Nie bardzo wiedziałem czego chciała ode mnie Zhavia ale mimo to i tak pojechałem i to jak najszybciej, i jak tylko dotarłem pod hotel na uboczu miasta, który kilka lat temu spłonął, i to nie z przyczyn naturalnych, wyczułem demony kilku gatunków. Doskonale wiedziałem że to teren wampirów, nie wiedziałem więc co robi tu Zhavia ani dlaczego te demony są na terenie wampirów. Ale nie było czasu nad debatowaniem nad tym i wparowałem do środka w sam środek walki. Bez chwili zastanowienia się dołączyłem. Zhavia co chwilę znikała mi z oczu, ale nie byłem wstanie jej niańczyć. Zresztą poradzi sobie, musi. Cała akcja trwała o wiele za długo a ja opadałem z sił coraz bardziej. Ich było po prostu za dużo. Jeden z demonów który miał skórę z łusek które nic nie mogło przebić okazał się bardzo upartym i zawziętym. Wytrącił mi miecz, w sumie nie musiał się wysilać bo ledwo stałem na nogach. Trzeba było zadzwonić po resztę puki był na to czas, obstawiałem że to będzie moja ostatnia myśl za nim dołączę do świata zmarłych. Ale wtedy demon wyleciał w powietrze, przeleciał przez całą salę, przez ścianę i zatrzymał się na ścianie w drugim pomieszczeniu, a przede mną stał wampir, który wręczył mi miecz. Oniemiały patrzyłem na wampira, po czym przyjąłem broń i wróciłem do walki. Dołączenie wampirów przyniosło pozytywne rezultaty i po chwili wybiliśmy wszystkie demony. Przed oczami mignęła mi Zhavia która już gdzieś biegła, w ostatniej chwili złapałem ją za rękę. Ale nim się czegoś dowiedziałem przyszła jej jakaś dziewczyna i popchnęła ją w stronę schodów a mi zastawiła drogę.
Nie wyczuwałem od niej żadnej magii ani innej energii ale ,może to przez stan w którym byłem.
-Zejdź mi z drogi- rozkazałem jednak dziewczyna uparcie stała w miejscu
-Nie mogę- odparła tylko.
-Kim ty jesteś i o co tu chodzi?- spytałem więc, nie chciałem ani nie miałem siły na kolejne bójki i to z wampirami które uważnie śledziły każdy mój ruch, w sumie to sam nie byłem pewien czemu jeszcze nie zaatakowały.
-Jestem Serafina, przyjaciółka Avi. Ale może lepiej będzie jeśli to ona wszystko ci wyjaśni.
-Niech będzie- odparłem nie będąc w humorze na kłótnie i usiadłem na podłodze opierając się o ścianę.
-Ale chyba nie masz zamiaru tutaj zostać- sprzeciwiła się dziewczyna.
-Sama powiedziałaś że mam poczekać na Zhavię- wytknąłem jej
-Wcale nie...
-Lepiej będzie jeśli sobie pójdziesz Łowco- przerwał jej jeden z wampirów.
-Ty tu rządzisz?- spytałem go
-Nie- odparł nie śpiesznie.
-A wiec się zamknij krwiopijco- warknąłem co nie było mądrym posunięciem bo wampir doskoczył do mnie, zerwałem się z podłogi gotowy do ataku ale w tym samym momencie wróciła Zhavia. Zetknęła na mnie lekko zdziwiona ale szybko to ukryła, najwidoczniej według niej miałem pomóc jej się pozbyć problemu i grzecznie usunąć się w cień.
-Co ty odwalasz!?- spytałem się jej wkurzony.
-Roth nie tutaj, chodź- i ruszyła w kierunku drzwi, nie mając wielkiego wyboru poszedłem za nią uważnie przyglądając się wampirom.
<Zhavia?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz