Na szafce kuchennej znalazłam pietruszkę i kilka marchewek, wzięłam je więc i stając w pobliżu kosza, w którym znajdował się pupilek czarownicy, zaczęłam je obierać, a następnie kroić. Wkrótce do chatki ponownie wszedł Nik, i czarownica poprosiła go o rozpalenie w piecu.
- Nie tak - powiedziała jakby rozbawiona, gdy chłopak próbował podłożyć ogień.
Ostrożnie zbliżyłam rękę do ogona węża. Dotknęłam pierścienia i zaczęłam delikatnie go przesuwać. Pyton najwyraźniej nie był jednak zwolennikiem mojego pomysłu, gdyż wkrótce wbił swoje zęby w mój nadgarstek.
- Ała! - nie zdążyłam się powstrzymać.
Gadzina na szczęście puściła mnie. W tym samym momencie zarówno Nik jak i czarownica spojrzeli w moją stronę.
- Coś się stało? - spytała kobieta.
- Nie nie! To tylko drobne skaleczenie... taka ze mnie niezdara - wyjaśniłam.
Czarownica wróciła do poprawiania stosu, a Nik korzystając z chwili jej nieuwagi posłał mi pytające spojrzenie. w odpowiedzi skinęłam jedynie głową na znak, że mam pierścień.
<Nik?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz