- No wybacz, ale niestety to nikt z nas, a nawet gdyby to już by tego demona z nami nie było.
- Czemu jakoś ci nie wierze?
- Co to za pytanie? Jestem demonem, temu mi nie wierzysz skarbie.
- Dobra nieważne.
Spoglądałam na zdenerwowanego Rayana z powrotem kierującego się do klubu. Hmm... Idzie do klubu, tak? Nie sądziłam, że lubi imprezy. No co mi tam, pójdę za nim może stanie się coś ciekawego. Zamówiłam przy barze drinka i ruszyłam w kierunku strefy VIP gdzie zazwyczaj przesiadują ważniejsze osoby głównie nadnaturalni. Zajęłam wolny stolik i przyglądałam się ludziom w klubie. Szczególną uwagę zwróciło mi dwóch przystojnych facetów rozmawiających gdzieś z boku. Nie, najdziwniejsze było to iż niedaleko mnie stał Rayan i bacznie się im przyglądał, tak że zwracał zbyt dużą uwagę. Pomóc nie pomóc? Ehh... Wkurzy się na mnie jeszcze bardziej, ale z drugiej strony jeżeli to jest jego szukanie zabójcy czy czegokolwiek innego to źle do tego podchodzi. Podeszłam do bruneta i pociągnęłam go na kanapę niedaleko z widokiem na rozmawiających mężczyzn. Posadziłam zaskoczonego Rayana na meblu samej siadając obok i kładąc mu rękę na udzie.
- Połóż mi rękę na talii - szepnęłam do ucha zaskoczonemu brunetowi - Rób co mówię, staram się pomóc.
- Niby w czym chce mi pomóc demonica?
- W obserwowaniu tamtych gości? Słabo mi się zrobiło gdy zobaczyłam jak stoisz praktycznie na środku i się w nich wgapiasz, więc łaskawie rób co mówię, bo nie wyjdzie twoja przykrywka.
Rayan spoglądał na mnie dziwnie, ale mimo wszystko zrobił co mu kazałam. Oparłam się na jego klatce piersiowej przerzucając jedną nogę przez jego kolano. Czułam jak Rayan miał trudności, aby skupić się na tamtej dwójce jednak od czego byłam ja? Co prawda to prawda nie mam tak dobrego słuchu jak likanie ale coś tam usłyszeć potrafię. Przez dobre kilka minut przesłuchiwałam się mężczyznom, aż nie usłyszałam jak mówią o jakiejś akcji dość niedaleko po czym wyszli z klubu. Takich informacji chyba szukał Rayan, więc pora się stąd zwijać.
- Rayan chodź mamy mało czasu - powiedziałam schodząc z brunetka i ciągnąć go w stronę wyjścia.
- Zwiali? Świetną przykrywkę wymyśliłaś, naprawdę.
- Oh no ja wiem, że moje przykrywki są najlepsze dlatego dowiedziałam się o jakiejś akcji niedaleko stąd, oni też powinni tam być, więc chodź i się nie buntuj cukiereczku. Przecież wiem że ci się podobało.
Uśmiechnęłam się do Rayana uroczo i ruszyliśmy na miejsce akcji. Szczerze nawet nie wiem gdzie trafimy, nie byłam jeszcze w okolicy podanego adresu.
- Może na miejscu dowiesz się kto zabił wilkołaczycę.
- Może...
Po kilkunastu minutach w końcu dotarliśmy na miejsce. Szczerze niekoniecznie obchodziło mnie co się dzieje, ale jeżeli to coś poważnego to będę musiała to zgłosić, wolę być przygotowana na ewentualne ataki.
<Rayan?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz