Jechałyśmy z powrotem w zupełnej ciszy. Erika była zamyślona, nieobecna. To akurat mnie nie dziwiło. Spotkanie z matką biologiczną musiało ją stresować, od zawsze chciała ją odnaleźć, na pewno miała do niej setkę pytań a tu się okazuje że nie żyje. Sama nie byłam pewna jak ją pocieszyć a więc w rezultacie siedziałam cicho.
Droga mijała nam spokojnie, zero problemów. Nawet moja terenówka równo jechała, a silnik nie rzęził jak to miał w zwyczaju.
-Nasi rodzice umarli jak mieliśmy nie całe osiem lat.- przerwałam ciszę, chociaż nie byłam pewna czy tego życzyła sobie Erika- Jechaliśmy samochodem. Nie wiem dokładnie jak to się stało ale wpadliśmy w poślizg i spadliśmy z drogi. Samochód dachował. Obudziłam się po kilku dniach w szpitalu chociaż lekarze nie spodziewali się tego, byłam w śmierci klinicznej. Ciała rodziców znikły. Roth też był w ciężkim stanie. Po wyjściu ze szpitala przygarnęła nas ciocia. Do dzisiaj nie odnaleźli ciał rodziców. Było ciężko nie ukrywam, nieraz zazdrościłam innym i ryczałam po nocach w poduszę, ale miałam Roth'a na którego na ogól mogłam liczyć choć i on nie najlepiej sobie radził. Wiem że to zupełnie co innego, ale ty jej nie znałaś, masz ciocię która cię wychowywała.
-Wiem- odparła tylko.
Pięć minut później zatrzymałam się przy wieżowcu.
-Gdybyś czegoś potrzebowała to dzwoń, z każdym pytaniem i problemem, nawet gdyby wydawało ci się że to wariactwo- powiedziałam kiedy dziewczyna nacisnęła na klamkę.
-Ok, i jeszcze raz dzięki.
Uśmiechnęłam się tylko i dodałam:
-Spróbuję czegoś poszukać o twojej rodzinie.
-nie wiem czy chcę- odparła tylko i zatrzasnęła za sobą drzwi. Mimo wszystko wróciłam do zamku i zaczęłam przeszukiwać bibliotekę, może jeszcze zmieni zdanie. Napisałam również do Roth'a, może on nas na coś naprowadzi.
<Eri?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz