26.03.2018

Od Eriki CD ktoś

Gwałtownie obudziłam się z koszmaru. Miałam już nawet sięgnąć po szkicownik zawsze to robiłam jak wybudziłam się  z koszmaru, ale wtedy przypomniałam sobie że miałam iść do baru zastąpić Were. Ze strachem spojrzałam na zegarek. Jak na złość nie ustawiłam budzika. Potrzebowałam tej pracy w przeciwnym razie mogłam pożegnać się z samochodem. A ciężko miałam przekonać swojego szefa że jestem sumienną, pracowitą, godną zaufania osobą. Nie każdy chce zatrudniać 17 latkę na wakacje i weekendy. A spóźnienie na pewno mi w tym nie pomoże. Zegarek wskazywał 9.20. Niech to szlak w barze muszę być przed 10.00. Wyskoczyłam szybko z łóżka i pobiegłam pod prysznic. Jeszcze nigdy nie uszykowałam się w tak rekordowym czasie. Od raz skierowałam się do kuchni o tej porze ciocia Helen zawsze jest już na nogach. Lecz w kuchni był jedynie Shadow. Podeszłam do stołu na którym się wylegiwał
- Jak ciocia cię zobaczy to wylecisz przez okno - mruknęłam biorąc kocura na ręce.
Gdy tylko podniosłam kota dostrzegłam kartkę na której leżał.
" Eri kochanie miałam telefon, musiałam lecieć do pracy. Dasz sobie radę? Oczywiście że dasz, jesteś dużą dziewczynką. Zrób sobie śniadanie, obiad jest w lodówce, nie będzie mnie na kolacji. Nie wracaj zbyt późno do domu. Kocham cię "
Cała ciocia.
- Lece - powiedziałam do kota - a ty zjedz moje śniadanie albo podziel się ze znajomymi, bo ciocia mnie zabije - mruknęłam kładąc kanapki do kociej miski
Odstawiłam kocura na podłogę co spotkało się z jego niezadowolonym pomrukiem. Podszedł do miski, powąchał i spojrzał na mnie z wyrzutem.
-Wybredny futrzak! - fuknęłam, zakładając buty
Wyszłam z mieszkania i szybko ruszyłam do windy na której wisiała tak dobrze znajoma kartka
" Przepraszamy awaria"
Wcale mnie to nie zaskoczyło. Ta stara winda z tydzień ma awarię i jest naprawiana by podziałać 2 dni i na nowo się zepsuć. Zrezygnowana skierowałam się do schodów. Chociaż jest jeden plus tej awarii schudnę  biegając w kółko na 20 piętro. Bar nie był daleko od wieżowca w którym mieszkałam, raptem kilka przecznic dalej.  Byłam już prawie przy barze kiedy moją uwagę przykuł plakat jakiegoś zespołu rockowego dającego koncert. Lubie rocka, ale o tym zespole nie słyszałam. Przystałam na przeciwko i zerwałam jeden z wielu plakatów. Zaczęłam czytać kartkę, a litery zaczęły się rozmazywać. Patrzyłam zahipnotyzowana jak plakat zespołu zmienia się i zapełnia literami.

",,A co jeśli noc jest pełna demonów? Jeśli te wszystkie legendy i bajki są prawdą? Co jeśli to wszystko istnieje i w nocy się żywi? Jeśli od wieków poluje na ludzi?
Czas to zmienić, Pan zmienił się na role ze sługą a ofiara stała się drapieżnikiem. Demony, upiory i stworzenia nocy- bójcie się! Jesteśmy Łowcami Ciemności i idziemy po was.

Jeszcze kilka dni temu sama wyśmiałabym gdyby ktoś powiedział mi ,że to wszystko istnieje. Jednak nie mogę dłużej zaprzeczać. Demony istnieją, a ja jestem Nefilim, potomkiem anioła, Łowcą Ciemności. Apeluję do was Łowcy, nie zamykajcie oczu, nie udawajcie że to co widzicie nie jest prawdą. Wielu uzna was za świrów ale jesteśmy tacy jak wy. Zło się szerzy a nas jest niewielu, musimy połączyć siły aby po raz kolejny ocalić ludzkość. 

Dark Hunters " 

Chyba ze sto razy przeczytałam słowa z których niewiele rozumiałam. Za to doskonale zrozumiałam jedno zdanie które napawało mnie nadzieją. "... Wielu uzna was za świrów ale jesteśmy tacy jak wy..."  Na dole kartki znalazłam adres. Wpakowałam plakat do torby z postanowieniem że zaraz po pracy się tam udam.
~~~~
Godziny wlokły się niemiłosiernie wolno. Bar w którym pracowałam ma większy utarg wieczorami i nocą. Za dnia mało osób tam przychodziło. Trochę się nudziłam więc posprzątałam, a większość czasu przesiedziałam z plakatem w dłoni.  Może właśnie ta kartka wszystko mi wyjaśni. Może ta kartka zmieni moje życie. Może wcale nie jestem szurniętą wariatką. Większość życia spędziłam w wariatkowie przez to że widziałam to czego nie ma. Gdy do końca roboty została mi tylko godzina nie mogłam usiedzieć na miejscu. W głowie układałam miliony scenariuszy. Drzwi baru się otworzyły a do środka wszedł Sam.
- Hejka księżniczko - przywitał się całując mnie w policzek - Widzę że zostałaś doceniona. Nie spodziewałem się że stary zostawi cię samą.
Faktycznie pierwszy raz zostałam sama.
- Wera dostała wolne - wyjaśniłam - do której dziś siedzisz?
- Do 4.00. Zapowiada się pracowita noc - powiedział Sam wchodząc za bar. - Ty nie idziesz do domu? Już 18. Spadaj maleńka nikt ci nie zapłaci nadgodzin
- Sam widziałeś to? - spytałam podając mu kartkę,
- Całe miasto jest w tym rozwieszone. Jakiś amatorski zespół robi koncert. Raczej nic ciekawego ale skoro chcesz wyskoczyć na koncert zabiorę cię na coś naprawdę dobrego. 
Spojrzałam na kartkę na której nadal widziałam napis. Może znowu mam zwidy. Może nie powinnam udawać że wszystko jest w porządku. Może nie powinnam odstawiać leków.
- Jasne ale musi być naprawdę dobry - odparłam z uśmiechem
Choć się uśmiechałam mało co nie eksplodowałam ze wściekłości. On nic nie wiedział. Ze mną jest naprawdę coś nie tak. Wyrzuciłam plakat do kosza i wyszłam z baru. Jednak nie mogłam przestać myśleć o kartce. Wcale nie byłam wariatką, a to co widzę jest prawdą, ale czy właśnie nie tak mówią osoby psychicznie chore. Nie zastanawiając się dłużej zatrzymałam taksówkę i zleciłam by taksówkarz podjechał pod adres, który zapamiętałam z kartki. Droga była dość długa bo adres pod który jechałam znajdował się za miastem.
- Jest pani pewna że chce tam jechać? - dopytał chyba po raz piąty taksówkarz
- Oczywiście - zapewniłam po raz kolejny
Facet więcej się nie odezwał, a po paru minutach zatrzymał samochód przed zrujnowanym, opuszczonym pałacyku. Zaczęłam mieć wątpliwości ale taksówkarz zaczął się niecierpliwić więc zapłaciłam za kurs i wysiadłam z samochodu. Stałam tam kilka minut, a brzuch bolał mnie z nerwów. Bałam się że nikogo tam nie będzie i będę musiała przyznać że jednak jestem chora. A jak ktoś tam będzie? Jak będzie tam jeden z tych potworów które widziałam. Nie mogłam dłużej tam stać. Wzięłam głęboki wdech i weszłam do środka.
<ktoś?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz