31.05.2018

Od Isleen CD Alana

Podczas mojej rozmowy, a raczej krótkiej wymiany zdań z Alanem, zauważyłam, że ma on coś w rękach. Pergamin?
- Co to jest? - Zapytałam, siadając obok chłopaka. Alan westchnął głośno. Czegoś najwyraźniej nie chciał mi powiedzieć. Czyżby czuł się winny temu wszystkiemu? Porwanie mnie i jego wuja oraz Ginny aż tak na niego wpłynęło, że znowu chciał coś załatwiać sam? A może chodzi o samą sprawę z Ginną? - Radzę mówić prawdę. W końcu i tak się dowiem. Jestem uparta. - Wymamrotałam.
- Wiem. Dostałem wiadomość od Beleta. - Powiedział. Na te słowa aż cała się wzdrygnęłam. Czego mógł od niego chcieć Belet? Spojrzałam na niego prosząco, by przeczytał mi co jest tam napisane. - Nie Leen. Mało ci po ostatnim razie, kiedy prawie nie umarłaś? - Zapytał. Czemu on musi się zawsze tak przed wszystkim zapierać? Czasem mnie to trochę wkurza. Jeśli chodzi o sprawę z Ginną to się nie odezwie, a tak to szczeka cały czas.
- Dobrze... - Westchnęłam. Alan spojrzał na mnie jakby obok niego siedziała całkiem inna osoba. Posłałam mu spojrzenie mówiące "No co?" i wzruszyłam ramionami.
- Dobrze się czujesz? Może...Może powinienem zanieść cię do domu, albo najlepiej będzie jak będziesz spała tutaj dopóki lepiej się nie poczujesz? - Powiedział spokojnym głosem i położył mi rękę na ramieniu, tak jakby podchodził do spłoszonego zwierzęcia.
- Czuje się dobrze. - Powiedziałam. Czy to serio jest aż takie dziwne, że nie chcę się czegoś dowiedzieć? Poza tym...Tak na pewno będzie lepiej. W końcu gdyby nie ja to Alan nie musiałby paktować z Beletem i pewnie wspólnymi siłami udałoby się nam coś zdziałać. A teraz ma przechlapane. Przeze mnie. Zawsze jak ładuje się w jakieś jego sprawy to mu coś knocę i on nie wychodzi na tym najlepiej. Tak jak teraz. Zawsze robię coś nie tak. Tak było od urodzenia. Prawdopodobnie to dlatego mam takie chore życie. Może...Może lepiej będzie jeśli tym razem się nie wtrącę. Strzepnęłam delikatnie jego rękę z mojego ramienia, bo miałam wrażenie, że za chwilę się rozpłaczę, choć to było chyba niemożliwe. Nie płakałam odkąd byłam małym dzieckiem. Nagle ogar Alana poruszył się i podszedł do mnie. Uwalił swój ogromny pysk na moich nogach i przyglądał mi się. Powoli wyciągnęłam dłoń i podrapałam go po wielkim łbie. Stworzenie prychnęło głośno, przez co swoją drogą o mało nie dostałam zawału, i zamknęło oczy.
- Chyba...Chyba cię polubił? - Wymamrotał chłopak. Skinęłam z niedowierzaniem głową i wstałam, ostrożnie zsuwając pysk ogara z moich nóg. Oczywiście nie był z tego zadowolony, ale pogodził się z tym faktem, że zwiała mu jego poduszka...Bądź przekąska...
- Znalazłeś coś o moim anielskim przodku? - Zapytałam. Alan pokręcił głową.
- Jeszcze nie, ale mam jeszcze kilka książek do przeanalizowania. Na pewno coś się w nich znajdzie. - Powiedział. Skinęłam głową na znak, że zrozumiałam. Byłam naprawdę okropnie zmęczona, ale chciałam już wrócić do domu. A przynajmniej do tego co z niego zostało.
- Chcę do domu. - Wymamrotałam. Alan spojrzał na mnie i zmarszczył brwi.
- Wyglądasz na okropnie zmęczoną. Połóż się chociaż jeszcze dzisiaj tutaj, a jutro pojedziemy do ciebie zobaczyć co z tym mieszkaniem. W końcu może nie być w stanie...Używalności. - Powiedział. Niechętnie, ale skinęłam głową na znak, że się zgadzam. Uwaliłam się na swoim miejscu w salonie i owinęłam się kocem. Odwróciłam się plecami do Alana i zamknęłam oczy. Słyszałam jak chłopak kartkuje strony w książkach oraz jak ogon ogara uderza ciężko o podłogę. Mimo wszystko nie byłam w stanie zasnąć. Po długim czasie w końcu powieki zaczęły mi się kleić, a ja zapadłam w sen.
***
,,Stoję na korytarzu domu dziecka. Znów jestem malutka. Patrzę na swoje ręce. Całe są we krwi i widnieją na nich dość głębokie zadrapania. Nie, ja nie chcę do tego wracać. Już przecież tego nie robię. Nie robię sobie krzywdy, żeby odpędzić to wszystko, co jestem w stanie zobaczyć tylko ja. Zaczynam zewsząd słyszeć dziwne głosy. Szepty stają się co raz silniejsze, a ja upadam na kolana, zakrywając uszy. Naglę widzę tych wszystkich ludzi którzy starali się mnie zaadoptować. Wkoło powtarzają słowa takie jak "Dziwna", "Psychiczna", "Nienormalna". Nie chcę tego słuchać. Nasłuchałam się już wystarczająco.
- Nie! - Krzyczę. - Nie jestem dziwna! Są osoby które są takie jak ja! - Wykrzykuję na tyle głośno, na ile pozwalają mi na to płynące z oczy łzy. Wszystkie te osoby podchodzą co raz bliżej i bliżej, a ja w końcu zostaję zamknięta w okręgu. W pewnym momencie ludzie stojący przede mną rozstępują się i do koła dołącza jedna z opiekunek z domu dziecka. Patrzy na mnie z nienawiścią i obrzydzeniem, tak jak wszyscy którzy mnie teraz otaczają. Nagle te osoby łapią mnie za ręce i za nogi w taki sposób, że nie mogę się wyrwać i kładą mnie na ziemi. Nagle czuję wilgoć na plecach. Rozglądam się i wiem, że nie jesteśmy już w domu dziecka. Widzę szare niebo z którego leje deszcz. Leżę na błotnistej ziemi, a tuż obok jest wykopany głęboki dół. Opiekunka przykuca nade mną i unosi ostry nóż. Czuję jak wbija się w moje serce. Nie mogę oddychać. Czuję w ustach metaliczny smak krwi. Wszyscy odsuwają się i kilka osób stara się wepchać mnie do wykopanego obok dołu. Gdy spadam, próbuję krzyczeć najgłośniej jak potrafię, ale z moich ust wydostaje się tylko ciche "Nie, pomocy...".
***
Budzę się zlana potem. Wiem, że krzyczałam przez sen jak opętana. Nic nie widzę, wszystko jest rozmazane, każdy najmniejszy szczegół. Dostrzegam wiszącą nade mną czarną postać. O mało co nie dostaję ataku paniki i wtedy słyszę znajomy głos.
- Leen! Leen! Już dobrze, obudź się Leen! To tylko sen! - Nie jestem w stanie rozpoznać kto mnie woła, ale wiem, że to ktoś, kogo znam. Łapię tę osobę za rękę i ciągnę ją do siebie. Czuję obcy ciężar ciała na swoim i wtulam się w klatkę piersiową tego kogoś. Dopiero gdy zaczyna mi się robić okropnie słabo, zdaję sobie sprawę, że przestałam oddychać. Biorę głęboki wdech, starając się skłonić płuca do współpracy i wydycham powietrze w klatkę piersiową osoby, którą do siebie przyciągnęłam. W końcu powoli zaczynam oddychać co raz to lepiej, co raz to normalniej. Czuję jak pieką i bolą mnie ręce. Wiem, że zaczęłam się panicznie drapać i zapewne podrapałam się aż do krwi. Na razie odsuwam to od siebie i skupiam się na oddychaniu, przytulając się mocno do tego kogoś, kogo trzymam się niczym tratwy ratunkowej. Przez chwilę mam nadzieję, że to moja babcia. W końcu to ona zawsze wołała na mnie Leen, ale jednak w końcu zaczynam czuć męski zapach, przez co łzy zaczynają mi płynąc po policzkach. Ale to nie z tylko tego powodu. Już tak dawno nie miałam takich koszmarów i napadów, a teraz...? Znów wróciły, chociaż tak ciężko pracowałam, by się ich pozbyć.

< Alan? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz