Właśnie wróciłam z nocki w barze. Brakowało mi Sama jego pozytywnej energii i żartów. Zmyłam makijaż i walnęłam się na łóżko byłam okropnie zmęczona. Shadow wskoczył i zwinął się koło mnie usypiająco mrucząc. Już prawie zasnęłam kiedy zadzwonił telefon. Z zamkniętymi oczami złapałam telefon próbując wyłączyć budzik. Dopiero po chwili dotarło do mnie że jest sobota. Jednym okiem odczytałam wiadomość która nie bardzo do mnie docierała.
" Dziś o 8.00 narada w zamku. Raven"
- Powaga - mruknęłam do kota - jeszcze miesiąc a się wykończę. Tobie to dobrze leniu
Spojrzałam na zegarek była 7.20. Wstałam z łóżka i poszłam pod prysznic, zrobiłam makijaż i chwile później byłam gotowa. Wzięłam do ręki telefon i wybrałam nr Nika. Odebrał po kilku sygnałach.
- Hej - przywitał się
- Cześć mam prośbę - zaczęłam
- No? - ponaglił - wiesz dziś to raczej będę zajęty
- Chodzi mi o to czy dał byś radę podrzucić mnie o 8.00 pod dworek Blackwood'ów za miastem
- Jedziesz tam? - dopytał zdziwiony
- No... umówiłam się tam ze znajomymi - wyjaśniłam
- Też właśnie tam się wybieram
Nik też zna Raven i Roth'a? I czego ja się tak dziwię łowców jest niewielu więc nic dziwnego że się znamy.
- Będę o 7.40 pod barem
Rozłączyłam się i zaczęłam się szykować. Ciocia jeszcze nie wróciła z pracy. Szybko zjadłam śniadanie i wyszłam pod bar gdzie czekał już na mnie Nik. Droga minęła nam szybko. Nawet nie zdążyłam zapytać jak poznał Blackwood'ów. A on omijał temat Sama za co byłam mu wdzięczna. Chwile później byliśmy na miejscu. Standardowo nasze rodzeństwo musiało się posprzeczać. Zwołali zebranie ze względu na pełnie. Zupełnie zapomniałam że dziś miałam iść z nimi na polowanie. Okazało się że w raz z Roth'em mam jechać do Seattle. Zastanawiałam się jak długo musieli się kłócić by Roth się na to zgodził. Najgorszym zdziwieniem było jednak to że Roth był całkiem miły. Musieliśmy wyjechać od razu i nasza wyprawa miała potrwać kilka dni. Zaproponował że podwiezie mnie do domu. Miałam tylko nadzieje że cioci nie będzie w domu. Łatwiej jest zostawić wiadomość oznajmiając, a później ją przeprosić. Niż błagać by mnie puściła na dwa dni kiedy mam tak tragiczne oceny.
Cioci nie było w domu. Szybko napisałam wyjaśnienie że jadę z przyjaciółmi na weekend. I że będę się uczyć. Miałam nadzieje że nie będzie się martwić i że nie zdenerwuje się za bardzo. Szybko wyszłam z domu choć winda działała zeszłam po schodach by uniknąć spotkania z ciocią. Wsiadłam do terenówki i wykręciłam nr do Sama by poinformować go że nie będzie mnie w weekend i że nie będę mogła przyjść do pracy. Już miałam nacisnąć słuchawkę kiedy przypomniałam sobie co się stało. Wyłączyłam telefon i schowałam do torebki. Nie miałam ochoty na gadki Roth też niewiele mówił. Wymienialiśmy się krótkimi słowami ale cisza nie była niezręczna. Może to prawda że uratowanie czyjegoś zadka zbliża i naprawia relacje.
Od momentu kiedy Roth mało co nie zabił nas gwałtownie wdeptując hamulec dziwnie się zachowywał. Był jakiś drażliwy i rozkojarzony. Całą drogę zastanawiałam się co wytrąciło go tak z równowagi. Bo choć ja niczego nie zauważyłam on zdecydowanie tak. Roth zwolnił i zaczął wjeżdżać w las.
-To powinno być odpowiednie miejsce - stwierdził wysiadając z samochodu - Mamy jeszcze jakieś 2 godziny na przygotowania.
Podał mi rewolwer, dodatkowe naboje, 2 sztylety i miecz. Zostawiliśmy samochód i zaczęliśmy iść głębiej w las.
- Masz mnie osłaniać - wyjaśnił po chwili milczenia- i nie narażaj się niepotrzebnie.
- Czyli mam stać z boku? - dopytałam oburzona
- Szybko się uczysz - skomentował z uśmiechem
- Nie zamierzam się przyglądać przecież z demonem mi się udało - nie dawałam za wygraną
Westchnął zrezygnowany.
- Dobra tylko nie kozacz.
- Będę cię słuchać mistrzu
- Wykonuj moje polecenia - ciągnął dalej - powinno pójść łatwo. Będzie ich nie więcej niż 5 sztuk...
Zajęliśmy już miejsca wyznaczone przez Roth'a.
- Roth - zaczęłam - wtedy w samochodzie widziałeś coś?
< Roth?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz