30.05.2018

Od Rayan'a CD Azero

Wiedziałem że Klara nie wystawiła mnie do wiatru, i że w klubie spotkam wampira i wilkołaka. Ich dziwny sojusz był niepokojący dlatego rozumiałem dlaczego Joseph'owi zależało by dowiedzieć się co kombinują.
Ustałem kawałek dalej i nasłuchiwałem. Czasem najprostsze rozwiązania są tymi najlepszymi. Zaskoczyła  mnie Azero, która podeszła do mnie i pociągnęła mnie za sobą na kanapę kawałek dalej. Przykrywka może by wypaliła gdyby ona nie była Succubusem i gdybym mógł skupić się na własnym zadaniu.
Starałem się trzymać od niej z daleka. Przecież wiedziałem jak działają te gatunki demonów. A w jednej chwili wszystko szlak trafił. Była blisko o wiele za blisko. Zatracałem się w chwili zapominając o bożym świecie. Tak w tej chwili nie myślałem mózgiem. A ona sama prowokowała. Przynajmniej nie musieliśmy martwić się o wiarygodność przykrywki.
- Rayan chodź mamy mało czasu - powiedziała schodząc mi z kolan. Poprawiła ubranie które podjechało jej do góry. Czułem się jak bym wybudzał się z transu. Przypominając sobie po co ten cały cyrk. Spojrzałem na puste miejsce gdzie jeszcze przed chwilą bo to chyba była chwila siedział Stanley i Asai. Nie dość że nie usłyszałem nawet słowa z ich rozmowy to jeszcze dałem im wyjść. 
- Zwiali? - fuknąłem - Świetną przykrywkę wymyśliłaś, naprawdę.
- Oh no ja wiem, że moje przykrywki są najlepsze dlatego dowiedziałam się o jakiejś akcji niedaleko stąd, oni też powinni tam być, więc chodź i się nie buntuj cukiereczku. Przecież wiem że ci się podobało. - Uśmiechnęła się uroczo i ruszyła przed siebie. A ja nie mogłem oderwać od niej oczu. Zacząłem nawet żałować że wszystko tak szybko się skończyło, że nie możemy iść do niej lub do mnie i dokończyć tego co zaczęliśmy.
Dlaczego musiałem trafić akurat na Succubusa?
Zaczęliśmy iść na miejsce akcji. Azero dobrze podsłuchała. Przez całą drogę czułem wyraźny zapach alfy północnej i przywódcy klanu wampirów.
- Może na miejscu dowiesz się kto zabił wilkołaczycę. - zasugerowała
- Może... - byłem pewien że czegoś się dowiem ale nie byłem pewien czy czegoś o zabójcy.
Musieliśmy być ostrożni wampiry i wilkołaki mają wyczulone zmysły. A nie mogliśmy pozwolić by dostrzegli że ich śledzimy. Jakiś czas temu wkroczyliśmy w starą i mniej zaludnioną dzielnicę Vegas. Kiedyś były tu fabryki, dziś były to budynki grożące zawaleniem. Grunt czekał na jakiegoś przedsiębiorcę lecz każdy kto ma trochę mózgu w głowie nie próbował w to inwestować. Turyści nigdy nie zapuszczali się w te rejony.
- Choć - szepnąłem i pociągnąłem ją za sobą - musimy wejść do środka na zewnątrz za szybko nas wyczują.
Musieliśmy znaleźć dobre miejsce aby wszystko dobrze widzieć. Weszliśmy do jednej z fabryk. Zaczęliśmy wspinać się po schodach by dostać się pod dach.
- Życie demona musi być takie nudne skoro szukasz wrażeni? - dopytałem 
- Nie miałam pojęcia że wilkołaki są takie interesujące już wcześniej zwróciła bym na was uwagę...
- Teraz nic nie mów - poleciłem wychodząc z klatki schodowej i wchodząc do pomieszczenia.
Ściany były pokryte grafii, a wszystko co mogło być choć trochę cenne wyniesione. Podszedłem do otworu okiennego, a za mną podążała demonica. Na placu przed fabryką roiło się od wilkołaków i wampirów którzy stali obok siebie.
- Widziałaś coś takiego? - dopytałem szeptem dziewczyny
Była chyba równie zaskoczona co ja. Nie wyglądali jak by zaraz mieli rzucić się sobie do gardeł. Stali obok siebie i jeżeli im to przeszkadzało nie dawali tego po sobie poznać. W napięciu na coś wyczekiwali. Zacząłem nasłuchiwać lecz nic nie mówili tylko czekali. Chwile później podjechał samochód. A ze środka wysiadło czworo łowców.
Spojrzałem pytająco na Azero ale ta tylko wzruszyła ramionami. Robiło się co raz bardziej ciekawie.
- Ciesze się że przemyśleliście naszą propozycję - zaczął Asai podchodząc do łowców
- To chyba najlepsze rozwiązanie - odparł jeden z łowców
- Ten sojusz dużo zmienia. Musimy jeszcze porozmawiać z Felixem - dodał Stanley
- A co z tą nową watahą? - dopytała łowczyni
- Waleria nie jest zagrożeniem. Na pewno przystanie na sojusze. Czego nie mogę  powiedzieć o południowej. - odparł Stanley
- Jeżeli Felix przystanie na sojusz. Wataha południowa będzie musiała określić się czy jest z nami czy przeciwko nam. Już dawno temu powinniśmy zrobić z nimi porządek - oburzył się wampir
- Już są - ostrzegł Stanley
Cała północna wataha przemieniła się w wilki, łowcy wyciągnęli broń. I wtedy wyczułem zapach obcej watahy. Było ich około 200 liczniejsi niż nasza wataha.
Patrzyłem jak wampiry, wilkołaki i łowcy współpracują. Jak rozprawiają się z intruzami. I był bym głupi gdybym nie uznał ich za zagrożenie.
- Choć teraz łatwo uda nam się wymknąć - powiedziałem do dziewczyny
  < Azero?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz