Nie wierze, że kolejny raz spotykam się z tym brunetem. Coś mi mówi, że to nie był przypadek, zwłaszcza, iż najwyraźniej znał tego gościa za mną. Kiedy tylko zawiał delikatny wiatr oprócz dymu z fajek wyczułam coś jeszcze. Nie wierzę, że wcześniej to pominęłam, zalatuje tu wyraźnie wilkiem. Spojrzałam na kolesia za mną i przejrzałam mu się wyraźnie. Tak on na pewno jest likantropem.
- Więc, przyjemniaczku, jeśli przeprosisz za nadepniecie na Carmona, może obejdzie się bez małej konfrontacji.
Mówiąc to ciągle głaskałam lisa na moich rękach.
- Nie mam za co przepraszać, miał pecha że stał tam gdzie stał.
Widziałam w oczach mężczyzny ukrywane rozbawienie, wkurzyłam się i już raczej nic mnie nie przekona żebym go oszczędziła. Brunet przyglądał się nam prawdopodobnie myśląc jak to się rozwinie. Mnie jest łatwo sprowokować, nie czekając na nic wymierzyłam mu prawego sierpowego, po czym odstawiając Carmona na ziemię ruszyłam wzdłuż ulicy.
- Mam nadzieje, że więcej się nie spotkamy.
Rzuciłam na odchodne i odrzucając ręką włosy do tyłu przedzierałam się w głąb centrum. Zanim na dobre odeszłam usłyszałam jedno zdanie.
- Nieźle bronisz alfę.
To się wkopałam, a miałam unikać konfliktów z przywódcami innych ras. Tylko to zdanie znaczyło by, że ten brunet również jest wilkiem. Ah, aż mi się przypomniały stare dobre lata kiedy byłam ze zmiennokształtnymi w dość bliskich stosunkach delikatnie ujmując. Nawet nie zauważyłam kiedy słońce powoli zachodziło, a ja dotarłam w pobliże parku i hali fabrycznych. Usłyszałam przytłumione odgłosy chyba z którejś z hal. Po chwili zauważyłam tego faceta z baru i oczywiście kogo? Bruneta, który razem z nim zmierzał do tej skąd odbiegały odgłosy. Nie mogłam się powstrzymać i ruszyłam za nimi u wcześniej ścigając szpilki, aby za szybko mnie nie wykryli. Po chwili znalazłam boczne wejście do hali, w której się znajdowali i lekko je uchyliłam, by choć trochę coś zobaczyć i usłyszeć. Było tam mnóstwo osób, zakładam ,że cała wataha i sądząc po wielkości była to chyba ta dobrze znana południowa.
- Dobra słuchajcie! Mam do was tylko jedna sprawę i nie zniosę sprzeciwu. Do wschodu słońca chce tu widzieć każdego z pięcioma nowymi rekrutami! Cel tego zostawię na później, a teraz możecie iść, w końcu noc wiecznie nie trwa.
Na Lucyfera nie wierze czego się dowiedziałam, on chce wywołać wojnę czy jak? Muszę powiadomić Felixa, on na pewno jakoś pomoże. Kiedy tylko wataha zaczęła się rozchodzić wycofałam się do głównej drogi i zakładając buty szybkim krokiem ruszyła w stronę kasyna. Mój marsz długo nie trwał, gdyż po chwili ktoś złapał mnie za ramię i wciągnął do ciemnego zaułka.
- Co słyszałaś?
Ten głos. Super to ten brunet, którego ciągle dzisiaj spotykam.
- Nie wiem o czym mówisz.
Uśmiechnęłam się słodko i skupiłam całą swoją uwagę na niego, ignorując powarkujacego obok Carmona.
<Rayan?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz