9.04.2018

Od Roth'a cd Zhavia

Przez następny dzień unikałem Zhavii jak mogłem, nawet nie pojechałem do ,,zamku" pewien że dziewczyna tam będzie. Jednak Keyris nie miał zamiaru ani unikać jej ,a ostatnimi czasy również i mnie. I tak to właśnie jest zmarli uczepiają się żywych a żywi poszerzają szeregi zmarłych i krąg się zamyka. Gdzie są jedni, tam i drudzy.
Keyris należał do tych bardzo natrętnych i irytujących. Za życia pewnie też taki był zwłaszcza że był Fearie. Włożyłem słuchawki do uszu i skutecznie zagłuszyłem jego gadanie. Dotrwałem do końca lekcji i wróciłem prosto do domu co nie często się zdarza. Marry już była w domu co i mnie zdziwiło.
-Roth- zawołała za mną, przez co zrobiłem kilka kroków w tył- dobrze się czujesz?
-Cudownie- odparłem i poszedłem do pokoju, nie mając zamiaru ucinać sobie z nią pogawędki. W sumie to już  z nikim nie chciałem gadać. Niestety to nie koncert życzeń i po kilku minutach w pokoju pojawił się Keyris.
-A więc kiedy idziemy do ,,zamku"?- spytał na wstępie.
-Wiesz co to prywatność?- odparłem pytaniem na pytanie.
-Oj nie dąsaj się- powiedział bawiąc się roletą na oknie -sam chciałeś ,ja cię do niczego nie zmuszałem.
-Ta ,a trawa nie jest zielona- burknąłem.
-Zależy jaka i gdzie- zaczął prawić swoje mądrości- na przykład...
-Dobra skończ- warknąłem. - z resztą nie będę z tobą gadać, jesteś chory, wielka miłość przez którą  dałeś się zabić. Zhavia miała cię gdzieś, bawiła się tobą a jak skończyła to zabiła.
-Kochała mnie- upierał się przy swoim- musiała to zrobić. Zresztą to ty jesteś chory, poszedłeś z nią do łóżka a całą winę zwalasz na mnie. Nie mogę cię do niczego zmusić, przecież nie żyję.
-Tak se to tłumacz, a więc jak tak bardzo ją kochasz to sobie do niej idź, będziesz mógł sobie ją podglądać pod prysznicem.
-Czekaj a może po prostu chodzi ci o tą dziewczynę. Tę rudą.
-Odwal się- warknąłem. Keyris na jakiś czas się zamknął jednak po chwili zaczął gadać od nowa.
-Roth pojedz do tego ,,zamku" ten ostatni raz i przekaż jej wiadomość ode mnie i obiecuje że się od ciebie odczepię.
-Nie ma mowy- upierałem się przy swoim, nikomu nie mam zamiaru gadać że gadam z trupami.
-Jak chcesz- powiedział i zaczął śpiewać jakąś pieśń fearie czy nie wiadomo co to było. Na nowo włożyłem słuchawki do uszu jednak irytował mnie sam jego wygląd.
-Dobra- poddałem się po paru minutach wyjmując słuchawki - pojadę do ,,zamku" ale nie przekażę żadnej wiadomości i masz się ode mnie odczepić i nigdy więcej mnie nie kontroluj bo naślę na ciebie jakiegoś demona dręczącego duchy.
-Ok- zgodził się od razu i po kilkunastu minutach byłem w ,,zamku".  Tak jak się spodziewałem była tam Zhavia. Jak tylko wszedłem zarzuciła mi ręce na szyję ,a jej usta dotknęły moich. I znowu musiałem  walczyć sam ze sobą (a raczej Keyrisem) aby ją od siebie odsunąć.
-Wczoraj było miło ale się skończyło - powiedziałem, łatwiej będzie zrazić do siebie Zhavie niż pozbyć się natrętnego Keyrisa, którego obietnice nie były nic warte. -to byłą tylko jedna noc nic więcej.
Dziewczyna patrzyła na mnie niedowierzająco, pewnie pierwszy raz dostała kosza.
-Dupek- rzuciła za mną kiedy skierowałem się w stronę sali treningowej.
<Zhavia?> To nie był sen, a natrętny faerie :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz