Musiałam odzyskać karty. Mimo ,że ten dupek wkurzał mnie nie miłosiernie. Musiałam je odzyskać za wszelką cenę. Karty należały do matki. Pamiętałam jak przychodziła wieczorami i pokazywała mi różne sztuczki, nie iluzjonistyczne, otóż nie, to była najprawdziwsza magia, po czym próbowałam je powtarzać. To były najlepsze wspomnienia, dlatego teraz do tego wracałam, jednak musiałam trzymać się ludzkiego oszustwa by się nie wydać, każdą moją sztuczkę musiałam móc wyjaśnić w logiczny sposób, w razie kłopotów oczywiście. Próbowałam mu je wyrwać, niestety bez skutku. Nie zostało mi więc nic innego jak się zgodzić, musiałam odzyskać karty, mimo że wiedziałam ,że na syreny trzeba uważać. On już miał mnie na haczyku, już miał nade mną przewagę, bo miał to na czym mi zależy i doskonale o tym wiedział.
-Chodz- rozkazałam i nie czekając na niego ruszyłam do pierwszej lepszej kawiarni. Chłopak szybko zrównał ze mną krok i jak przystało na dżentelmena otworzył przede mną drzwi.
-Daruj sobie- fuknęłam. Zajęliśmy stolik przy oknie.- oddaj mi karty.
-Wszystko w swoim czasie- odparł posyłając mi uroczy uśmiech przeznaczony dla gwiazd. Na ten uśmiech każda by poleciała, byłaby wstanie zrobić wszystko byle tylko zobaczyć go raz jeszcze. Weszła by w ogień byle tylko musnąć jego wargi....
Bo to syrena, tak właśnie działają. Wlepiłam wzrok w filiżankę kawy, nawet nie zauważyłam jak kelnerka ją przynosi.
-Dlaczego ci tak na nich zależy, słońce?- spytał, zwracając na siebie moją uwagę. Przeczesał ręką ciemne loki. Ile bym dała aby móc ich dotknąć.
Kretynka- zbeształam się w myślach.
-A co ci do tego? - warknęłam, opierając się o oparcie krzesła aby powiększyć dystans między nami.
-Po prostu nie rozumiem dlaczego nie wyczarujesz sobie drugiej- wyjaśnił niewinnie. Podstępna szuja, chce tylko wybadać ile jestem wstanie zrobić by je odzyskać. A ja tak bardzo chciałam mu odpowiedzieć. Chciałam mu powiedzieć wszystko. Chciałam aby ten dystans się zmniejszył, żeby...
-Bo tak- odparłam.
-To nie jest odpowiedz- zauważył, uważnie przypatrując mi się. Miał piękne oczy, teraz były w głębokim błękicie, błyszczące, i wpatrzone we mnie. On był piękny.
-To już twój problem- mruknęłam. W głowie lekko mi zawirowało. Z trudem się powstrzymywałam by nie dotknąć jego rąk które trzymał złączone na środku stolika. Najgorsze było to ,że on doskonale wiedział jak na mnie oddziałuje.
-Daleko mieszkasz?
-Taa, w środku lasu w chatce baba jagi- odparłam sarkastycznie.
-Idziemy się przejść?- zaproponował.
-Nigdzie z tobą nie idę. Oddaj mi karty, miałeś mi je oddać jak pójdę z tobą na kawę.
-Oj słońce, nie bądz w gorącej wodzie kąpana. No chodz nie daj się prosić.
-Wal się- syknęłam
-Chcesz odzyskać karty czy nie?- zapytał ,po czym wyjął moje karty i zaczął je tasować. - A więc?
Wstałam, w mawiając sobie że po prostu chce odzyskać karty a nie spędzić z nim jak najwięcej czasu.
<Anatole?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz