Było już po 20 siedziałam na łóżku i przeglądałam własne szkice. Próbowałam jakoś zorientować się co i dlaczego narysowałam. Często robiłam to automatycznie zaraz po przebudzeniu z koszmaru, ale często rysowałam z głowy. Dużo czytałam o snach więc wiedziałam że człowiek we śnie nie wymyśla sobie rzeczy z kosmosu, a bierze je z najgłębszych zakamarków świadomości. To nie były zmyślone bazgroły. Rysowałam to co widziałam, to co mnie przerażało i nie dawało mi spokoju. Musiałam tylko zorientować się czym są te stwory które narysowałam. Wyjęłam zeszyt i spinaczem przypięłam pierwszy obrazek który narysowałam. Postanowiłam zrobić coś na styl notatnika takiego jak ten który dała mi do przeczytania Raven. Zaczęłam rozmyślać o wydarzeniach które wydarzyły się w ciągu ostatnich dni. To wszystko było niepojęte. Sama już nie wiedziałam co jest lepsze bycie wariatką czy osobą którą chcą zabić stwory z horrorów. Jedno było pewne nie będę łatwą zdobyczą, nie dam się zabić tym stworom bez walki. Będę musiała jutro wrócić do pałacyku. Może trafię na Ro... nie, może wcale go tam nie będzie. Rave tak to jej potrzebuje. Musi nauczyć mnie walczyć. Poczułam jakieś dziwne uniesienie. Kurcze to głupie nie powinnam tak się fascynować. Shadow wskoczył mi na kolana i zaczął głośno mruczeć domagając się uwagi. Zaczęłam drapać kocura za uchem. Wtedy rozdzwonił się mój telefon. Wstając zrzuciłam kota z kolan co spotkało się z jego niezadowolonym prychnięciem. Po czym uciekł z pokoju. Próbowałam zlokalizować telefon wśród całego tego bałaganu, co nie było łatwe. Kiedy w końcu mi się udało nie patrząc na wyświetlacz od razu odebrałam
- Już myślałem że nie odbierzesz - usłyszałam w słuchawce głos Wiktora, własnego szefa - Potrzebuje osoby która zastąpi dziś Were w barze
- Dziś? - dopytałam - jutro szkoła nie mogę zawalić całej nocy
- Chcesz tej pracy czy nie? - spytała retorycznie, przecież doskonale wiedział jak mi na niej zależy - Jeżeli nie przyjdziesz znajdę na twoje miejsce kogoś innego. Kogoś kto przyjdzie również w tygodniu.
- Dobra - zgodziłam się. W sumie nie miałam wyjścia - o której zaczynam zmianę?
- Za pół godziny. I jak byś mogła zostać chociaż do 4.00. Będziesz miała zmianę z Samem, Camillą. Mam jeszcze dwie dziewczyny i chłopaka na okresie próbnym
- Eh... dobra ale zostanę tylko do 2.00
- Eri do 4.00. Będziesz miała nocną stawkę dorzucę ci 1$ do godziny. No i napiwek - zaproponował Wiktor
- Dobra stoi - zgodziłam się - ale wychodzę o 3.00 jutro muszę iść do szkoły
- Stoi
Słyszałam że wiele osób się zwolniło i Wiktor musiał zatrudnić kilka nowych osób. I choć udawał że to on robi mi łaskę zatrudniając mnie w rzeczywistości jest mi wdzięczny. Wery ostatnio też często nie ma w pracy za pewne też zamierza się zwolnić. Nie łatwo prowadzić bar gdy ma się tylko razem ze mną cztery wykwalifikowane osoby.
****
Szybko się ogarnęłam i poszłam do baru. Było tak dużo ludzi, że nie było czasu nawet na wyskoczenie do łazienki. Te trzy dodatkowe osoby nie bardzo się orientowały przez co byli bezużyteczni. Wtedy do baru weszło dwoje ludzi. Normalnie nie zwróciła bym na nich uwagi ale oni nie byli zwykłymi gośćmi baru. Nie przyszli tu by się napić, a przynajmniej nie napić tego co pozostali goście baru. Mężczyzna i kobieta byli strasznie bladzi a ich oczy paliły się czerwienią. Wiedziałam że to nie byli ludzie. Tylko nikt inny nie zwrócił na nich uwagę. Nikt oprócz chłopaka w ciemnej bluzie i kapturze na głowie siedzącego w kącie sali. Wiedziałam że on ich widzi. Nie spuszczał z nich wzroku
- Sam pójdę przetrzeć stoliki - krzyknęłam, wzięłam szmatkę i podeszłam do stolika gdzie siedział chłopak w kapturze.
Nie dostrzegł nawet że podeszłam, więc odchrząknęłam. Chłopak spojrzał na mnie swoimi ciemnymi iskrzącymi się oczami.
- Ty też ich widzisz - wypaliłam i to nie było pytanie spoglądając na wampiry.
< Nik?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz