8.05.2018

Od Alana CD Isleen

Nie wiem czego się spodziewałem... Powiedziałem jej wszystko co naprawdę myślę. Nikomu nigdy tego nie powiedziałem. Może w jakimś sensie chciałem ją zrazić do siebie. Chciałem by zrozumiała jaki jestem naprawdę i dała sobie spokój. Pewnie w przeciwnym razie gdyby nie ta sytuacja to nadal by była tylko i wyłącznie moja tajemnica. Chciała bym pomógł jej odnaleźć rodzinę. Zrobił bym to nie musiała się narażać gdybym tylko wrócił.. o ile bym wrócił. Lecz reakcja dziewczyny po prostu mnie wmurowała. Co naprawdę o mnie pomyślała zostawiła dla siebie. Isleen była jedną wielką zagadką. Tak odmienną od ludzi których znałem. Dlatego nie mogłem pozwolić by umarła przez i dla głupich, egoistycznych Hunter'ów.
- A więc... Chcesz iść z kimś takim na śmierć? - Dopytałem
- Na śmierć? Dlaczego? - Prychnęła lekko oburzona
- Wątpię, byśmy sobie z tym poradzili... -Zacząłem,  jednak Leen przerwała mi wybuchając śmiechem. Spojrzałem na nią zastanawiając się co ją tak bawi... Swoją drogą miała naprawdę ładny śmiech.
- Przecież przed chwilą powiedziałeś, że POLOWAŁEŚ na ten cały sabat. - powiedziała jak przestała się śmiać - To ty jesteś tutaj łowcą, co nie? Raczej nie porwałbyś się na coś takiego, gdybyś był niepewny swoich umiejętności, prawda? Mam po prostu wrażenie, że to, co się stało, teraz cię dobija, ty się obwiniasz i przez to zaczynasz wątpić w siebie, a z kolei przez twoje wątpliwości rzeczywiście nic może z tego nie wyjść. - Westchnęła. Ona naprawdę tego nie rozumie. Porywamy się we dwoje na największy, najstarszy i najpotężniejszy sabat. Polowałem na niego bo nie miałem nic do stracenia.
- Może... Ale po prostu czasem jestem zbyt porywczy i nie myślę o tym, co robię. Wiesz, takie typowe "najpierw robię, potem myślę". - wyznałem, spuszczając głowę. Jak miałem jej wytłumaczyć że mam własne powody, że pokonanie sabatu będzie równało się z cudem. A przeżyłem, widziałem tyle by wiedzieć że cuda się nie zdarzają. Jeżeli istnieje jakaś siła wyższa ma nas po prostu w dupie. Podeszła do mnie i zdecydowanym ruchem zmusiła mnie bym na nią spojrzał.
- Słuchaj, przestań w końcu się zamartwiać. - oburzyła się, a w jej oczach widziałem determinację. Po raz kolejny zacząłem się zastanawiać dlaczego tak się przejmuje ludźmi których nawet nie widziała na oczy - Masz rodzinę, osoby, na których ci zależy, to rusz się i ich ratuj! Właśnie teraz cię potrzebują! Ty przynajmniej masz jeszcze dla kogo walczyć! Znasz się na tym w porównaniu do mnie i mam wrażenie, że akurat tego, że muszę cię teraz do czegokolwiek motywować, powinieneś się wstydzić! Rusz się więc w końcu i przestań się mazać, bo zasadzę ci kopa w dupę, jasne?! - Zawzięcie dźgała mnie palcem w klatkę piersiową. Patrzyłem się na nią zaskoczony i zafascynowany. Zachowywała się trochę jak szczeniaczek to było urocze. Uśmiechnąłem się lekko i złapałem dziewczynę za nadgarstek unieruchamiając jej rękę w miejscu.
- Już zrozumiałem supermenie - wypaliłem dobitnie, patrząc jej prosto w oczy - mamy iść na samobójczą misję ratunkową do najpotężniejszego sabatu czarownic z gołymi rękoma, jedno z nas bez żadnego należytego szkolenia. Nie wiedząc czego możemy się spodziewać ani gdzie oni są. No ale to ty przewidujesz przyszłość co ja tam wiem... - bezwiednie zacząłem podnosić głos więc wziąłem głęboki wdech i uspokoiłem głos. Najgorsze to że ona trafiła w punkt bałem się - Leen - zacząłem spokojnie - nie chce by coś ci się stało. Polowałem na ten sabat od lat. I nie ja jedyny, o wieków łowcy na niego polują i nigdy nie wychodzą z tego żywi. Mi się udawało bo byłem sam, bo tak naprawdę nie zależało mi na tym czy wrócę do domu. Do przodu pchała mnie zemsta, ona przysłaniała mi wszystko inne. Mogłem na nie polować bo wiedziałem że Vincent, Ginna że oni są bezpieczni w domu. Miałem przewagę bo decydowałem kiedy na nie zapoluje, mogłem je rozdzielić. Teraz straciłem całą przewagę.
- Boisz się - skomentowała
- Tak boje się - przytaknąłem - był bym głupcem gdybym się nie bał. Tobie też radzę się bać, wszystkim radze się bać. Bo jeżeli chodzi o sabat ofiarny.. Śledziłem ich poczynania. One w ofiarach już dawno nie składają śmiertelników. Złapali Vincenta i Ginnę nie po to by złożyć ofiarę tylko po to by ściągnąć mnie. Imponuje mi twoja odwaga ale przeraża głupota.
< Leen?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz