Dziewczyna wyglądała już o wiele lepiej. Była zmęczona, a ja powinienem dać jej spokój ale musiałem dowiedzieć się co było przyczyną jej stanu. Czułem że ma to związek z jej darem. Czasem zdolność którą łowca odziedzicza po swoich anielskich rodzicach przekracza jego możliwości. Sam osobiście miałem ciężko z własnym darem. Nie raz przez przypadek spalił bym cały dom. Pamiętam swój strach kiedy wszystko wymykało się spod kontroli. Wtedy zawsze obok mnie był Vincent który mi pomagał. Mając rodzinę wszystko było łatwiejsze. Dar był przekazywany z pokolenia na pokolenie i przeważnie ten sam. A Isleen chyba nie bardzo sobie radziła.
- Odpowiadając na twoje wcześniejsze pytanie...- zaczęła cicho ciemnowłosa - Tak średnio. Tak naprawdę to nie wiem, kiedy to się zdarzy. Czasem mam wizje co drugi dzień, czasem nie mam ich przez dwa tygodnie, a czasem pojawiają się od razu, jeśli kogoś lub czegoś dotknę. - wyznała
- Wizje? - Powtórzyłem, posyłając jej pytające spojrzenie. Wizję? Przewiduje przyszłość? To wszystko mogło ułatwić. Spojrzałem na nią z fascynacją. Dziewczyna spanikowana przygryzła wargę - Spokojnie, jestem taki jak ty, możesz mi powiedzieć - uspokoiłem
- Co to znaczy? - Zapytała
Teraz wszystko układało mi się w całość. Dziewczyna była niewtajemniczona. Nie znała swojego dziedzictwa, pewnie straciła zbyt wcześnie rodzinę to często się zdarzało wśród łowców. A teraz kiedy zostało nas niewielu. Dziewczyna potrzebowała kogoś kto jej wyjaśni, wytłumaczy, pomoże. Uśmiechnąłem się szczerze, wyciągnąłem dłoń przed siebie w stronę dziewczyny i wytworzyłem mały płomyk. By udowodnić swoje słowa. Na twarzy dziewczyny malowało się tak wiele emocji szok, fascynacja, coś na styl strachu oraz ulga.
- Teraz powiesz mi o co chodzi z tymi wizjami? - Poprosiłem gasząc płomień i opuszczając dłoń.
- Więc... Wizje przychodzą do mnie tak naprawdę, kiedy im się tylko żywnie podoba. Widzę w nich przyszłość lub wskazówki, które mogą w czymś pomóc, na przykład w rozwiązaniu zagadki. - Powiedziała i spojrzała na mnie z wyczekiwaniem
Może bała się że ją wyśmieję. Gdybym był zwykłym śmiertelnikiem, gdyby wuj nie poświęcił całego swojego czasu no moją edukację pewnie bym tak zrobił. Złe zdarzenia z przeszłości by wyblakły a ja żył bym normalnie nie mając świadomości jaki naprawdę jest świat. Był bym jak Isleen, nie mogąc odnaleźć się w życiu.
- To super. - Wypaliłem z zapałem - No bo wiesz... To na pewno ułatwia wiele rzeczy, no nie?
Dziewczyna westchnęła z rezygnacją i pokręciła głową
- To nie tak, że widzę wszystko wyraźnie. Nie widzę dokładnie tego, co się wydarzy. Zazwyczaj widzę symbole i muszę poskładać całą wizję w jedną całość, nim poznam jej znaczenie. Poza tym to zawsze kończy się okropnym bólem... - Wyjaśniła
- Czyli przed chwilą miałaś wizję? - zauważyłem - To zawsze tak źle wygląda? - spytałem
Na co skineła twierdząco głową
- Jeszcze jakieś pytania? - Spytała ironicznie.
- Tak - Powiedziałem niezrażony - Co widziałaś w swojej wizji?
To było ważne pytanie i liczyłem że dziewczyna opowie mi z największymi szczegółami. Przyglądała mi się chwilę jak by oceniając czy warto podzielić się ze mną tą informacją
- Widziałam.. - zaczęła niepewnie - wodę. Stałam w niej, za mną pojawił się mały płomyk potem następny i następny. - z każdym słowem jej głos był coraz pewniejszy - Było ich tak dużo że utworzyły krąg. Byłam w samym jego środku. Usłyszałam plus i w wodzie coś się poruszyło. Z ciemności do kręgu płomyków wpłynął kosmyk czerwonych włosów splątany z wilczym futrem. Płomyki zaczęły wirować. Później widziałam już tylko czerwień i nic więcej. Na koniec usłyszałam ptaka, to był chyba kruka.
- To koniec? - dopytałem. Dziewczyna tylko skinęła głową. Co to oznacza? Woda, płomyk, dwa żywioły, tworzący się krąg. Wyglądało jak rytuał. Rytuał w którym składano ofiarę... Czerwone włosy i futro. Czyżby chodziło o czerwonowłosego czarownika i towarzyszącego mu wilkołaka. Tylko czy można brać to dosłownie może chodzi o to że czarownik i wilkołak wspierając sabat. I co w tym wszystkim robi kruk. Może był to zwiastun śmierci... - Co myślisz o swojej wizji? - spytałem dziewczynę
- Nie wiem jestem zmęczona - wyznała
Wiedziałem że to uprzejme wyproszenie mnie z domu. Wstałem więc i skierowałem się do wyjścia
- Dobranoc Issi - powiedziałem na odchodnym
***
Całą noc myślałem o dziewczynie i jej wizji. Nie było sensu dłużej leżeć i gapić się w sufit. Wstałem i zapaliłem światło. Jeszcze raz spróbowałem dodzwonić się do Vincenta. Lecz nie było żadnego odzewu. Wyciągnąłem dzienniki mojego ojca i zacząłem przeglądać go po raz setny. Znałem go na pamięć a i tak zaglądałem tam zawsze kiedy szukałem odpowiedzi na dręczące mnie pytanie. O świcie ogarnąłem się i skierowałem się do mieszkania ciemnowłosej. Pewnie będzie zła. Po drodze wszedłem do piekarni kupiłem słodkich bułek i do kawiarni po ciepłą kawę. Może to jakoś ją udobrucha. Jakiś czas później stałem przed drzwiami dziewczyny naciskając dzwonek.
< Isleen?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz