22.04.2018

Od Isleen Cd Alan

Obudził mnie dzwonek do drzwi. Kto niby miał do mnie przyjść? Przecież rodziny nie mam, przyjaciół też nie. Zwlekłam się z łóżka i poszłam otworzyć. Moim oczom ukazał się nie kto inny jak chłopak, który niedawno mi pomógł.
- Cześć. - Przywitał się.
- Ummm... Hej? - Spojrzałam na niego pytająco. Co on tu robi? Myślałam, że już tutaj nie przyjdzie.
- Mogę wejść? Chciałbym pogadać o kilku rzeczach, a poza tym mam coś dla ciebie. - Powiedział i podnosząc rękę, pomachał reklamówką ze słodkimi bułkami i kawą. Normalnie pewnie bym go nie wpuściła, ale po pierwsze, nie miałam siły się z nim sprzeczać, a po drugie byłam ciekawa, kim jest ten chłopak. W końcu powiedział, że jest taki jak ja. Ba! On mi pokazał, że jest taki jak ja.
- No dobra, wejdź. - Mruknęłam i cofnęłam się w głąb mieszkania. Usłyszałam za sobą jak Alan zamyka drzwi i podąża za mną. Weszłam do kuchni i powiedziałam chłopakowi by położył na wyspie kuchennej to co przyniósł.
- Jak się czujesz? - Zapytał. Westchnęłam cicho i spojrzałam na chłopaka.
- Lepiej, ale ciągle jestem zmęczona. - Powiedziałam. - Pójdę się przebrać. Poczekasz tutaj chwilkę? - Zapytałam. Dopiero teraz się zorientowałam, że od wczoraj się jeszcze nie przebrałam i wciąż miałam na sobie zakrwawione ciuchy.
- Jasne. - Alan skinął głową i usiadł przy wyspie kuchennej. Ruszyłam szybko do mojego pokoju. Tam wybrałam białą koszulkę, swój ulubiony, ciepły czarny sweterek i czarne legginsy. Oprócz tego wzięłam oczywiście jeszcze czystą bieliznę i popędziłam do łazienki. Gdy spojrzałam w lustro, o mało co nie dostałam zawału. Wyglądałam jak jakaś zjawa żywcem wyjęta z horroru. Moje włosy były skołtunione i sterczały we wszystkie strony świata, a w okolicach oczu oraz na policzkach widniały ślady zaschniętej krwi. Szybko się rozebrałam i wskoczyłam pod prysznic. Zmyłam wszystkie krwawe ślady i umyłam włosy. Biegiem wytarłam się i założyłam wcześniej przygotowane ciuchy. Następnie sięgnęłam po suszarkę i podsuszyłam włosy na tyle, by nie kapała z nich woda i szybko rozczesałam je szczotką. No, w końcu wyglądałam jak człowiek. Szybko wróciłam do Alana, mając nadzieję, że chłopak nie zasnął tam, czekając, aż się ogarnę. Gdy weszłam do kuchni, Alan siedział i zajadał się jedną ze słodkich bułek, które przyniósł. Gdy mnie zobaczył, podał mi jedną i pokazał, bym usiadła. Wzięłam od niego bułkę i usiadłam przy wyspie kuchennej.
- No, przynajmniej już nie wyglądasz jak Krwawa Mary. - Zażartował. Przewróciłam oczami i wgryzłam się w bułkę.
- Więc? O czym chciałeś pogadać? - Zapytałam.
- O twojej wizji. Jak myślisz, co ona oznaczała? - Zapytał, podsuwając mi pod nos kawę.
- Nie wiem. Możliwe, że to był jakiś rytuał. Teraz jak sobie przypominam to chyba pod tą wodą, w miejscu, w którym stałam, było coś narysowane. - Powiedziałam, wzdychając ciężko i wzruszając ramionami.
- Rozumiem, że nie wiesz co tam było narysowane? - Spojrzał na mnie z nadzieją w oczach.
- Nie. - Pokręciłam głową. Widziałam, że moja odpowiedź nie zadowoliła chłopaka. - Ale wydaje mi się, że te płomyki... Mogły oznaczać ciebie. - Dodałam szybko.
- Mnie? - Zdziwił się chłopak.
- Tak. No bo w końcu masz władzę nad ogniem, co nie? - Zapytałam.
- No tak, ale jak to ma się do reszty wizji? - Westchnął, przeglądając telefon. Obserwowałam go, zastanawiając się nad odpowiedzią. Alan zmarszczył brwi i schował telefon do kieszeni.
- Coś się stało? - Zapytałam, wskazując kieszeń, do której schował telefon.
- Nie, po prostu nie mogę się do kogoś dodzwonić. - Westchnął sfrustrowany. Zmarszczyłam brwi, słysząc to.
- Hej... Może te płomyki nie do końca oznaczają ciebie tylko pokrewieństwo z tobą? W końcu pod koniec wizji słyszałam kruka. Kruk to zazwyczaj omen śmierci, więc może ktoś spokrewniony z tobą jest w niebezpieczeństwie? - Podsunęłam. Na moje słowa chłopak cały się spiął.
- Obyś nie miała racji. - Powiedział poważnym tonem. Uniosłam ręce w obronnym geście i postanowiłam zmienić temat.
- Tak swoją drogą... To mówiłeś, że jeszcze o czymś chcesz ze mną porozmawiać. Więc? - Spytałam. Alan westchnął i skinął głową.
- Masz jakąś rodzinę? Kogoś do kogo mogłabyś się zwrócić? - Zapytał. Tym razem to ja cała się spięłam.
- Nie. - Pokręciłam głową.
- Co się stało z twoją rodziną? - Kolejne pytanie było jak cios w serce. Nienawidziłam rozmawiać o mojej rodzinie, ale zapewne, dopóki mu nie powiem, nie da mi spokoju.
- Moja rodzina... Zniknęła. Tak po prostu zniknęli, gdy byłam mała. Wychowałam się w domu dziecka. - Powiedziałam lodowatym tonem.
- A twoje wizje? Kiedy się objawiły? - Na to pytanie akurat mogłam odpowiedzieć bez problemu. Wszystko było lepsze od rozmawiania o mojej rodzinie.
- Gdy byłam mała. Nie pamiętam dokładnie. Po prostu... Od małego widziałam różne dziwne rzeczy... Myślałam, że wszyscy je widzą, ale byłam w błędzie. W domu dziecka chciano mnie leczyć. Cały czas mówiono, że za niedługo mnie wyleczą. Wysyłali mnie do psychologów, dawali tabletki i tak dalej. Mimo wszystko to nie działało. Miałam tego dość, więc udawałam, że leki działają, oraz że wszystko jest już ze mną w porządku. - Wyjaśniłam, zadowolona z delikatnej zmiany tematu.
- Rozumiem. - Pokiwał głową.
- Teraz ja mam pytanie. - Oznajmiłam.
- Tak? - Spojrzał na mnie, prostując się na krześle.
- Co miałeś DOKŁADNIE na myśli, mówiąc, że jesteś taki jak ja?

< Alan? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz