22.05.2018

Od Isleen CD Alana

Pierwsze co poczułam to była suchość w ustach i otępienie. Z wysiłkiem przełknęłam ślinę i delikatnie się poruszyłam. Później poczułam ból. Odczuwałam go niesamowicie mocno na brzuchu, plecach i rękach. Słyszałam jak coś szura po podłodze - prawdopodobnie krzesło, a następnie usłyszałam odgłos kroków i trzeszczenie podłogi, która najwyraźniej lata swej świetności miała już dawno za sobą. W końcu z ogromnym wysiłkiem podniosłam powieki, które zdawały się teraz warzyć tonę. Zaczęłam się powoli rozglądać. Byłam w jakimś starym, kompletnie zniszczonym budynku. Przez brudne, popękane okno widać było tylko las. Moja intuicja od razu "wskoczyła" na swoje miejsce. To właśnie to miejsce musiałam widzieć w wizji. Chciałam podnieść ręce, ale wtedy zorientowałam się, że są one związane, tak samo jak i moje nogi. Gruby sznur mocno wżynał się w moją skórę, powodując obtarcia i gdzieniegdzie lekkie krwawienie.
- Oh, obudziłaś się. - Usłyszałam znajomy męski głos. Spojrzałam w zacieniony kąt pomieszczenia i ujrzałam tego samego czerwonowłosego mężczyznę, który postanowił "odwiedzić" mnie w moim domu. Spróbowałam przybrać groźny wyraz twarzy, mówiący o tym, że za chwilkę skopię mu dupę, ale sądząc po jego śmiechu, nie wyszło mi to za dobrze i wyglądałam raczej jak wściekły pingwin niż jak John Rambo czy Chuck Norris.
- Rozumiem, że to miało mnie przestraszyć? - Śmiał się, idąc w moją stronę. - No, gdzie twój kolega? - Zapytał z tym swoim gadzim uśmieszkiem. Zacisnęłam szczęki ze wściekłości.
- Czego chcesz? - Warknęłam. Mężczyzna uśmiechnął się jeszcze szerzej, ukazując rząd białych zębów.
- Niczego konkretnego. Od ciebie oczekują współpracy i drobnej pomocy, a co do twojego kolegi to... - Podszedł do okna i wyjrzał przez nie. - Chcę jego. W pewnym sensie. Bo widzisz, chodzi nam o jego krew. Jest w niej coś specjalnego, czego potrzebujemy do pewnego rytuału. Twój kolega ma ciekawy rodowód, wiedziałaś o tym? - Zachichotał. Powstrzymałam się od jakiegokolwiek komentarza, bo mogło to spowodować u tego faceta jakiś napad wściekłości, a tego zdecydowanie nie chciałam.
- Co masz na myśli? - Wycedziłam przez zęby.
- Nie powiedział ci? Szkoda. W każdym razie... Krew jego wuja nie jest tak silna, jak ta jego, a więc porwanie tego faceta - Vincenta, okazało się jedną wielką klapą. - Westchnął i smutno pokręcił głową. - Na szczęście wszystko wskazuje na to, że jego bratanek ma o wiele silniejszą krew, którą będziemy mogli wykorzystać! Trzeba było go tylko zwabić. - Klasnął w dłonie z entuzjazmem.
- Czekaj. Porwaliście jego rodzinę? To byłeś ty? - Zapytałam.
- Owszem. No...Ale tak jak mówię, jedna wielka klapa. - Kolejne westchnięcie. Przysięgam, jeśli on jeszcze raz tak cierpiętniczo westchnie, to zębami przegryzę mu gardło.
- Zabiliście ich. - Powiedziałam szeptem.
- Nie, jeszcze żyją. Nie pozwolono ich jeszcze zabić. Są w końcu doskonałą przynętą. - Czerwonowłosy odsunął się od okna i spojrzał na mnie.
- Po co wam w takim razie ja? - Zapytałam.
- Ach, no widzisz... Ty również jesteś doskonałą przynętą, a poza tym chcielibyśmy, byś po zakończeniu rytuału przepowiedziała nam taką jedną rzecz, a później podzielisz los swojego kolegi.
- Co to ma znaczyć? Co ma znaczyć, że podzielę jego los?
- Do rytuału jest nam potrzebna jego cała krew. Co do kropelki. Wątpię by to przeżył. A po rytuale i po tym, jak przepowiesz nam to, co chcemy wiedzieć, nie będziesz nam już potrzebna. Wręcz przeciwnie, mogłabyś sprawiać nam jakieś problemy, czego oczywiście nie chcemy. - Uśmiechnął się i zaczął kierować się w stronę drzwi.
- Gdzie oni są? - Warknęłam.
- Kto? Jego wuj i ta panienka? Są bliżej niż myślisz. - Zachichotał i wyszedł z pomieszczenia, zostawiając mnie samą.
- Muszę się stąd wydostać. - Wyszeptałam. Jeśli dobrze zrozumiałam, to wuj Alana również jest w tym budynku. Mam nadzieję, że jeszcze jakoś się trzyma. Zaczęłam niespokojnie rozglądać się po pomieszczeniu. W końcu dostrzegłam coś, co mogło mi się przydać. W ścianie naprzeciwko mnie było drugie okno, zabite deskami. Kawałki szkła leżały na podłodze pod oknem. Niestety, ale byłam przywiązana do jakiejś durnej drewnianej belki i nie było szans, bym się tam doczołgała i sięgnęła po ostre szkło. Przypomniała mi się pewna sytuacja z dzieciństwa. Kiedyś obejrzałam w telewizji pewien program, w którym mężczyzna sprawiał, że przedmioty lewitowały i sama chciałam tego spróbować. Pierwszego dnia nic mi z tego nie wyszło, ale następnego dnia, podczas obiadu, skupiłam się na łyżce, a ta spadła ze stołu. Wtedy jako dziecko byłam pewna, że to nie był przypadek. I mam nadzieję, że rzeczywiście tak było. Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki wdech. Powoli otwierając oczy, zaczęłam skupiać się na dużym odłamku szkła, który wyglądał również na najostrzejszy. Wyobrażałam sobie, że przyciągam go do siebie. Na początku nic się nie działo i już miałam zrezygnować, gdy nagle odłamek podskoczył. Próbowałam dalej, aż w końcu odłamek uniósł się i zwisł w powietrzu. W myślach wypowiedziałam głośne "Do Mnie!", a wtedy odłamek szkła zaczął się obracać. Obrócił się tą najostrzejszą krawędzią w moją stronę i zaczął frunąć prosto na mnie. Najpierw powoli, ale zaczął przyśpieszać. Moje oczy rozszerzyły się szeroko, a w myślach wykrzyknęłam głośne "Stop!". Zamknęłam oczy, przygotowując się na ból, ale ten nie nadszedł. Otworzyłam oczy i spojrzałam na odłamek. Ostra końcówka dotykała skóry mojego gardła. Przełknęłam głośno i odetchnęłam. Odłamek przestał lewitować i upadając na podłogę, znalazł się w zasięgu mojej dłoni. Z trudem go dosięgnęłam i zaczęłam próbować przeciąć sznur. Po kilku minutach w końcu mi się udało i udało mi się uwolnić ręce. Szybko rozcięłam sznur, którym związane były moje nogi, ale gdy skończyłam, drzwi otworzyły się, a do środka wszedł czerwonowłosy. Spojrzał na mnie zaskoczony, a ja zerwałam się na równe nogi. Od razu wiedziałam, że to był okropny pomysł. Zakręciło mi się w głowie i musiałam oprzeć się o belkę, do której chwilę wcześniej byłam przywiązana. W głowie okropnie mi huczało. Domyśliłam się, że to skutek użycia mojej "nowej" zdolności. Kurczę, to było gorsze niż ból, jakiego doświadczałam po wizjach, a przynajmniej takie miałam wrażenie. Poczułam na wargach coś mokrego, coś, co miało metaliczny posmak. Dotknęłam przestrzeni pomiędzy górną wargą a nosem. Krew leciała mi z nosa. Wspaniale, jeszcze tego brakowało. Nagle złapały mnie silne ręce. Zapiszczałam i spróbowałam się wyrwać. Zacisnęłam prawą dłoń i poczułam ból. Dotarło do mnie, że wciąż trzymałam w dłoni odłamek szkła. Bez zastanowienia wbiłam szkło w policzek czerwonowłosego. Mężczyzna sapnął, a mi udało się wyrwać. W tej samej chwili w której zaczęłam biec do drzwi rozległ się głośny huk z zewnątrz.

< Alan? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz