz, trochę mi to zajęło. - Powiedział, przytulając mnie krótko.
- W porządku. Chcesz się czegoś napić albo coś zjeść? - Zaptałam, kierując się w stronę kuchni. Nie musiałam się odwracać, by wiedzieć, że chłopak idzie za mną, bo doskonale słyszałam jego kroki. Alan klapnął przy wyspie kuchennej, a ja podeszłam do szafki i zaczęłam szukać w poszukiwaniu kawy.
- Chętnie się czegoś napiję. - Powiedział.
- Wiem. - Zaśmiałam się cicho. Przeczucia były świetną rzeczą, zwłaszcza że praktycznie zawsze się sprawdzały. Przynajmniej tyle mam z tego całego jasnowidzenia.
- No tak, w końcu mam do czynienia z wieszczką. - Zażartował, a ja nie mogłam powstrzymać uśmiechu. Dziwne było to, że przy Alanie czułam się taka spokojna. Koszmary też przy nim dawały mi spokój, a przynajmniej tak było ostatnim razem. To w sumie był pierwszy raz, gdy tak mocno się do kogoś przywiązałam. Zarazem mnie to przerażało i cieszyło.
- Dowiedziałeś się czegoś przydatnego? - Zapytałam. Naprawdę byłam ciekawa tego, kto jest moim anielskim przodkiem i moje ciekawość zaczęła już naprawdę sięgać zenitu.
- Tak, coś tam wygrzebałem. - Powiedział. - Ale jestem padnięty, a więc daj mi kawy kobieto. - Zachichotał, a ja razem z nim. Kto jak kto, ale Alan miał naprawdę zaraźliwy śmiech i ciężko było zachować przy nim powagę, kiedy żartował.
- No już. Nie zrobię tego w pięć sekund. - Zganiłam go, chichocząc.
- Widzę, że jadłaś. - Powiedział. - Bułka z dżemem czy marmoladą? - Zapytał.
- Marmoladą. - Odpowiedziałam od razu. - Czekaj, chwila! Skąd ty wiesz, że jadłam bułkę i to z marmoladą? - Spojrzałam na niego zdziwiona i zaczęłam skanować wyspę kuchenną, na której nie stało nic prócz mojej niedopitej kawy. Nawet okruszków tam nie było!
- Wiesz, nie na co dzień kobieta nosi na twarzy tak szykowną ozdobę, jak wąsy z marmolady. - Zaśmiał się, wskazując palcem moją twarz. Otworzyłam szerzej oczy ze zdziwienia i przejechałam palcem we wskazanym przez chłopaka miejscu, zmazując z twarzy marmoladę.
- Smakowało? - Zachichotał, a ja spojrzałam na niego zażenowana i stawiając przed nim kawę, walnęłam go w ramię. Oczywiście musiał udawać, że zrobiłam mu ogromną krzywdę.
- Mam dla ciebie propozycję. - Powiedziałam, skupiając swój wzrok na pajacującym Alanie. Miałam nadzieję, że chłopak nie odbierze mojej propozycji mieszkaniowej w żaden dziwny sposób.

< Alan? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz