Już jakiś czas siedziałam na schodach ,,zamku" wpatrzona w gwiezdziste niebo, w mieście nigdy nie było widać gwiazd ,kiedy nagle usłyszałam silnik samochodu. Zbliżał się szybko i byłam prawie pewna że jedzie wprost na nas i chwile potem zauważyłam światła. Roth zjawił się obok mnie i od razu złapał za rękojeść dobrze ukrytego miecza.
-Czy ty zawsze musisz łapać za broń?- spytałam szeptem, nie odważając się mówić głośniej.
-A czy ty zawsze musisz się kłócić?- odparł pytaniem na pytanie również szeptem.
Samochód zbliżał się coraz bardziej a my czekaliśmy w napięciu. Po chwili auto zatrzymało się nie opodal a z niego ktoś wyszedł. Roth po cichu zrobił kilka kroków w przód. Doskonale wiedziałam co robić. Jest ciemno, ten ktoś nie musi wiedzieć że jest nas dwoje. Element zaskoczenia zawsze działa a mój brat zawsze potrzebuje pomocy. Czego dowodem była jego ostatnia heroiczna wyprawa po której wrócił poobijany. Problem pojawił się w chwili gdy z samochody wysiadł wielki, bardzo wielki pies, nie żeby pies stanowił jakiś problem ale jeżeli to jest demon podrzędny, z jednego demona zrobiło się dwoje, nie ważne jakiej rangi. Demon to demon.
W skupieniu obserwowałam zbliżającą się postać, musiałam być przygotowana i działać bez chwili zastanowienia.
Zwierze warknęło cicho a jego właściciel się zatrzymał.
-Zgubiłeś się czy paliwo ci się skończyło?- spytał retorycznie Roth z ostrzegawczą nutą w głosie.
(Nik?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz