19.04.2018

Od Alana CD Isleen

Miałem zrobić sobie dziś wolne. Miałem pomyśleć jak połączyć dwie sprawy. Pomóc łowcom z Las Vegas i pozbyć się sabatu ofiarnego. Vincent nie odzywał się już kolejny dzień. Martwiłem się że coś się stało. Miałem dziwne przeczucie że pojechał wraz z Ginną na sabat. Wybrałem nr wuja ale ten nie odebrał. Po tym byłem już pewien pojechał zostawiając Chicago z nowicjuszami bez żadnej ochrony. Co mu strzeliło do głowy? Powinienem jechać do domu? Powinienem dokończyć to co zacząłem, co zaczęli moi rodzice. Poczucie winny nie dawało mi spokoju. Nie mogłem dłużej siedzieć bezczynnie w domu. Ogarnąłem się zabrałem wszystko co mogło by mi się przydać i poszedłem zapolować. To zawsze pomagało mi zapomnieć, nie myśleć. A właśnie tego potrzebowałem. Wincent już dawno nie polował, Ginna była jeszcze niedouczona to na pewno nie skończy się dobrze.
Wyszedłem z domu tylnymi drzwiami starego antykwariatu. Widziałem palące się światło w pokoju pana Collinsa. Ciekawe czy nie śpi, czy może usnął nie zgaszając światła? Zostawiłem motor postanawiając się przejść. Włóczyłem się koło barów, klubów i kasyn. Właśnie te miejsca są najbardziej odwiedzane przez ludzi i istoty ciemności polujące na podpitych bywalców. Wyczułem obecność czarownicy, oparłem się o budynek po drugiej stronie ulicy i odszukałem ją wzrokiem. Był to czarownik o czerwonych włosach. Wyglądał jak by na coś wyczekiwał. Mi się nie spieszyło mogłem poczekać. Z kieszeni wyciągnąłem paczkę papierosów i wyjąłem jednego. Wywołałem mały płomyczek i podpaliłem papierosa. Po paru godzinach wyczekiwania wreszcie się doczekałem. Do czarownika podszedł wilkołak wymienili kilka zdań. Jak na złość stałem za daleko by cokolwiek usłyszeć ale fakt że czarownica rozmawia z wilkołakiem i jak widać nie mają zamiaru się pozabijać wydawała się podejrzana. Nie ma czegoś takiego jak porozumienia między gatunkowe. Coś tu śmierdziało.
Po krótkiej rozmowie ruszyli przed siebie ramię w ramię. Śledziłem ich parę metrów lecz musiałem być ostrożny by nie zorientowali się że to robię. Co przy wilkołaku nie było łatwe zważywszy że mają wyostrzony węch. Skręcili gdzieś w ciasną uliczkę między budynkami. Odczekałem chwilkę i ruszyłem za nimi. W ciemnej uliczce nie było ich widać, przyśpieszyłem kroku przeklinając się w duchu. Wychodząc rozglądałem się za czarownikiem i wilkołakiem. I wpadłem prosto na ciemnowłosą dziewczynę, albo ona wpadła na mnie tego nie byłem pewien. Podtrzymałem ją by się nie przewróciła. Ciemnowłosa zacisnęłam ręce na moich ramionach i zaczęła chwiać się na nogach.
- Wszystko w porządku? - spytałem, rozglądając się jeszcze dookoła ale po dziwnej parze nie było ani śladu.
< Isleen?>   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz